Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Wyprawa na antypody - Patagonia

Nazwę Ameryki zaproponował w 1507 roku niemiecki kartograf, pochodzący z Alzacji, Martin Waldseemüller. Przypisywał on odkrycie Nowego Świata, jak wówczas określano nowo odkryty ląd, Amerigo Vespucciemu i na jego cześć nadał mu miano America. Jednym z najstarszych globusów, na którym pojawiła się nazwa Ameryka, jest Globus Jagielloński z 1508 roku.
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59670
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 16.04.2010 16:26

Przejazd do El Chalten

Za oknem jeszcze ciemno, gdy następuje pobudka. Nie ma rady - trzeba wstać sprawnie, dopakować resztę gratów i szybko skonsumować śniadanie. Autobus mamy o 7:30, a tym razem musimy dojść na piechotę do dworca. Zasiadamy przy małych stolikach do śniadania. Są pewne zatory zaopatrzeniowe - o tak wczesnej porze uwija się tylko jeden chłopak, pełniący funkcję kelnera. Uwija się - to raczej eufemizm. Defiluje między zgromadzonymi przy stolikach głodomorami dystyngowanie, bez zbędnego pośpiechu. Do tego sam w kuchni przygotowuje kawę i podgrzewa tosty. Donosi po kilka kawałków, więc raz po raz ktoś podnosi pusty koszyk, patrząc na niego wymownie. Jeśli przy tym wyrazi prośbę jednym, krótkim słowem:

- Chleb! - który tu brzmi "bread" bądź "pan" na pewno w odpowiedzi usłyszy:
- No, thank you, I'm not hungry. No tengo hambre.

Jakoś udaje nam się zaspokoić głód i już się zwijamy, gdyż autobus nie będzie na nas długo czekał. Oba komputery przy recepcji są wolne, ale nie ma już czasu na Internet. Obładowani plecakami ruszamy przy świetle księżyca do centrum. Autobus już częściowo wypełniony; plecaki lądują w bagażniku, zasiadamy, gdzie kto znajdzie miejsce i startujemy do El Chalten.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Droga wiedzie wzdłuż południowego, a potem wschodniego brzegu Lago Argentino. Gdy zostawiamy za sobą ostatnie budynki El Calafate, przypominam sobie, że chcę jeszcze wysłać smsa do kraju. Niestety, za późno - równo z minięciem rogatek miasta, stracił się zasięg. Wkrótce i jezioro zostaje za nami, a autobus podąża na północ, w kierunku kolejnego dużego jeziora - Lago Viedma. Właściwie, jadą dwa busy - nasz duży i jeden mniejszy. Ja zająłem przedostatnie miejsce w tym większym, wygodniejszym; kilkoro pasażerów musi jechać tym drugim. Gdy dojeżdżamy do skrzyżowania, następuje małe przetasowanie - ktoś tam się przesiada. Ten mniejszy autobus jedzie dalej prosto, a nasz skręca w lewo, na zachód. Na drogowskazie napis: El Chalten - 90km.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59670
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 16.04.2010 16:29

Już z tego skrzyżowania widać w dali ostre jak żyleta zarysy gór - to Fitz Roy. Wprawdzie jest częściowo zakryty obłokami, jednak nie pozostawia żadnej wątpliwości, co do swojej sylwetki. Jedziemy wzdłuż północnego brzegu Lago Viedma, nadal praktycznie przez zupełne pustkowia. Tylko raz za czas dają się dostrzec zabudowania jakiejś estancji, czyli tutejszej farmy. W którymś momencie widać po przeciwległej stronie jeziora lodowiec, zanurzający w nim swój jęzor - to Viedma Glacier, kolejna odnoga potężnego Hielo del Sur. Pstrykam fotki przez szybę, ale w pewnej chwili autobus się zatrzymuje i wszyscy się wysypujemy z niego. Przystanek na zdjęcia okolicy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Oczywiście, największą atrakcją jest Fitz Roy. Wprawdzie nadal nie odsłonił się całkowicie, jednak spowijające go obłoki z wolna ustępują. Przerwa trwa tyle, by każdy mógł się napatrzyć do woli. Wreszcie ruszamy, ale po przejechaniu kilku kilometrów pada kolejna prośba o krótki postój. Pokazał się sam wierzchołek magicznej góry, a poza tym, jesteśmy już na tyle blisko, że dookoła urosły wzgórza, dodając uroku pocztówkowym zdjęciom. Nie ma problemu - autobus znów zjeżdża na pobocze. Nikt tu nikogo nie goni.

Obrazek

Obrazek

Wkrótce wjeżdżamy do miasteczka przez naturalną bramę, którą tworzą częściowo skaliste grzbiety, zbiegające się do rzeki. Mijamy pierwsze zabudowania i wita nas drewniana tablica:

El Chalten - capital nacional del trekking. Bienvenidos! No, to jesteśmy w stolicy.

Obrazek

Obrazek

Od przystanku autobusu musimy się nieco cofnąć, gdyż nasz hotel leży bliżej wjazdu do mieściny. Odnajdujemy wkrótce naszego Andyjskiego Kondora - Condor de los Andes i kwaterujemy się. Mamy pokoik czteroosobowy, a więc w całości tylko dla nas. Między nim a recepcją znajduje się miły mini-salonik z kominkiem, a z antresoli powyżej zwisa argentyńska flaga. Oczywiście, od razu penetrujemy tę antresolę, ale nie jest ona aż tak przytulna, jak ta w Calafate. Przechodzimy do jadalni - podróż trwała prawie cztery godziny, jest więc dobry czas na małe co nieco przed pierwszym spacerem po okolicy.

Obrazek

Obrazek
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59670
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 21.04.2010 12:18

Zanim wyruszymy na pierwszy spacer po okolicy, jeszcze mapka dojazdu do El Chalten:

Obrazek
trinity
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 421
Dołączył(a): 07.05.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) trinity » 21.04.2010 13:18

ślicznie :D już czekam z niecierpliwością na relację z wejścia na Fitz Roy i kolejne przepiękne widoki :wink:
Pozdrawiam
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59670
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 21.04.2010 14:25

trinity napisał(a):ślicznie :D już czekam z niecierpliwością na relację z wejścia na Fitz Roy i kolejne przepiękne widoki :wink:

Myślę, że gdyby zamieścić pełną listę wszystkich zdobywców Fitz Roya czy Cerro Torre, to nie zajęłaby zbyt wiele miejsca. ;)
Z uwagi na kapryśną patagońską pogodę, trudności związane ze zdobyciem tych potężnych turni wzrastają wielokrotnie.

Fitz Roy w pełnej krasie już w następnej odsłonie.

Pozdrawiam,
Wojtek
Tymona
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2140
Dołączył(a): 18.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Tymona » 26.04.2010 19:20

AAAAAAAAAAAA

właśnie lodowiec zobaczyłam 8O 8O

pozdrawiam
:D
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59670
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 27.04.2010 15:05

Tymona napisał(a):AAAAAAAAAAAA

właśnie lodowiec zobaczyłam 8O 8O

Perito Moreno, Grey?.. :)

Pozdrawiam,
Wojtek
Tymona
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2140
Dołączył(a): 18.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Tymona » 27.04.2010 15:43

Franz napisał(a):
Tymona napisał(a):AAAAAAAAAAAA

właśnie lodowiec zobaczyłam 8O 8O

Perito Moreno, Grey?.. :)

Pozdrawiam,
Wojtek
Si - "ekspert" Moreno :wink: a dlaczego Grey :? (znowu jestem jak ta żaba co nie kuma :wink: :D)
A tak poza tym - takie raki to ciężkie są?

pozdrawiam
:D
nomad
Cromaniak
Posty: 656
Dołączył(a): 06.10.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) nomad » 27.04.2010 19:52

Cześć Wojtek.

Niech rozpocznie mój cytat z Twojej relacji Turcja w cztery tygodnie:Al-Dżazira.
nomad napisał(a):...
Może to banalne stawiając takie pytanie (ale o to chyba jeszcze nikt Ciebie nie spytał).
Franz czy przy wszystkich tych pięknych miejscach, które widziałeś, które odwiedziłeś (nie odnoszę się tylko do tej relacji-do pozostałych też) istnieje jakaś Twoja skala piękna?

Do wielu miejsc powracasz wielokrotnie (o wielu z nich wiele osób marzy, aby znaleść się tam chociaż raz-to akurat też o mnie).
Pytam teraz tylko o te, które odwiedzasz ponownie-tam jest ich magiczność?, czy za drugim razem nie tracą właśnie tego pierwotnego uroku?
W Twoim przypadku to stale podnosisz poprzeczkę doznań (sobie zapewne też).


Po co cytat?
Nie zadałbym już teraz tego pytania.
Tą relacją dałeś mi odpowiedź- do takich miejsc można powracać wielokrotnie.

Istnieje jednak skala piękna i aż obawiam się, czy po tych zdjęciach nie zatracę swojej (postrzeganej w tym wymiarze, co tylko sam widziałem).
Lodowiec chilijski Grey i argentyński Perito Moreno- oba niesamowite, mnie rozwala widok jak rozdziela sobą góry i pas zielonych drzew-dwa światy 8O (patrz str.10 relacji czwarte zdjęcie od dołu).

Jezioro Pehoe i cały otaczający teren, to przeniesienie w jedno miejsce różnych elementów krajobrazowych-zdjęcia wymiatające, nie wiem przez ile mnożyć tamtejszą rzeczywistość, aby przełożyć to na odbiór oka ludzkiego, a nie obiektywu aparatu (ach ten Twój wierny towarzysz podróży-Ricoh-swoimi zdjęciami podkręciłbyś sprzedaż, a firma powinna sponsorować Twoje wyprawy).

W drodze do schroniska Los Cuernos chociaż z grupką, lubisz się "zgubić" i podążać własną scieżką (lubisz czasem taki styl), ale dla tych jeziorek (obok siebie) o różnej barwie było warto pójść inną drogą.
Reszty nie komentuję całość mówi sama za siebie.

I na koniec (to akurat mniej ważne), nie spodziewałem się, że w takiej relacji okrężną drogą mój nick znajdzie się w tekście (przez guanako, które podchwycił mariusz-w, teraz kleję do czego nawiązywał :D ).

Wiem, że lubisz krótkie wypowiedzi, ale jak to wyrazić jednym słowem.
Kiedyś Cię zaskoczę właśnie krótkim postem.
Czasem poczytuję, oglądam, ale w milczeniu też jest obecność, co zresztą u siebie też to widzisz.

Z drugiej strony czytając ciekawą książkę nie zaznaczamy zawsze tego własnym wpisem między wierszami, a jednak w pamięci zostaje :).
Tu tak jest.

Pozdrawiam.
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59670
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 29.04.2010 16:51

Tymona napisał(a):Si - "ekspert" Moreno :wink: a dlaczego Grey :? (znowu jestem jak ta żaba co nie kuma :wink: :D)

Zapytałem, bo nie byłem pewien, na której stronie relacji byłaś. :)
Lodowiec (i jezioro) Grey było wcześniej, w chilijskim Torres del Paine. Nazwy tam nie roztrząsałem.
W Patagonii jest przeważająca ilość obcobrzmiących (nie hiszpańskich) nazw, pochodzących od badaczy, przyrodników czy eksploratorów tych rejonów. Grey był angielskim botanikiem.
Mnie się najbardziej podobała nazwa Lago Nordenskjold (oryginalnie pisane przez "ö"), ta z kolei pochodząca od szwedzkiego geologa i geografa, który prowadził ekspedycje również w rejon Patagonii.

Z rzadka tylko w tamtych rejonach przebijają się nazwy oryginalne, t.j. pochodzące od tubylczych plemion Mapuczy czy Tehuelczów. Ale za to jak brzmią!: Torres del Paine - gdzie obok hiszpańskiego "torrres" czyli "wieże", "turnie", pojawia się słowo z języka Tehuelczów "paine" czyli "niebieskie", "błękitne". :)

Tymona napisał(a):A tak poza tym - takie raki to ciężkie są?

Niezbyt. Takie stare jak moje, ważą około 1,5kg. Te nowsze powinny mieścić się w jednym kilogramie.

Nomad, czy też Piotrze, jak zwykle bardzo poetycko skomentowałeś moją prozę życia. ;) Dziękuję. :)

nomad napisał(a):(ach ten Twój wierny towarzysz podróży-Ricoh-swoimi zdjęciami podkręciłbyś sprzedaż, a firma powinna sponsorować Twoje wyprawy).

Co do tego nieszczęsnego aparatu... Już mi ręce i nogi opadły.
W naprawie był już jakieś dziesięć razy i aktualnie też tam się znajduje. Czegoś równie awaryjnego nie miałem jeszcze w rękach. Spokojnie i szczerze mogę mu zrobić olbrzymią antyreklamę. To samo dotyczy jego dystrybutora na Polskę, z którym toczę nieustanne boje.
Ale póki człowiek ma tylko takie problemy, to nie jest źle. ;)

Pozdrawiam,
Wojtek
Tymona
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2140
Dołączył(a): 18.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Tymona » 29.04.2010 17:47

Franz napisał(a):Zapytałem, bo nie byłem pewien, na której stronie relacji byłaś. :)

Właśnie się mocno ubawiłam ze swojego toku rozumowania, bo ani przez chwilę nie pomyślałam, że Tobie o TO chodzi. A że wiem o Twoich zamiłowaniach językowych, to pomyślałam, że owo "grey" jest niczym innym jak czyms w rodzaju "rozszerzenia" nazwy Perito Moreno :lol: W związku z czym nawet w googlach sprawdzałam co to "rozszerzenie " oznacza :wink: A że nic na ten temat nie znalazłam, to się zapytałam :lol:

Ło matko... i znowu do mnie dotarło, że nie tylko chodzi o to, żeby język giętki powiedział to, co głowa pomyślała, ale raczej, żeby głowa właściwie zrozumiała to, co czyjś giętki język powiedział :wink: czy jakoś tak...

Korzystając z okazji - który lodowiec zrobił na Was większe wrażenie? (bo na mnie -jako podróżnika internetowego :wink: - wiadomo który :wink: )

pozdrawiam
:D
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59670
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 30.04.2010 17:03

Tymona napisał(a):Ło matko... i znowu do mnie dotarło, że nie tylko chodzi o to, żeby język giętki powiedział to, co głowa pomyślała, ale raczej, żeby głowa właściwie zrozumiała to, co czyjś giętki język powiedział :wink: czy jakoś tak...

Na szczęście, potrafimy się dogadać i wszystko sobie wyjaśnić. :D
Ale co się przy tym człek nagugla... :lol:

Tymona napisał(a):Korzystając z okazji - który lodowiec zrobił na Was większe wrażenie? (bo na mnie -jako podróżnika internetowego :wink: - wiadomo który :wink: )

Wprawdzie Greya mieliśmy o przysłowiowy rzut beretem, ale jednak po nim nie chodziliśmy (a szkoda - mogliśmy go mieć za darmo ;)).
Perito Moreno miał tę wyższość, żeśmy go zdeptali. ;) Nie ma rady - musiał podobać się bardziej. A do tego - jest przecież o wiele bardziej znany! :lol:

Pozdrawiam,
Wojtek
nomad
Cromaniak
Posty: 656
Dołączył(a): 06.10.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) nomad » 30.04.2010 20:05

Też pofilowałem na dodatkowe zdjęcia z Google Earth i poza czołem samego lodowca Glaciar Grey i Glaciar Perito Moreno, to patrząc po brzegach Lake Grey na długim jego odcinku, wzdłuż brzegów jeziora i w wielu zatoczkach, oddalonych od czoła lodowca jest sporo samotnych małych grup mini lodowców.

Wiem, że w relacji wyjaśniłeś, że to te "wędrowne" oderwane od trzonu i przeniesione wiatrem i ruchem wody.
Gdyby ktoś mnie przeniósł w tamte miejsce, nie mówiąc o lodowcu, to właśnie te pierwsze widoki samotnych brył lodowych najbardziej by mnie zszokowały, przy wędrówce wzdłuż brzegu jeziora.

Tym większy zachwyt im większy kontrast dla ciemniejszej toni wody, niebieskich "skał" wystających z wody i otaczającej wokoło zieleni (ba i to w jakiej gamie odcieni).

Pozdraw :).
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59670
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 02.05.2010 13:40

nomad napisał(a):Gdyby ktoś mnie przeniósł w tamte miejsce, nie mówiąc o lodowcu, to właśnie te pierwsze widoki samotnych brył lodowych najbardziej by mnie zszokowały, przy wędrówce wzdłuż brzegu jeziora.

Mnie się zdarza co roku po jakimś większym czy mniejszym lodowczyku podeptać, więc tamte - oczywiście, znacznie większe - masy lodu nie były czymś niezwykłym. Ale i tak z przyjemnością obserwowałem przez jakąś chwilę dryfujące z wiatrem biało-niebieskie bryły. :)
Co mnie w tamtych okolicach najbardziej urzekło, to te szczyty i turnie nad nami, kiedy klarowna pogoda wreszcie wydobyła ich niesamowite, wyraziste barwy. Cóż - dla każdego coś atrakcyjnego... :D

Pozdrawiam,
Wojtek
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59670
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 03.05.2010 16:15

Spacer na dwa miradory

Zostawiamy cały majdan w pokoju. Klucza do drzwi brak - tutaj nie ma takiego zwyczaju. Zakładamy, że nasze bagaże są bezpieczne i wychodzimy na zewnątrz. Tylko z lekkimi plecaczkami kierujemy się na południowy skraj miejscowości, do tablicy powitalnej. Pogoda jest w tej chwili rewelacyjna i Fitz Roy - oprócz tego, że wycięty kształtnie zdobi górną część tablicy - strzela zza niej dumnie na tle błękitnego nieba. W jego stronę żadne chmury nie psują widoczności, dzięki czemu doskonale widać nie tylko samego króla patagońskich Andów, ale i najbliższe turnie, nie ustępujące mu ani urodą, ani smukłością sylwetki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Przekracamy rzekę o nazwie - jakżeby inaczej - Rio Fitz Roy i za nią, obok budynku parkowej Guarderii kierujemy się do podnóża skalistego wzgórza. Tu pierwsze rozstaja - zostawiamy ścieżkę biegnącą na zachód i kierujemy się na południe, podchodząc łagodnie w kierunku kolejnego rozgałęzienia. Ścieżkę w lewo, prowadzącą na Mirador de los Condores, weźmiemy później, gdy będziemy wracać a teraz kierujemy się dolinką na południowy zachód w stronę drugiego z okolicznych punktów widokowych - Mirador de los Aguilas. Wątpię, czy dane nam będzie zobaczyć chociażby po jednym przedstawicielu z tytułowych ptaków, czy to kondora, czy orła - raczej należy te atrakcyjne nazwy zaliczyć do kategorii przyciągających upiększaczy. Ale nam chodzi o widoki, a te rzeczywiście rozpościerają się nawet z samej trasy, jeszcze przed osiągnięciem celu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dochodzimy do grzbietu, z którego na południe mamy daleki widok na Lago Viedma, jednak nasz wzrok uparcie kieruje się ku potężnym turniom, tnącym błękit niczym żylety. O Monte Fitz Roy zahaczy czasem jakiś obłok, ale nieco niższe od niego, sąsiednie Cerro Poincenot czy Aguja Saint Exupery nie zasłaniają przed nami swoich obliczy. Usiłujemy również zajrzeć w głąb doliny Torre, którą zamyka inna grupa ze słynnymi iglicami z najwyższą i najsłynniejszą Cerro Torre, ale tam zalega warstwa białych chmur, wystarczająco gruba by nie pozwolić nam na zaspokojenie ciekawości.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Ameryka Południowa


  • Podobne tematy
    Ostatni post

cron
Wyprawa na antypody - Patagonia - strona 12
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2025 Wszystkie prawa zastrzeżone