sobota 17 lipca
Należy się Wam sprostowanie.
Jakiś czas temu złożyłem samokrytykę, w kwestii rodzinnego pontonu. Że na żadnym zdjęciu go nie ma. Okazuje się, że myliłem się, jest
.
Leży sobie pod pinią i wypoczywa
.
A ładnych kilka mil morskich zrobił. Dzisiaj zawiózł nas na ekskluzywną, kameralną plażę, gdzieś tak po ćwierć ha na rodzinę wypadało
.
Dno też powyżej średniej, kaliber kamieni zbliżony do jajecznego.
Do plaży przylegał rozległy piniowy zagajnik.
Właśnie stamtąd przywiozłem sobie kilka szyszek.
Jakieś 100m od plaży zagajnik się kończył. Zaczynało się królestwo owiec.
Owiec akurat widać nie było, ale ślady po nich i owszem. Ale nie fotografowałem ich
. W głębi ujście "kanionu" okresowej rzeczki Vrżenicy. Jutro zwiedzimy go dokładniej.
Spacerek po okolicy jest miłym urozmaiceniem po trudach opalania i kąpieli.
A fotografować jest co.
Jedne kłują,
inne pachną
i zapachem swym przyciągają owady wszelakie:
żuczki,
motylki,
i szerszeniki
.
Motylek jak to motylek siądzie sobie na ten kwiatek,
to na tamten.
Dla ochłody pomacha skrzydełkami
i przy okazji przegoni kolejnego szerszenia.
Ale gorąco jest bardzo,
żegnamy się więc z górskimi widokami
i idziemy się pomoczyć.
Po drodze jeszcze dwie fotki, element przyrody ożywionej,
i element przyrody nieożywionej
a wręcz antropogenicznej.
Wskakujemy prosto w ławicę błyszczącej drobnicy.
Pod wodą jest chłodniej,
i widoki też ładne.
Tylko te skrzela jakoś nie chcą się wykształcić
A teraz zdjęcie jakiego w tej relacji jeszcze nie było.
Ostatnie zdjęcie podwodne, ale za to z jakimś przedziwnym stworem.
Szybki był, goniłem go, zdążyłem tylko fragment złapać, schował się za kamieniami i znikł.
Ale jeszcze chwilkę popluskamy się na powierzchni,
I nieodwołalnie wracamy na camping
cdjednakn