C.d.
26 Maj
Jedziemy znowu wzdłuż wybrzeża, tym razem mijamy wjazd do tunelu na Podgoricę.
W Barze skręcamy w lewo, mijamy Stari Bar
i jedziemy dalej prosto w kierunku przejścia Sukobin/Muriqan. Po drodze mamy jeden nieoczekiwany postój.
Na przejściu po stronie czarnogórskiej pusto, przejeżdżamy więc szybko. Przed nami widać budowę nowego przejścia (czytałem, że jest już otwarte i teraz odprawa czarnogórska i albańska odbywa się w jednym budynku), trzeba je objechać.
Na albańskiej stronie schodzi trochę więcej czasu, m.in. na wypisywanie kwitów na samochody bez których ciężko potem wyjechać z Albanii.
Dojeżdżamy szybko do Szkodry, przejazd przez drewniany mostek i skręcamy w prawo na Durres. Przed nami stacja na której tankowałem kilka lat temu, i pomyśleć, że wtedy nie było w tym miejscu nawet asfaltu.
Droga prosta o dobrej nawierzchni, więc można trochę podgonić.
W pewnym momencie, po lewej stronie widać rozpoczętą budowę dodatkowych dwóch pasów, kiedyś będzie tu autostrada. Szybko docieramy do Fushe-Kruje. Tutaj zjeżdżamy z głównej drogi i jedziemy do Kruji. Zaraz za miastem kończy się asfalt, na szczęście tylko na chwilę i dalej pod górę do samej Kruji jest już dobra nowa droga.
Fushe-Kruje
Kruja
Podjeżdżamy w zasadzie pod samą twierdzę bohatera albańskiego Skanderberga. Płacimy za parkowanie 4 euro za dwa samochody i wchodzimy do restauracji zaraz obok na obiad. Jedzonko jak to w Albanii bardzo dobre no i cena jest przystępna. Płacimy w euro, nie mamy jeszcze leków. Z restauracji idziemy oglądać twierdzę Skanderberga. Na jej terenie wybudowane jest imponujące muzeum, zaprojektowane przez córkę Hodży. Niestety w środku nie byliśmy, od 13 do 16 mają przerwę. W każdym razie gdyby to kogoś interesowało to wstęp kosztuje 200 leków czyli ok. 2 euro.
Z zamku idziemy obejrzeć zrekonstruowaną uliczkę handlową ze sklepikami z wyrobami ludowymi i pamiątkami. Turystów jest bardzo mało i od sprzedawców trudno jest się odpędzić, ceny w poszczególnych sklepikach różnią się od siebie znacznie. Kupujemy w końcu koszulki, widokówki, kubki i popielniczkę w kształcie bunkra.
Z Kruji wracamy się na główną drogę i jedziemy dalej w kierunku Durres, kawałek nawet autostradą z Tirany.
Durres, szczególnie tereny przy morzu to jeden wielki plac budowy, przy plaży i drodze powstaje blok przy bloku. Budują też autostradę w kierunku Rrogozhine. Nie wyobrażam sobie spędzić tutaj wakacji. Wiem, że wczasy tutaj ma w ofercie nawet jakieś polskie biuro podróży.
Od Rrogozhine prawie do samego Fier jest już autostrada, co prawda bez pobocza, ale jest.
A tu ciekawostka, nie ma rozjazdów tak jak u nas, są za to ronda.
W Fier w Raiffeisen Banku wybieramy pieniądze z bankomatu. Z Fier do Vlore jest już droga dużo gorszej jakości, z tym, że autostrada Fier-Vlore jest już w budowie. Nie jest jednak tak żeby nie można było przejechać. Taki zniszczony asfalt jakiego u nas pełno. Tylko kilkaset metrów wygląda tak.
Po drodze jest kilka stacji z lpg, mogę więc zatankować. W ogóle w Albanii stacji lpg jest pełno, cena to w przeliczeniu jakieś 2 zł za litr.
Dojeżdżamy w końcu do Vlore (lub Vlory chyba tak i tak jest poprawnie).
Jeszcze 12km i dojeżdżamy do Radhime z
Hotelem Regina, gdzie mamy zarezerwowane dwa najbliższe noclegi. Za pokój 2+1 ze śniadaniem płacimy 30 euro za noc.
Ja pisałem do nich na maila:
adres e-mail widoczny tylko dla zalogowanych na cro.pl, należy wystrzegać się pośrednika Edialtour, Oni operują zupełnie innymi cenami.
W hotelu początkowo mamy problem bo obsługa rozmawia tylko po albańsku, ewentualnie włosku. Na szczęście dzwonią i przyjeżdża Pan z którym kontaktowałem się po angielsku
w sprawie rezerwacji. Upał jest wprost niemiłosierny i z radością przyjmujemy od personelu pomoc we wniesieni naszych walizek, a jest ich niemało. Całe szczęście pokoje są klimatyzowane. W hotelu jest czysto, schludnie, generalnie za tą cenę hotel wart polecenia.
Wieczór spędzamy na plaży przy zakupionym we Vlorze miejscowym serze i winku.
CDN