Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

W poszukiwaniu wąskich uliczek, czyli Chorwacja 2007 :)

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
maslinka
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 15078
Dołączył(a): 02.08.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) maslinka » 06.01.2009 13:16

kulka53 napisał(a):Znamy ten camp, mieszkaliśmy na nim w 2003 przez tydzień.
Co prawda nie w namiocie :wink: ale w takim domku rodem chyba z lat właśnie 70-tych. Warunki dość tragiczne ale nie było za to drogo :roll: . No i prysznice i toalety też były w nienajlepszym stanie :(
W namiotach nikt tam wtedy nie spał chyba dlatego, że to był początek maja, za to było pełno kamperów 8O.

No i z tego co kojarzę, basen Romai dla mieszkańców campingu był za darmo :D


Dzięki, Kulka, to się jeszcze zastanowię :wink: Na stronce wygląda nieźle, ale często co innego w internecie, a co innego na żywo. Większość campingów na Węgrzech ma niestety słaby standard, ale nam najbardziej zależy na tym, żeby było po prostu czysto, no i na ciepłej wodzie bez ograniczeń.
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 108172
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 06.01.2009 13:23

maslinka napisał(a):Tylko jeszcze nie wiemy, czy wybierzemy zwiedzanie Budapesztu (bo zbyt wielu miejsc w stolicy nie zdążyliśmy zobaczyć), czy też "moczenie się" na jednym z termalnych kąpielisk.


Można zwiedzać Budapeszt , a w przerwach "moczyć się" na jednym z wielu kąpielisk w tym mieście , np. na Wyspie Małgorzaty w Palatinus

Obrazek
Lidia K
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3519
Dołączył(a): 09.10.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Lidia K » 06.01.2009 13:37

maslinka napisał(a):
kulka53 napisał(a):Znamy ten camp, mieszkaliśmy na nim w 2003 przez tydzień.
Co prawda nie w namiocie :wink: ale w takim domku rodem chyba z lat właśnie 70-tych. Warunki dość tragiczne ale nie było za to drogo :roll: . No i prysznice i toalety też były w nienajlepszym stanie :(
W namiotach nikt tam wtedy nie spał chyba dlatego, że to był początek maja, za to było pełno kamperów 8O.

No i z tego co kojarzę, basen Romai dla mieszkańców campingu był za darmo :D


Dzięki, Kulka, to się jeszcze zastanowię :wink: Na stronce wygląda nieźle, ale często co innego w internecie, a co innego na żywo. Większość campingów na Węgrzech ma niestety słaby standard, ale nam najbardziej zależy na tym, żeby było po prostu czysto, no i na ciepłej wodzie bez ograniczeń.


Problemów z wodą nie było żadnych no ale to jednak był tylko majowy wekeend a nie pełnia sezonu gdy camp ma obłożenie 150%. Natomiast z czystością jest jednak tak jak z turystami którzy się napatoczą przed Tobą. Weszłam do łazienki po jakiejś dziewczynie, która nie włożyła specjalnie butów do kąpieli a weszła w butach w których przyszła razem z tym co było w pobliżu łazienek - z nasionkami z rosnących drzew poklejonych żywicą (był maj) i wszystkie je przykleiła do kafelek :( . Próbowałam je spłukać samą wodą i nie dało się :? . Zmieniłam prysznic na czysty. Kilka prysznicy dalej widać było sprzątająca obsługę. Jakoś dawała radę ze sprzątaniem.
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 108172
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 06.01.2009 14:13

Link do kempingów na Węgrzech - wejście przez Budapeszt :wink: :lol:
Vjetar
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 45308
Dołączył(a): 04.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Vjetar » 06.01.2009 14:16

A my spaliśmy tutaj. Blisko do metra i warunki niczego sobie. Nad Dunaj spacerkiem 10 minut.
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 108172
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 06.01.2009 14:29

Jacku - myśłaem , że TU :wink: :lol:
Vjetar
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 45308
Dołączył(a): 04.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Vjetar » 06.01.2009 14:32

Jeszcze nie tym razem ale dzięki :). A zaraz w "4" to już zupełnie będzie ciężko się wybrać....
Tak patrzę, że też mają zimę bo "-3"
Jerzy 22
Podróżnik
Posty: 26
Dołączył(a): 17.06.2007
wakacje

Nieprzeczytany postnapisał(a) Jerzy 22 » 07.01.2009 20:13

czytam i czytam Wasze opowiesci i wspominam tez jak od lat urlopy spedzam w Chorwacji czesto wchodzilem na opisywane przez Was scieżki i tematy. Urlopy spedza sie w chorwacji fantastycznie.
Pozdrawiam i czekam na dalsze opisy.
Ania W
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1993
Dołączył(a): 29.03.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Ania W » 08.01.2009 14:06

Maslinko przeglądam wielokrotnie fotki z Budapesztu....no i.... jestem zachwycona.... 8O :D
Jako dziecko byłam i widziałam, ale wiesz jak dziecko podchodzi do zwiedzania, ciągle marudzi, że nóżki bolą, że czas na loda..... :x
I tak sobie myślę czy rozważyć taką opcję :?: Jak wiesz mam mała córcię i boję się, że spotka mnie to samo.
Zapiszę sobie namiary na campy, u mnie jak zwykle wchodzą w grę domki. Przemyślę sprawę.......ale te zabytki.....hyhyhy..... :roll:
Miłego dnia. :D
Leszek Skupin
Weteran
Posty: 14062
Dołączył(a): 23.09.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Leszek Skupin » 08.01.2009 15:29

Ufffff... ale relacja... :D:D:D.

I ja wreszcie dotarłem do końca :D Widzę, że jako nieliczni dotarliśmy do samego południowego końca Cro z widokiem na Czarnogórę czyli Półwysep Prevlaka z jego fortyfikacjami... widzę, że od 2006 roku nic się tam nie zmieniło :lol:, a podrodze dokonaliśmy eksploracji campingów Monica i Adriatic, ale ze względu na ceny i betonowe plaże właśnie - odpuściliśmy sobie ten rejon. Wtedy te campingi były "okupowane" przez Włochów, Belgów, Nimców i Francuzów.

Pozdrav :papa:
maslinka
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 15078
Dołączył(a): 02.08.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) maslinka » 08.01.2009 19:14

Leszku, to jeszcze nie koniec :wink:... prawie, ale jeszcze dzisiaj dzisiaj wrzucę odcinek i może jakąś niespodziankę na koniec :D
Campingi w Molunacie zdecydowanie nie przypadły nam do gustu. A Twoją relację (również z Prevlaki) oczywiście dokładnie prześledziłam :)

Aniu, Budapeszt piękny i niewątpliwie wart odwiedzenia. Chociaż my, przez ten potworny upał, nie cieszyliśmy się nim tak, jak pewnie moglibyśmy w innych okolicznościach. Ale nie ma co narzekać, lepszy skwar niż ulewa :)

Witaj, Jerzy :) Mam nadzieję, że jakieś informacje z mojej relacji przydadzą Ci się w planowaniu Twojego urlopu :)

Jacku, ten camping (Haller) też sobie oglądałam, ale dopiero po powrocie... :wink: Może za rok...:?:

Januszu, dziękuję za kolejne linki i propozycje :)

Lidio, masz stuprocentową rację :!: Aż się nasuwa hasło widziane często w ubikacjach w czasach PRL-u: "Żądasz czystości, zachowaj ją sam." :lol:
maslinka
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 15078
Dołączył(a): 02.08.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) maslinka » 08.01.2009 20:35

19.07 (czwartek) - ciąg jeszcze dalszy :wink:

Rozrywkową część naszego pobytu w Budapeszcie rozpoczynamy oczywiście od zimnego piwa, które działa na nas zbawiennie, gdyż mimo nadchodzącego wieczoru (jest około dziewiętnastej), nadal jest bardzo gorąco. Nagrzane przez cały dzień mury miejskie oddają teraz to ciepło i miło jest się raczyć zimnym chmielowym napojem, zwłaszcza, gdy obok stolika stoi wentylator rozpylający tzw. suchy lód :D:

Obrazek

Po piwku nogi do fontanny, żeby jeszcze bardziej się schłodzić, tym razem od zewnątrz :wink:

Obrazek

Obrazek

Idziemy się przejść głównym deptakiem miasta:

Obrazek

Wstępujemy do McDonald'sa na lody, spacerujemy niespiesznie. W końcu zaczyna zapadać zmrok. Trafiamy na taki plac (niestety nie mam pojęcia jak się nazywa :oops:):

Obrazek

Jest tu dużo knajpek z "piwnymi ogródkami", więc oczywiście przysiadamy znowu. Zamawiamy po dużym piwie, mając na myśli oczywiście półlitrowe.

Kelner chyba jednak miał na myśli co innego albo bardzo chciał nas tak zrozumieć, bo przynosi nam piwa litrowe :!: 8O No ładnie, jak ja sobie z tym poradzę :?: :lol::

Obrazek

Z pomocą męża daję radę :wink:

Niestety robi się późno. Pora wracać, jeśli chcemy zdążyć na przedostatni kurs metra (wolimy nie celować na ostatni, żeby mieć coś w zapasie :wink:), które odjeżdża koło 23.

Po drodze jeszcze pstrykamy zdjęcia pięknie oświetlonej bazylice św. Stefana:

Obrazek

Obrazek

Potem jeszcze szybkie zakupy w sklepie spożywczym, głównie napoje orzeźwiające na noc, bo już wszystko wypiliśmy :wink: I do metra :!: Ale, ale, musimy jeszcze przecież kupić bilety.

Najpierw mijamy kasowniki, tylko, że my jeszcze nie mamy co kasować. Dopiero dalej jest maszyna sprzedająca bilety. Męskiej części "ekipy" jakoś udaje się z nią "dogadać", mimo, że napisy tylko po węgiersku. Rozszyfrować cokolwiek można wyłącznie na podstawie rysunków.

Szczęśliwi, że mamy bilety, zjeżdżamy ruchomymi schodami:

Obrazek

Jesteśmy przekonani, że dalej będą kolejne kasowniki, bo przecież inaczej byłoby nielogicznie: wracać się od maszyny, żeby skasować bilety. "U stóp" ruchomych schodów "wyłapuje" nas facet i prosi o bilety. Myślimy sobie, że nam je ręcznie skasuje. Tymczasem on je zabiera, łamaną angielszczyzną informując nas, że są nieskasowane. Tyle to my wiemy :!: Nie było po drodze kasownika, tłumaczymy. Wyciągamy ręce po nasze bilety i mówimy, że wobec tego wrócimy je skasować.

Niestety, facet zaciska dłoń i krzyczy (:!:), że musimy zapłacić karę :!: 8O
Najpierw myślimy, że to żart. Po piwku nastroje nam dopisują. Uśmiechamy się miło do pana Węgra. Jednak on odpowiada nam kamienną twarzą. Powoli dociera do nas, że on nie żartował.

Teraz już jesteśmy zbulwersowani: przecież mamy ważne bilety :!: Kupione przed chwilą, tu jest data. Na nic tłumaczenia. Facet jest wielki jak byk, ma jeszcze dwóch kumpli, nie wyglądają przyjaźnie. Po tych piwach powoli rozwiązują nam się języki i zaczynamy być bardzo elokwentni. Nerwy mnie ponoszą, gdy facet twierdzi, że był napis, że dalej bez skasowania biletów wchodzić nie należy.
- Gdzie ten napis :?::!: - i ja zaczynam krzyczeć.
Jedzie ze mną do góry ruchomymi schodami i pokazuje jakieś węgierskie wyrazy.
- Chyba żartujesz - :?::!: - patrzę na niego z niedowierzaniem.

Mąż trochę mnie uspokaja. Nie będziemy się przecież z nimi bić :wink: Spotykamy dwie pary: Holendrów i Koreańczyków, którzy są w dokładnie takiej samej sytuacji jak my. I już mi świta, że facet chce w "łapę". "Zapomnij" - myślę sobie. Spokojnie mówimy, że nie zapłacimy. Oni straszą policją. Proszę bardzo, poczekamy. Stoimy dłuższą chwilę, policja się nie pojawia. Moglibyśmy spokojnie odejść, bo nikt nas nie trzyma siłą. Ale już się zorientowaliśmy, o co chodzi. Nie oddamy mu naszych nieskasowanych biletów po to, żeby je sprzedał innym nieświadomym obcokrajowcom. Teraz nareszcie rozumiemy tego "bezinteresownego" człowieka w metrze, którego spotkaliśmy, jadąc do centrum po południu.

Stoimy i patrzymy temu Węgrowi wyzywająco w twarz. Nic by to nie dało, gdybym w końcu nie wypaliła czegoś w stylu, że ładnie traktują turystów w swoim kraju i że mamy już dość ich "gościnności", dziwnego języka i braku kultury. Facet dał się sprowokować. Z wściekłością krzyknął : - Głupi Polacy, wracajcie do swojej Polski :!: i triumfalnie podarł bilety. :D I właśnie o to nam chodziło :!: Nie ma biletów, nie ma sprawy i nie zarobi sobie na nas, sprzedając bilety na ostatni kurs metra za 15 minut. Szkoda tylko, że tyle nam nerwów poszło.

Tylko co teraz? Nie mamy już drobnych do maszyny, żeby ponownie kupić bilety, a automat przyjmujący banknoty jest zepsuty. Próbujemy iść do następnej stacji.

Tutaj w ogóle nie ma maszyny przyjmującej banknoty, a kasy o tej porze oczywiście zamknięte. Co za kraj, co za ludzie :!: Zaczynamy się znowu denerwować. I pomyśleć, że jeszcze tak niedawno miałam taki pozytywny obraz Węgier.

Pozostaje nam iść pieszo. Ale to zajmie nam ponad 2 godziny. Mimo to próbujemy. Po godzinnym marszu, wykończeni i zrezygnowani, bierzemy taksówkę. Trudno, może nie zbankrutujemy... Taxi podwozi nas pod sam camping, a tu kolejna niespodzianka :!: Brama zamknięta, mimo, że pani z recepcji twierdziła, że czekają do ostatniego gościa, a już na pewno do północy (tym bardziej, że oprócz nas były na tym campingu tylko dwie rodziny, więc widać kogo nie ma). No tak, jest tuż po północy. Gdybyśmy zdążyli na metro... Gdybyśmy... Na szczęście po terenie campu kręci się facet z bungalowa. Idzie po recepcjonistkę, która o dziwo nas nie poznaje (:!:). Naprawdę nie wiem, jak jej się to udało :!: W końcu pokazujemy jej przez płot nasze samochody i namioty. Wygląda, jakby jej się coś przypomniało. Po kilku minutach jesteśmy już w namiocie.

Mam dość :!: Tak nieprzyjemnie zakończył się ten obiecujący dzień. Jestem zdegustowana, głównie brakiem wyrozumiałości w stosunku do obcokrajowców, którzy wcale nie muszą rozumieć języka węgierskiego. A najbardziej próbą wymuszenia łapówki i prawdopodobnym przeznaczeniem naszych biletów do ponownego sprzedania.

Przypominają mi się Holendrzy, którzy dyskutowali z Węgrem zdecydowanie zbyt kulturalnie, tłumacząc, jak bardzo są zawiedzeni (w końcu podróżują po ich kraju, wspierają węgierską turystykę, a zostali tak nieładnie potraktowani). Mieliśmy dzisiaj niestety do czynienia z chamstwem (muszę to nazwać odpowiednio :!:), które zaciążyło nieco na moim odbiorze Węgier.
Ale na szczęście emocje opadają (musiałam je sobie przywołać na potrzeby relacji :wink:) i człowiek zapomina. Dlatego w tym roku też byliśmy na Węgrzech :)

Zastanawiam się tylko, czy będziemy jeszcze kiedyś mieć ochotę podróżować metrem w Budapeszcie. Póki co, mam co do tego wątpliwości...
Ostatnio edytowano 24.02.2012 12:39 przez maslinka, łącznie edytowano 2 razy
Ania W
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1993
Dołączył(a): 29.03.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Ania W » 08.01.2009 23:56

Ale mieliście przygodę :!: 8O Nie spodziewałam się po Węgrach, że są tacy niemili, nieuprzejmi. Widocznie to słynne powiedzenie "Polak - Węgier....." pasuje tylko do XIX wieku i czasów Powstania Listopadowego. Fajnie dzień się Wam zaczął, takie zapewne pyszne pivko piliście, a tu taki niesympatyczny pan. :evil:
A tak z ciekawości, pamiętasz ile kosztowała podróż taxówką :?:
Kevlar
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2125
Dołączył(a): 30.03.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Kevlar » 09.01.2009 04:45

No, mile spędzona podróż metrem hihihi :lool:
kulka53
Weteran
Posty: 13338
Dołączył(a): 31.05.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) kulka53 » 09.01.2009 07:59

:( Baaaardzo niemiła przygoda na koniec miłego dnia :(
I jaka wkurzająca :!: nie dziwię Ci się, że nie masz już ochoty wsiąść do metra w Budapeszcie, ja bym też nie miał......
Emocje opadają, ale niemiłe wrażenie pozostaje......... na długo :roll:

My na szczęście takich przygód nie mieliśmy a podróżowaliśmy budapeszteńskim metrem bardzo wiele razy. Podczas pobytu w tym mieście mieliśmy wykupione bilety tygodniowe :D których nie trzeba było kasować :wink: Jak się tak trochę pojeździło, można się było nauczyć na pamięć tych niezwykle skomplikowanych językowo textów puszczanych w metrze :lol:

Pozdrawiam

PS dzięki za fotki plaży w Molunacie, już wiem że raczej nie mamy tam po co jechać.....
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży



cron
W poszukiwaniu wąskich uliczek, czyli Chorwacja 2007 :) - strona 23
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone