napisał(a) Franz » 11.06.2012 21:25
Już od placu, na którym zostawiamy samochód, widać maleńką kapliczkę. Podchodzimy ścieżką, ale coś nam tutaj nie pasuje. Na zdjęciu w książce widzieliśmy mały gruby krzyż, a ten tutaj jest wyraźnie szczuplejszy. Owszem, ładny i bardzo pasujący do otoczenia, ale... jak to? Zmienili go? Ależ nie! Wystarczy przejść ścieżką jeszcze kawałek w stronę morskiego brzegu i jest! Mamy drugi krzyż - ten zdecydowanie jest krzyżem ze zdjęcia. Niżej, tuż nad samą wodą stoi jeszcze coś. Robimy te kilka ostatnich kroków i dopiero teraz mamy komplet. To jest właśnie źródło św. Samsona. Pierwszy raz w życiu widzę źródło tak blisko ujścia do morza. To musi być najkrótsza rzeka świata! Tak krótka, że nie doczekała się nawet nazwy.
Spędzamy chwilę przy źródle, do którego przychodzono leczyć się z reumatyzmu oraz z życiowych trosk, po czym postanawiamy odnaleźć jeszcze jeden obiekt ze zdjęcia. O nim nie wiemy nic - brak jakiegokolwiek opisu - ale nas zaintrygował. To dolmen.
Przejeżdżamy w stronę Tremazan, Kersaint, Portsall, wychodząc raz po raz z samochodu i rozglądając się po okolicy. Nic z tego. No, to jeszcze raz. Nadal bez efektu. Ja bym już machnął ręką, ale Bea postawiła sobie za punkt honoru odnalezienie dolmenu. Zaczynamy porównywać okolicę ze zdjęciem. Widać jakieś podobne zabudowania, ale pod zupełnie innym kątem. Cóż, trzeba zmienić ten kąt - przejeżdżamy kawałek polną drogą i już jest trochę lepiej. W takim razie jeszcze kawałek i już wiadomo, że to na pewno są te zabudowania. Tylko... gdzież ten dolmen?! Niedaleko stąd bawi się grupka dzieci. Przy jakimś krzyżu. Hmm... krzyż? To może i dolmen tam będzie?
Podchodzimy w tę stronę i to jest strzał w dziesiątkę! Dolmen jak żywy! Może nie jest nadzwyczajnej urody, ale wraz ze stojącym opodal krzyżem tworzą ciekawą grupę. Śmiejemy się do siebie z uwagi na ilość czasu poświęconego na znalezienie tego miejsca. Czy było warto? Po latach okaże się, że było warto - poszukiwanie tego dolmenu wejdzie do naszego słownictwa jako przykład upartego dążenia do celu. Na koniec rzucamy jeszcze okiem na zamek w Tremazan, z którego została tylko wieża. Zamek postawiono na gruzach dawnego fortu bretońskiego z VI wieku, ale i ta późniejsza fortyfikacja popadła w zupełną ruinę.
Pogodne dotąd niebo zaciąga się groźnymi chmurami, strasząc rychłą ulewą, nie pozostaje nam więc już nic innego, jak tylko znaleźć sobie szybko miejsce na nocleg. Nie tracąc czasu łapiemy jakieś rżysko - tu stanie dziś nasz hotel.