Witam Wszystkich Forumowiczów serdecznie .....
Poświęcie 10 minut i pozwólcie się zaprosić do mojego domu na kieliszek "gruszkowacza" bo chcę Wam opowiedzieć czym dla mnie jest Chorwacja ...... siądzcie wygodnie - sofa jest duża , wszyscy się zmieszczą. Częstuję na "dzień dobry" likierem gruszkowym przywiezionym z ostatniego pobytu na Istrii.
Ten kraj jest mi bliski. To kraj mojej pierwszej podróży za granice było to w czasach gdy nazwa "Chorwacja" była jedynie na starych mapach. Jechało się tam wtedy kilka dni, niewiele pamiętam z wyjątkiem "polskiej strefy" na kempingu Funtana koło Porecia. Ale wiem że już wtedy pomidory pachniały inaczej niż w naszym kraju, arbuzy miały smak ktory cieżko znaleść w lubenicach z naszych marketów.
Juz wtedy , 20 lat temu Poreć miał piękną starówkę - tak odmienną od miast i moim kraju. I gałki lodów kupowanych przy nabrzeżu były dużo większe .....
Los rzucił mnie do Chorwacji znowu po 20 prawie latach. Tym razem w ukochanym mężem w podroż poślubną. Można by to nazwać właściwie poślubnym maratonem ( i mam tu na myśli akurat zwiedzanie ) ....
Zakochałam się - na nowo po tylu latach - mowią że druga miłość jest dojrzalsza i trwa dłużej. Pewnie sporo w tym prawdy .....
Pobyt rok temu i jego kontynuacja w tym orku na Istrii "zaowocował" - megabajty fotek, albumy , wspomnienia. Przeżycia, maleńkie kadry mojego życia zapisne w pamięci z Chorwacją w tle.
Te, ktore zostaną ze mną zawsze: zachwyt Plitvicami i kolor turkusowej wody tamtych jezior, widok maleńkich kwiatków ziemowita znalezionych przy drodze na Biokovo, delfin skaczący ponad wodę przy wyspie Cres, szorstkie kamyki na plażach Rabacia ...... wreszcie urokliwe knajpki w których trzeba pamiętać że do frytek podadzą mi "kruch" o ile nie poproszę od razu "kruch ne" ....wiele , wiele innych ....
Stało się coś dziwnego, może nawet magicznego ...... po powrocie z urlopu ten kraj nadal jest we mnie. Codziennie patrze na duża fotografię plazy na Cresie w salonie ( właśnie nad nią "siedzicie") ....i tesknię. Tęsknię na tyle że chce znowu tam pojechać. Wyciagam z szafki chorwackie wino i smakuję jego cierpki smak - to Teran przywieziony z Humu ... i znowu tęsknię.
Życie z Chorwacją w tle dla mnie toczy się dalej tu w Polsce. Lubię gotować - czemu więc nie gotować "po chorwacku". Robiłam raz z przyjaciólmi taki obiad - była ryba, mięsko, typowe dodatki. Posmakowałam ajvaru skrzętnie przywiezionego "na zapas" ..... obejrzałam fotki z ich urlopu. Chorwacja przyjechała na chwilę do mnie ...... Tęskniłam wtedy mniej.
Czym dla mnie jest życie tu z nią obok ?
To stos przewodników ( niby każdy taki sam a jednak nie do końca ).
To drobne pamiątki , może i kiczowate ale moje - t-shirt z napisem Croatia, mapa Plitvic wałęsająca się w szufladzie biurka. To owoc granatu zerwany na Hwarze i zaszuszony. To wreszcie wazonik stojący w łazience na półce ....ma konika morskiego i i napis "hrvatska". Chodze po domu i na każdym kroku widzę że jestem blisko ....
Czego blisko ? Ciężko to określić bo to nie konkretna osoba, nie miasto ktore mi się podobalo .... to całokształt.
Coś to sprawia że chce tam wrócić, pojechać znowu, przywieść kolejny widoczek który powieszę na ścianie, nawet gdy ktoś uzna że to głupie .....
Idę do kuchni ..... upiekę kolby kukurydzy i podsmażę cukinię i bakłażana żeby Was poczęstować ......
Aneta
p.s. poprawone literówki