Rycerzowa i Muńcuł. 28 listopada 2009.
Scenariusz podobny jak przed tygodniem. Pobudka 4:25 i pociągiem do Rycerki. Czerwonym szlakiem przez Hutyrów, Mładą Horę na Rycerzową (cztery godziny). Powrót zielonym szlakiem przez Wiertalówkę, przełęcz Kotarz, Muńcuł, polanę Bednarzówkę do Ujsół. Cztery kilometry asfaltowania do Rajczy i pociągiem 15:00 do Bielska. W domu jestem na Telexpress...
Kilka zdjęć z trasy, która jest o niebo ciekawsza, aniżeli szlak czerwony na Wielką Raczę ze Zwardonia.
Oczywiście metorolodzy zrobili mnie w konia i zamiast obiecanego słońca, niebo było zasnute chmurami.
W tył zwrot po prawie dwóch godzinach marszu.
Nie jestem tutaj sam. Znalazłem towarzysza, co z tego, że bezdomny...
Dwie godziny z okładem i docieram do Mładej Hory. Dużo starej zabudowy.
Docieram do skrzyżowania z Marszałkowską...
Mało nie kończąc swego nędznego żywota pod kołami tramwaju... zwanego pożądaniem
Jest i skrzyżowanie w dodatku bez świateł... Przede mną godzina ostrej jazdy pod górkę...
Las się zagęszcza, atmosfera także. Mam wrażenie, że jestem obserwowany, a drzewa mają oczy...
Jest coraz bardziej posępnie. Nie odwaracając się za siebie gnam na przód.
Omijam resztki październikowego śniegu, by nie zostawiać po sobie śladów...
Z ziemi wystają zamarłe i porośnięte dziwne stwory...
Jeszcze kilka kroków, a raczej susów i ufff.... wychodzę z tego lasu. Patrzę w lewo na drogę powrotną... znowu przez las!
Wszelkie polany i hale, to jest to, co lubię najbardziej.
Jest i bezpieczne schronienie bacówka PTTK, nie korzystam, nie wchodzę, nie mam potrzeby.
Czas wracać. Śniadanie zjem po drodze. Po wyjściu z lasu na hali w dole widziałem jakieś szałasy. Jeszcze rzut okiem w kierunku Wielkiej Rycerzowej (IMiGW dziękuję!!!!)
Jest i pasterski szałas i wyśmienite miejsce na śniadanie.
Czas ruszać dalej i zagłebić się w tajemniczy las...
Już na wejściu czuje się otaczającą martwotę tego miejsca
Oznaczenia, które chce zabrać czas...
Znowu robi się cierpko w ustach i z ciarkami na plecach. Na przełęczy Kotarz jestem już w 100% pewny, że "Zły" opanował to miejsce, pokazując mi wręcz swoją Twarz...
Przede mną teraz główne wzniesienie. Jeszcze nigdy nie gnałem tak pod górę. Bardzo szybko osiągając alejkę w buczynach...
Dla podniesienia jeszcze i tak panującej grozy spotykam dwóch Czarnych Jeźdźców ... nie interesują się mną. Szczególnie ten drugi.
Ufff... wychodzę z lasu. Muńcuł przede mną. Las za mną.
Sam szczyt 1165 m.n.p.m.
Znajomy widok przyjaznego Beskidu Śląskiego pozwala mi zapomnieć o sześciu godzinach spędzonych w TYM miejscu. Teraz szybko w dół stromym szlakiem by zdążyć na pociąg.
Ostatnie zdjęcie nad doliną Danielki.
Na dole w potoku przemywam ręce i twarz. Co za ulga. Jestem w Ujsołach.
Do Rajczy okołó czterech kilometrów, mam trochę czasu.
Kiedy już siedzę na dworcowej ławczce, niebo odsłania swój błekitny kolor a słońce rozgrzewa moje przewiane i mokre kończyny... Super! Tylko siedem godzin za późno...
Szczęśliwi, którzy pójdą jutro.
Pozdrawiam
Interseal M.