Próba kolejnej degustacji chorwackich specjałów równie nie obyła się bez przygód.
Scenariusz był w zasadzie podobny, do poprzedniego, znowu coś tam wypatrzyłam, znowu sie uparłam...
Wymyśliłam sobie bowiem, że pójdziemy na rybkę i wino do knajpki Mala Duba w Zivogosce Mala Duba, no i ok...
...pytamy gościa w sklepie, czy da radę dojść tam ścieżką wzdłuż wybrzeża, na co on, że nie... tylko cesta.
Na dźwięk słowa 'cesta' lekko zbladłam i mówię do TŻ-eta: co mi tu jakiś Chorwat będzie kit wciskał, że nie dojdziemy...
My???
My nie dojdziemy???
Po powrocie z plaży, zebraliśmy się... i w drogę. Przeszliśmy do Blato, po drodze wstąpiliśmy do Freddy'ego na lody.
Tak na marginesie, dopiero po powrocie do Polski, uświadomiłam sobie ileż razy przechodziliśmy obok chorwackiej "siedziby"
plumka... - gdybym wiedziała to wcześniej, wpadlibyśmy chociaż powiedzieć "dzień dobry"...
43.W porciku, w Blato
44.Chyba każdy ma taką, lub podobną fotkę z Cro...
45. Domki (krzywe, ale innej fotki nie mam :/)
Po lodach poszliśmy dalej deptakiem...
46. Deptak
...potem ścieżką pod górę...
47.Widok z góry
...i dalej wzdłuż wybrzeża, skąd widoki były cudne choć nieco przerażające, aż doszliśmy do bajecznie pięknej plaży.
Dlaczego widoki były przerażające (mz) okaże się na którymś ze zdjęć.
48.Rajska plaża (Velika Duba???)
49.cd
Plaża była naprawdę bajeczna, nie wiem wprawdzie jak wygląda w ciągu dnia, czy jest na niej tłoczno i takie tam..., ale w promieniach zachodzącego słońca wyglądała naprawdę pięknie...
Co innego las przy plaży, pewnie wynika to z tego, że miejsce trudniej dostępne, ale w lesie walało się całe mnóstwo śmieci... :/
Przeszliśmy obok plaży, potem obok jakiegoś baru, przy którym wprawdzie siedziało trzech mężczyzn, ale nie wyglądał na czynny...
...potem ścieżka znowu zaczęła piąć się w górę, po prawej minęliśmy pozostałości po jakimś (chyba) campingu i...
... i doszliśmy do tej nieszczęsnej cesty. Niestety kto był ten wie jak jeżdżą tambylcy i jak wygląda pobocze.
W sumie było już chyba całkiem niedaleko do celu, ale po krótkiej naradzie ustaliliśmy, że wracamy do Blato.
Podjęliśmy taką decyzję, gdyż nie uśmiechało nam się wracać "po nocy" drogą prawie bez pobocza a ścieżka, którą przyszliśmy też nie bardzo nadawała się aby wracać nią "po winie" i po ciemku...
Zrobiliśmy w tył zwrot i naprzód marsz...
Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo:
po pierwsze - widzieliśmy ślicznościowy zachód słońca
po drugie - po dojściu do Blato, kolację postanowiliśmy zjeść w Bistro Freddy, gdzie jedzonko (wbrew niektórym opiniom, jakie zdarzyło mi się czytać) było bardzo smaczne,
i gdzie poznaliśmy Franciska, który jest (naszym zdaniem) the best waiter on the world
.
Pizza z prsutem i druga z owocami morza były pyszne (a może to my bylismy tacy głodni...
), palacinki z czekoladą i leśnymi owocami jak dla mnie za słodkie, ale dzieciom smakowały.
50.Tym klifem szliśmy
51. Zachód słońca I
52. Zachód słońca II
53. Jeszcze raz plaża z góry
54.Hvar w świetle zachodzącego słońca
55. Powód dla którego widoki prócz tego, że były cudne były też straszne - czyli ścieżka, którą baliśmy się wracać po ciemku...
C.D.N
-------------------------
Pozdrawiam
Anai