poniedziałek 12 lipca
To chyba miała być nagroda za wytrwałość w snurkowaniu, w końcu zobaczyliśmy naszą pierwszą rozgwiazdę
( i do tego ostatnią
)
Niby nieruchoma, a w ciągu kilku minut potrafi schować się pod kamieniem.
Po sesji foto wywiozłem ją w spokojne miejsce, daleko od ludzi.
Leżę sobie pod oliwką,
na dowolnie wybranym boku...
i trochę się boję, że dostanę kamieniem w głowę.
To miało ze 4m długości i zwisało sobie swobodnie. Wiecie może jak ta roślina się nazywa?
Przywiozłem do Polski 2 gałązki i chyba się ukorzeniły. W każdym razie nadal są zielone. Czerwoną "cresową" ziemię też dla nich przywiozłem.
Jeśli się martwicie o aparat podwodny, to mogę was uspokoić. Działa
Takim czymś to można pływać
Właściciel codziennie manometrem sprawdzał ciśnienie.
Normalnie schować się za tym można
Dziś, bez żadnych przeszkód wyjeżdżamy z campingu i jedziemy do Veli Losinj. Kiedyś (w XIV w.) Veli Losinj był większy od Mali Losinj . Teraz jest odwrotnie.
Samochód zostawiamy na parkingu i wykorzystując każdy kawałek cienia wędrujemy w kierunku morza.
Dochodzimy do kościoła Najświętszej Maryii Panny. Kościół pobudowano w XVI w. a przebudowano, w stylu barokowym, w wieku XVIII. We wnętrzu wiszą obrazy ze szkoły Tycjana.
Mam słabość do chorwackich dachówek.
Na wypadek pirackiego napadu, w XV w., wybudowano w Veli Losinj basztę obronną. Teraz mieści się w niej miejskie muzeum.
Moim skromnym zdaniem Chorwaci są mistrzami w rozwieszaniu kabli elektrycznych, w każdym możliwym miejscu.
Nabrzeże, port, kościół, pięknie jest w Veli Losinj.
Barokowy kościół św. Antoniego zbudowano w XVII w. na ruinach wcześniejszego. We wnętrzu, bogata kolekcja obrazów ze szkoły Tycjana.
Obok stoi campanilla- dzwonnica z XV w.
Gdzie się nie spojrzy, aparat sam wędruje do oka.
Widokami można nasycyć nie tylko oko..
W końcowych latach XIX w. Veli Losinj "odkrył" habsburski arcyksiążę Karol Stefan, który spędzał tam wakacje. Oczywiście za arcyksięciem do miasteczka ciągnęło austriackie "towarzystwo". Można zaryzykować też tezę, że Karol Stefan był jednym z pierwszych cromaniaków z ziem polskich, wszak urodził się i zmarł w Żywcu. Jego żona Alicja Elżbieta była matką (z pierwszego małżeństwa z Ludwikiem hr. Badenim) przyszłego charyzmatycznego kapłana; dominikanina, ojca Joachima Badeniego. Ojciec Joachim zmarł w Krakowie 11 marca 2010 roku w wieku 98 lat. Ojciec Badeni wiele lat mieszkał w poznańskim klasztorze o.o. dominikanów. Dawno, dawno temu byłem tam ministrantem. Służyłem mu do mszy.
Mam nadzieję, że mi wybaczycie tą historyczną i osobistą dygresję. Na dziś muszę kończyć. Jutro spróbuję skończyć wycieczkę po Losinju.