Zachwyceni pierwszym widokiem morza, mkniemy dalej autostradą...
Zjeżdżamy w Splicie, bo chcemy się trochę przejechać Jadranką. W Omisu utykamy w korkach, stoimy chyba z godzinę. Przy okazji robimy zakupy w wielkim Studenacu:
Ten sklep jest świetnie zaopatrzony. Można tu kupić m.in. świeże rybki, np. lubina (po polsku: labraksa) czy komarcę (doradę).
Planowaliśmy zatrzymać się na campingu "Sirena" w Lokvie Rogoźnicy. Camp bardzo nam się spodobał, ale niestety nie było miejsc (szczyt sezonu
). Pojechaliśmy więc dalej i "wylądowaliśmy" na "Male Ciste", już czwarty rok z rzędu
W moich poprzednich relacjach:
z 2007 i z
ubiegłego roku opisywałam już ten camping, więc nie będę się powtarzać
Chociaż nastąpiły tam spore zmiany. Przede wszystkim camp został pomniejszony, bo właściciel (Sanji) dzierżawił część ziemi, a teraz pojawił się z tym jakiś problem. Nie było więc naszego ulubionego miejsca pod maslinami
Nie dość, że teren mniejszy, to ludzi było więcej niż zwykle, ale Sanjiemu udało się nas wcisnąć na tarasie w górnej części, tuż przy wjeździe. Lokalizacja nieszczególna pod tym względem, że ciągle ktoś przechodził czy przejeżdżał koło naszego namiotu, więc mieliśmy mało prywatności. In plus natomiast liczy się fakt, że było to miejsce zacienione.
Niby wszystko pięknie i tak jak lubimy (w końcu to nasz ulubiony camping), ale jednak nie do końca... Toalety już nie takie czyste jak do tej pory (sądzę, że przyczyną była nieobecność Emilii - narzeczonej Sanjiego, która "nie goniła" go do sprzątania
), zbyt tłoczno (reklama na cro.pli zrobiła swoje
), no i wyłączona (nasza ulubiona) część campu. Tym razem "Male Ciste" nie miało już dla nas takiego klimatu, jak w poprzednich latach. Być może również dlatego, że do tej pory byliśmy tam większą ekipą, a w tym roku sami... Cóż, tak to bywa, fajne miejsca stają się popularne i tracą na swej kameralności, ale takie jest życie
A oto kilka tegorocznych zdjęć z campingu:
Nasze miejsce:
Po rozbiciu namiotu idziemy na plażę. Jest już koło 15:00. Wykorzystujemy maksymalnie czas, pływając z maską i fajką oraz na materacach. Rozkładamy się na skałkach, na prawo od "oficjalnej plaży", zresztą "tam, gdzie zwykle"
Leży mi się bardzo wygodnie; jedna ze skałek służy mi za poduszkę
:
Zwijamy się z plaży koło 19:00, bo już bardzo burczy nam w żołądkach. Przywieźliśmy sobie kiełbaski na pierwszy wieczór. Niestety wieje tak mocno, że nie sposób ich przyrządzić na grillu. Postanawiamy je więc usmażyć. Kiedy kiełbaski miło skwierczą na patelni, zachodzi słońce i w tym momencie przestaje wiać
Ale kolacja i tak bardzo nam smakuje
Wieczór spędzamy na studiowaniu wydruków z cro.pl
i planujemy jutrzejszą wycieczkę do ogrodu botanicznego w Kotisinie. Karlovacko smakuje wyśmienicie. Humorki bardzo nam dopisują, co widać
:
c.d.n.