napisał(a) LRobert » 01.06.2010 17:17
Weldon jeśli idzie o podobieństwa miast pewnie masz rację. Widać ile straciliśmy przez wojnę
Lidia ludzie nadal biegają w dużych ilościach a na kwiatki po prostu trochę za wcześnie. Było już widać przygotowane miejsca pod kwiaty.
To jeszcze ważne zdjęcie. Palmiarnia o ile dobrze pamiętam. W środku dużo różnech ciekawych roslinek.
Jeśli idzie o jazdę po Budapeszcie to bez problemu. Oekotel jest 15-17km od centrum. Do kolejki lub metra też trzeba kilka kilometrów dojechać więc i tak trzeba ruszyć samochód. Parkowanie w centrum w dni robocze płatne/parkometry lub parkingi strzeżone albo centra handlowe - też płatne/, w święta na ulicach bez opłat. My jeździliśmy w dni wolne więc ruch był mniejszy. W dzień pracujący - poniedziałek też nie było problemu, trochę wiecej samochodów, ale nie gorzej niż jazda w Warszawie.
Wrócę do normalnych wielkości zdjęć.
Wiedeń dzień II.
Dodatek z zoo. Naćpany koala.
W drugi dzień w planach zwiedzanie centrum i i wesołe miasteczko na Praterze. Zobaczymy jak się uda. Tradycyjnie podróżujemy kolejką i metrem. Docieramy do centrum.
Jak widać na obrazkach do centrum dotarliśmy. Pospacerowaliśmy uliczkami. Dotarliśmy nawet przed dom Mozarta, tam jest jego muzeum, ale akurat tego muzeum nie zwiedzaliśmy. Najważniejsza tego dnia była wizyta w kawiarni i spotkanie z tortem Sachera. W bocznej uliczce trafiła się nam fajna kawiarnia. Wprawdzie nie dla wszystkich starczyło Sachera, ale i tak było miło. Kawiarnia 28 Euro. Zrobiliśmy tego dnia też zakupy w sklepie - czekoladki. Na obiadek było typowo austriackie jedzenie - Pizza 22euro.
Ten dzień był mocno męczący. Odwiedziliśmy też muzeum. Spora kolekcja zabytków egipskich. Bilety do muzeum 20Euro.
Udało nam się obejrzeć wystawę malarstwa Arcimboldo - to ten gość co malował twarze z warzyw, owoców, roślin, zbóż a czasami nawet zwierząt. Nawet dzieciom się spodobało, ale były zmęczone.
No i teraz mnie olśniło.Pierwszego dnia po oglądaniu pałacu i zoo pojechaliśmy jeszcze na Prater. Mieliśmy ochotę na golonkę i
ale dziki tłum skorygował nasze plany. Były festynyi i jakieś koncerty. Mnóstwo ludzi. Nie mieliśmy szansy na znalezienie miejsca przy stoliku i zjedzenia golonki. To takie małe uzupełnienie poprzedniego dnia.