9 lipca - sobota
Obudziłem się jakoś przed Rajką.
Dalej przejazd drogą 86 - bardzo sprawnie, nowy asfalt, mały ruch, wahadła w ogóle nie uciążliwe.
Niestety coś niepokojącego zaczyna się dziać z autem.
Znikają wolne obroty. Na luzie auto zdycha i koniec.
Dalsza jazda polega na sprawnym operowaniu nogami - prawa cały czas na gazie a lewa obsługuje sprzęgło i hamulec.
Ponieważ zbliżamy się do Csorna to zapada decyzja, ze damy odpocząć opelkowi a i sami nabierzemy sił posilając się
w znanej wszystkim knajpie.
Stajemy na wczesny obiadek. Na głodnego źle się myśli...
Posiłek smaczny, piękne słońce, ciepło tylko te obroty...dalej nie jest dobrze.
Możemy szukać tu warsztatu, dzwonić do asiastance albo...decyduję, że jedziemy.
Jest dopiero wczesne południe, zadzwonić po pomoc zawsze zdążę a znając (poprzednie) dziwne zachowania opelka
można liczyć na cudowne ozdrowienie.
Kłopoty towarzyszą nam praktycznie do samego Redics.
Ale cały czas jedziemy więc nie liczac stresu Marty nie ma tragedii.
Po przejechaniu przez granicę HU/SLO praca silnika powraca do normy.
Oto spodziewany cud.
Oto opel właśnie.
(dziwne zjawiska się w nim zdarzają - czasem np. nie wiadomo dlaczego elektryczne szyby nie działają...)
Przejazd przez Lendavę i dobry zjazd z ronda (żeby ominąć autostradę) to przysłowiowy pikuś i już za chwilę wita nas
pogranicznik w Mursko Sredisce:
- Dobar Dan
- Dobar Dan.
- Holiday?
- Yes, vacation.
- OK.
Jest godzina 15, przejechanych 1 157 km.
Witaj Chorwacjo!
c.d.n.