Chorwacja 2006-relacja z 9-tego pobytu (3.08.2006 - 18.08.2006)
I. Dlaczego 9-ty raz Chorwacja.
Plany tegorocznych wakacji (tak jak przed rokiem) były bardzo różne: może Grecja, może Czarnogóra.
Początkowo miałem zamiar pojechać do Grecji na pierwszy lub drugi "palec" półwyspu Chalkidiki, ale po długich rozważaniach i przymiarkach plan ten został zaniechany ze względu na utrudniony dojazd, szczególnie przez Serbię i Macedonię, lub przez Serbię i Bułgarię oraz ze względu -nie będę ukrywał- na koszty. Po odrzuceniu Grecji przyszła pora na planowanie wyjazdu do Czarnogóry, gdyż tu na forum było trochę o tym kraju, szczególnie dużo zdjęć i opisów zamieściły "dziewczyny z Bielska" oraz "krakuscity" z żoną Anną, i inni, korzystałem też z informacji zamieszczonych na forum o Serbii i Czarnogórze: http://www.softlakecity.com/forum/ jak również z nieprzebranych informacji w Internecie przy pomocy "google".
Jednak Czarnogóra, mimo szczerych chęci jej zobaczenia odpadła dosłownie w ostatniej chwili, ponieważ ja wakacje spędzam od lat pod namiotem, a kempingi w Czarnogórze są bardzo mizerne, jeśli chodzi o toalety i prysznice (brak ciepłej wody) i nie spełniają niestety jeszcze moich i żony wymagań, a ponadto jak pokazałem żonie zdjęcia czarnogórskich plaż zamieszczonych w Internecie, to mimo, że są one piękne- powiedziała że na "patelnie" bez drzew i cienia nie jedzie. W "grze o wakacje" pozostały jeszcze Węgry i pobyt na jakimś kąpielisku termalnym, których tam całe mnóstwo, ale ostatecznie zostało wybrane morze i CHORWACJA.
Miejsce pobytu w Chorwacji nie do końca przed wyjazdem było ustalone-odpadła tylko Istria ze względu na sierpień (opanowana przez hordy Włochów) i najdroższy region Chorwacji.
Zdecydowaliśmy z żoną, że pobyt będzie na kempingach w Dalmacji-gdzieś na riwierze Zadar/Biograd lub na riwierze Split/Makarska - na riwierze Split/Makarska, aby spotkać się bratem, który miał tam dojechać z Czarnogóry, a na riwierze Zadar/Biograd, gdyby brat nie zdecydował się skrócić pobytu w Czarnogórze i nie przyjechać do Chorwacji.
(Ale spotkanie z bratem nie doszło do skutku, o czym będzie dalej.)
II. Dojazd (tylko do Omis i powrót na riwierę Zadar/Biograd)
Wyjazd (w tym roku po raz pierwszy od 16 lat tylko we dwoje z żoną, bo synowie pracują w Anglii) a znajomym, z którymi w poprzednich latach jeździliśmy wspólnie, Chorwacja już się po 8 latach znudziła i powiedzieli, że w tym roku nie jadą )
Wyjazd nastąpił w dniu 3.08. (czwartek) o godz.7.30 - stała trasą przez Słowację: Nowy Sącz-Piwniczna- Mniszek n/Popradem (gr.Pl/Svk)-Poprad -Zilina- Bratyslava-(450 km z tego ok. połowa autostradami) i tu zamiast na przejście Svk/H w Rajka i dalej przez Węgry na "Moson-coś tam" "wykierowaliśmy się" na przejście Svk/A w Kittsee, więc aby nie wracać, w Kittsee zatankowałem benzynę płacąc kartą w cenie 1.06 euro za litr (chyba najtaniej na całej trasie) i pojechaliśmy przez Austrię drogą nr 50 przez Eisenstadt, Mattersburg, a następnie drogą nr 61 do przejścia granicznego A/H , dalej przez Węgry drogą 87- na Koszeg, Szombathely, tu wjazd na drogę nr 87 (tej prowadzącej od Moson-coś tam) przez Kormend do przejscia granicznego H/Slo w Redics i po przejechaniu krótkim odcinkiem przez Słowenię Lendava-Mursko Sredisce, już byliśmy w CHORWACJI, na granicy wymiana 50 euro na kuny po kursie 7.15 i dalej przez Cakowec i Varażdin dotarliśmy o godzinie 20.30 do Varażdinskich Teplic - na nocleg za 100 kuna w kwaterze u "babci chorwackiej", po przejechaniu ok.700 km.
Następnego dnia o godzinie 6-tej, szybkie śniadanko, wyspani i wypoczęci, 500 m za kwaterą wjechaliśmy na autostradę A-6 do Zagrzebia (opłata 21 kun, a dalej na autostradę A-1 przez Karlovac, Bosiljevo do Splitu. W "korkowym" tunelu Mala Kapela w piątek rano "kolony (kolejki) ne ma". ale na trasie od rana nad autostradą deszcz, miejscami wręcz ulewa z "ołowianego" nieba, żadnych przejaśnień, termometry na "autocesie" pokazują temperaturę tylko +13/16 stopni (gdzie my jedziemy, czyżby do Chorwacji???).
Na jednej ze stacji INA przy autostradzie, tankuję benzynę w cenie 8 kun/litr, plącąc kartą. Dojeżdżamy szczęśliwie, choć cały czas w deszczu pod Velebit, w kolejnym tunelu lubiącym się korkować- Sveti Rok kolony ne ma, wyjazd z tunelu o godzinie 10.15 i przed oczami ukazał nam się inny świat, tzn. prawdziwa Chorwacja, morze na horyzoncie, nad głową błękitne niebo i słońce, a na termometrach autostradowych temperatura powietrza +26/28 stopni!!!
Ołowiane chmury nad Velebitem
Błękit nieba nad Adriatykiem
Thalia odpoczywa w słońcu pod Velebitem
Pod Velebitem coś żoną przegryzamy, pijemy kawkę i ucieszeni słońcem, w dobrych humorach jedziemy dalej cały czas autostradą do Splitu, droga równa jak stół, ruch niewielki, mamy pierwszy raz okazję przejechać A-1 w całości. Jedziemy do Splitu, bo ustaliśmy z bratem, że jednak spotkamy się gdzieś w południowej Dalmacji. W Splicie zjazd z autostrady, opłata za cały odcinek od Zagrzebia 157 kun. Wjeżdżamy na magistralę adriatycką, pierwszy kemping Tamaris w Podstramie , odpuszczamy-za blisko "jadranki", z drogi widać, że mały i zapełniony, jedziemy dalej ... zaczyna się.... koniec jazdy.
Wpadamy w "korek", auta w kierunku na Omis i dalej na południe poruszają się w żółwim tempie, 10 km na godzinę, 2-5 m drogi-postój, 2-5m drogi postój. Przeciwny kierunek porusza się z dopuszczalną na "jadrance" prędkością 40-60 km/godz.
Godzina po 12-tej, robi się gorąco i duszno, klimatyzacja w tym tempie jazdy prawie nie działa, ale jedziemy dalej w tym korku z nadzieją, że może zniknie, niestety nie zniknął, do Omis 20 km jechaliśmy ok.2 godz. Zmęczeni zjeżdżamy na jeden z większych kempingów w Dalmacji-kamp Galeb w Omis, ale lepsze miejsca bliżej morza zajęte i zatłoczone, namiot przy namiocie, na plaży mało drzew i leci muzyka z głośników, wolne miejsca tylko pod murem oporowym "jadranki". Zdecydowaliśmy z żoną że za takie "luksusy" nie będziemy płacić (a kamp nie należy do najtańszych). Rzut oka na góry, przez które przebiega "jadranka", widać dalej sznur samochodów jadących na południe, jest godzina 14-ta, więc zapada jednogłośna decyzja-dalsza jazda na południe w tej sytuacji nie ma sensu, wracamy na autostradę i jedziemy na riwierę Zadar/Biograd do SVETI PETAR na moru!!!
Niestety do spotkania z bratem nie dojdzie, o czym telefonicznie został poinformowany.
III. Dlaczego SVETI PETER n/m.?
Dla mnie decyzja o odwrocie spod Omisu była o tyle łatwa, że właśnie dzięki obecności na tym forum, i dzięki cromaniokowi "ZIBUSIOWI" (opisał kamp, przesłał zdjęcia) wiedziałem, gdzie zawrócić i szukać miejsca na pobyt: Sveti Petar na moru (10 km od Biogradu, 15 km od Zadaru, naprzeciw wyspy Pasman). Odwrót był też o tyle łatwiejszy, że terenie południowej Dalmacji już byłem z żoną w 2003 r. i poznaliśmy jej niezaprzeczalne uroki.
Powrót na autostradę i przejazd nią do Benkovaca bez "korka", tam zjazd w kierunku morza do Biogradu i po przejechaniu 10 km jest wreszcie tablica miasteczka Sveti Petar, jest tablica kampu Punta, więc wjeżdżamy na kamp. Kamp jest mały tzw. przydomowy, wita nas właścicielka, pokazuje dwa miejsca na postawienie namiotu , ale trochę mało atrakcyjne, te lepsze miejsca są zajęte, żona sprawdza toalety, nie najgorsze, ale "kręci nosem" co widząc właścicielka oferuje oglądnięcie innego, kilkadziesiąt metrów dalej kampu prowadzonego przez syna o nazwie Punta 2, mówi że to nowy kamp i tam sanitariaty są super i ciepła woda do mycia non-stop. Wsiadamy w auto właścicielki, jedziemy ten kamp oglądnąć, miejsce dość dobre blisko morza jest, sanitariaty nowe i czyste, cena za pobyt 15 euro/noc (2 osoby, auto, namiot, prąd) szybka decyzja - zostajemy na Punta 2, bo godzina zrobiła się 16-ta, trzeba rozbić namiot, zjeść coś ciepłego, wypić zimne piwko i rozpocząć urlop.
CDN.