Plażowanie w Mostarze - hm, Mostar nie ma plaży :
Od razu małe sprostowanie odnośnie tytułu - my wiedzieliśmy, że urok Mostaru nie ma nic wspólnego z plażowaniem, natomiast nasze dzieci - nie. Więc poranek upłynął na negocjacjach, w wyniku których stanęło na tym, że dzisiaj nie ma kąpieli, ale za to jedziemy na lody
... do
Mostaru.
Jak wiadomo (a to raczej dorośli wiedzą) na te lody z Dubrownika jedzie się ok. 2 godzin, bo trzeba dwukrotnie przejść przez przejście graniczne z BiH (Neum, Metković), a czasem natrafia się na korki
Przejście graniczne w Neum jest mocno tranzytowe i "europejskie", natomiast w Metković'ach poczułam, że zaczyna się podroż do trochę innego świata. Świata, który już na granicy mnie urzekł, na tyle, żeby do niego chcieć kiedyś wrócić na dłużej.
Przed przyjazdem do Mostaru to miejsce kojarzyło mi się (za sprawą Waszych relacji oczywiście) ze zniszczeniami wojennymi (które zaczęły uświadamiać mi tragizm niedawnej wojny na Bałkanach), z niesamowitym kolorem przecinającej miasto Neretwy, a także ,a raczej przede wszystkim, z pięknym niesamowitym, charakterystycznym mostem. I to moje wyobrażenie znalazło odzwierciedlenie w rzeczywistości.
A oto słynny Stary Most zwany też Tureckim, a raczej jego rekonstrukcja z 2004r. Przyznam, że lepiej mi się go oglądało, niż po nim chodziło
bo ślizgaliśmy się okrutnie, co prawda ku uciesze nas wszystkich
.
Nowością dla mnie był fakt, że woda w Neretwie jest (podobno) zawsze lodowata. A oto rzeka i kolor:
Zniszczenia wojenne są widoczne, ale widać także prace, które mają na celu odnawianie miasta. Mnie zaciekawił jeden z budynków (w jakiejś mocno bocznej uliczce), który był pensjonatem z pokojami do wynajęcia. Na tym podniszczonym domu widniała znana tabliczka z napisem "sobe apartman" (co na zdjęciu tylko trochę widać):
Jak Mostar, to i meczety:
Przed wejsciem do jednego z nich
Jak Mostar, to charakterystyczne kamienne mozaiki na chodniku:
Jak Mostar, to i wszędzie obecna woda, która zdecydowanie umila przetrwanie w mocno upalnych temperaturach. Z całego pobytu wakacyjnego to najcieplejszy dzień. Temperatura sięgnęła 40st.
:
Ale na Mostarze się nie skończyło. Dzięki Cro.pli wiedziałam, że niedaleko miasta znajduje się
dom derwiszów. Tak więc po przejechaniu 15km przyjechaliśmy do miejscowości
Blagaj, która w czasach średniowiecza była uważana za stolicę Hercegowiny. Do Blagaju przyjeżdża się głównie po to, żeby zobaczyć przyklejony do skały dom derwiszow, który jak to w Pascalu napisano:"służył celom mieszkalnym i modlitewnym", a także, żeby zobaczyć nietypowe
źródło Buny, która wpada do Neretwy.
Wydaje mi się, że to miejsce jest ważne dla "ludności tambylczej"
, bo poza naszym autem na parkingu stały tylko samochody i kolonijne autokary z BiH
A może to tylko zbieg okoliczności
Przed wejściem:
I to by było na tyle
A teraz lecę zapisać się do
Klubu miłośników Mostaru:papa:
PS. I tak upłynął pierwszy tydzień naszych chorwackich wakacji. Następnie akcja przeniosi się na Hvar...