A było to tak: .
Wyjazd był zaplanowany na 19 czerwca 2008r. Plan był taki:
1.tydzień - odkrywanie chorwackiego ducha historycznego - wybór padł na Dubrownik i okolice;
1. Prom
2. Dubrownik - czyli schody
3. Dubrownik - czyli jak pogodzić konflikt interesów?
4. Dubrownik - część obowiązkowa, czyli mury
5.Zwiedzamy Pelješac - czyli parkowanie w Dubrowniku
6. Plażowanie w Cavtacie
7. Plażowanie w Mostarze - hm, Mostar nie ma plaży
2.tydzień - totalne lenistwo - słońce, plaża i woda - boskie "nicnierobienie" na odludziu, połączone z delikatnym zwiedzaniem - wybór padł na Hvar, a dokładnie Uvala Zaraće ;
8. Jak dostać się na... przemieszczać się po... wydostać się z ...
9. Gdzie w Hvarze można zjeść lody?
10. Po prostu Stary Grat
11.Życie w Uvala Zaraće - nasz turnus wczasów wypoczynkowych
3.tydzień - tym razem bardziej turystycznie, bardziej historycznie, a plaża, słońce i woda okazjonalnie - kontrowersyjna polska wyspa Ciovo jako baza wypadowa do Trogiru, Splitu, Szybeniku.
12. Dlaczego Ciovo?
13. Trogir "na raty"
14. Split "na raty"
15. Ostatni odcinek - Szybenik
Tak więc, w czwartek 19-tego wyruszyliśmy czteroosobową rodziną (skład: dorośli czyli mąż i ja; dzieci czyli Majka (2,5l) i Tymek (4l)) na kolejne chorwackie wakacje. Tym razem dłuższe, i też takie, dzięki którym więcej mieliśmy zobaczyć, poznać, zwiedzić i oczywiście poleniuchować.
Wyruszyliśmy.
Trasa: Poznań - niemieckie autostrady (nocleg za Monachium w mocno przypadkowym motelu, aczkolwiek godnym polecenia) - austriackie autostrady - słoweńskie roboty drogowe - Rijeka.
Rijeka dlatego, że tam w piątek 20 czerwca o godz.20.00 mieliśmy wsiąść na prom, który miał nas zawieźć do Dubrownika.
cdn...