No, na razie Żulina wygrywa. Teraz jeszcze jedno podobne mniejsce i bedzie dobrze
Co do latarni lub "małych" wysepek, to raczej łodpada, bo tak jak napisałem w pierwszym poście to interesi nas, ze względów budżetowych, coś w granicach 35-40 ojro za dobę za pokoik dla 3 osób (ew. dzieciak na materacyku na podłodze, bo biedaczyna zwykł do takich tramperskich rozkoszy).
A podejrzewam, nieskromnie kalkulując, że w takiej latarni to se można za tą kwotę co najwyżej kilka godzin spędzić i widoczek popodziwiać.
Poza tym koło latarenek zazwyczaj nie ma w miarę przyzwoitych plażów, podejrzewam, że są właśnie takie, których ze względów małżeńskich wolę unikać (żona nie lubi pływać, lecz "brodzić" po kolana w wodzie i co pewien czas, kucają, zmaczać swój tyłeczek w lazurowych odmętach adriatyckich). Na głaziastych plażach przylatarniowych raczej trudno o takie harce.
Nie, nie .. zdecydowanie latarnie nas nie pociągają.. ale dzięki za sugestia.
Hm.. jak by tu się wysłowić.. domniemuję, że pobyt w takiej latarence musi być b. romantyczny, ale romantykę to ja se mam we własnym mieście gdy nocą powłóczymy się z małżonką po zapyziałych odludzonych uliczkach Kazimierza (tego co Kazimierz wydzielił pod Wawelem Żydkom).
Widoki z górek też mamy w d..
he he.. my to faktycznie jakieś dziwaki jesteśmy. Chyba nie potrafię tego rzetelnie przedstawić. Jeszcze raz spróbuję:
mamy zaledwie kilka prostych oczekiwań: cisza, spokój, gorąco, bezchmurnie, ciepłe morze, fajna plaża do "brodzenia" (żadnych nurkowań ani pływań), fajna okolica w sensie nie do oglądania z pagórków (bo nam się po pagórkach łazić nie chce).. ale fajna w sensie "dzikości" i braku urbanizacji, no i malowniczości, żeby se dupki moczyć i wygrzewać w atrakcyjnym otoczeniu, a nie np. na betonowej plaży, lub w radosnym gwarze innych wczasowiczów..
Ale z drugiej strony Robinsonada też nam nie pasi.. cholera.. żadnych komarów, ani żad lub jaszczórków wskakujących do namiotu.. ani srania po krzakach.. tego moja "wymagająca" rodzina nie znosi.
To ma być taki "wypad mieszczucha na zieloną odludną trawkę z termosem, lodóweczką, kanapkami, kocykiem (żeby trawa nie kłuła) itp.
Mieszczuchowakie wczasy w adriatyckiej okolicy.
Już jaśniej nie potrafię.. he he.. a myślałem, że to takie proste i zrozumiałe.
Już wiem! To tak jak wyjazd z kolegami nad jeziorko na ryby pod miasto (ryby lubią ciszę i spokój, jakby kto nie wiedział) .... tyle, że naszym "jeziorkiem pod miastem" ma być Chorwacja..
uf.. to tyle
sory, za zaśmiecanie forum.. takimi opisami
pozdorek i dzięki wszystkim za wyrozumiałość