
Przychodzę z kolejną częścią!
Popijając piwo Karmi wracam wspomnieniami do tych słonecznych, miłych chwil w Chorwacji. Myślę sobie o wyspie Ciovo, chyba nie ma tam jakichś konrketnych atrakcji, o których można opowiadać, ale plaża Labadusa Strand(Okrug Gornji) była naprawdę piękna!
Duże kamienie, brak większych tłumów, parking całkiem blisko (o dziwo udało nam się trafić na jakiś bezpłatny). I ta błękitna woda!
Panorama też niczego sobie, widać drugi koniec wyspy i odległe (lecz nie tak bardzo) dalmatyńskie wzgórza, prowadzące już w kierunku masywu Biokovo.
Tak można żyć, prawda? Na tej plaży poleżeliśmy jakąś godzinkę, ze dwie może popływaliśmy i musieliśmy ruszać dalej.
Opuszczając wyspę mogliśmy podziwiać piękne widoki. Trzeba przyznać, że Ciovo jest dość wyboiste. Mając auto jest ok, ale gdyby tak chodzić na nogach po wyspie...to na pewno człowiek zrzuciłby kilka kilogramów

Jakąś niecałą godzinę po opuszczeniu Ciovo, dojechaliśmy do Splitu.
Spore miasto, większe niż Zadar, który odwiedziłam dwa razy. Wciąż chorwacki lecz z europejskim akcentem. Zameldowaliśmy się w naszym apartamencie tj. kawalerce w jednym z wieżowców na ulicy Branka Simica. Z parkingiem był problem jak w Krakowie, ni ma gdzie stawać

Obudzeni wieczornym skwarem (klima była, ale mroziła więc wyłączyliśmy i poszliśmy spać dalej) zdecydowaliśmy, że pójdziemy na wiezorny spacerek.
Tak prezentowała się plaża Trstenik nocą. Całkiem urocza, prawda? Księżyc i Jowisz też wyglądali tego wieczoru całkiem spoko

Na tej plaży pożarliśmy się po raz pierwszy w życiu. Na zawszse pozostanie w mojej pamięci...

Kolejnego dnia poszliśmy zobaczyć centrum miasta. A raczej po prostu stare miasto. Niestety część zdjęć z tego wyjazdu przepadła więc wrzucę to, co pozostało. Oczywiście zachwyciła mnie aleja z wysokimi palmami. Jak ja kocham te drzewa! To najwsapanialsze drzewa tego świata!
Wąskie ulice (nie jest to Vrbnik, ale szeroko też nie jest) i wyśmigane płytki. Jak dla mnie typowy obraz Chorwacji. W Zadarze na takich właśnie chodnikach fiknęłam kozła jakieś kilkanaście razy

Tu już troszkę szerzej
Łazimy, oglądamy, podziwiamy.
I tak przez conajmniej godzinę. Ale jak wiadomo przez godzinę nie zobaczymy zbyt wiele.
Tylko, że jest tak gorąco, że naprawdę mamy dość. Stary rozpływa się, a ja go zeskrobywać ze splitskiej ziemi nie chcę więc zawijamy się i szukamy jakiejś plaży poza naszą "przydomową".
Wybieramy "Kupaliste Prva Voda". Zaraz obok Spinut Marina. Musimy jechać na północ, przed nami rozpościera się widok na piękne wzniesienia.
Udało nam się zaparkować za darmo! Cieszymy się i idziemy nad wodę. Zabieramy nasz ponton i planujemy chwilę popływać, a potem powiosłować troszkę dalej od plaży.
Pogoda się psuje. Nadchodzą chmury. Jednak jak to w Chorwacji, wciąż jest gorąco i można śmiało plażować. Deszcz nie pada, jest git!
Nie jest to najpiękniejsza plaża na jakiej byłam, wręcz jakoś nie zachwyca. Ale mam fajny widok na wzniesienia i różne wodne jednostki.
Taki to mogłabym mieć!
A tutaj coś wojskowego. Prezentuje się groźnie!
A wiecie jakie widoki miał mój stary? Nagle wstaje mówi do mnie, że on to musi nogi przeprostować. Kręci się jak g*wno w przerębli, po paru minutach odwracam się i zerkam na niego. No cóż, z pozycji stojącej lepiej widział dwie młode kobiety opalające się topless


Próbuję udawać lekko obrażoną. Jak to tak na pierwszym wyjeździe się nie powstrzymać od patrzenia na inne piersi?! Ale długo tak nie mogę. Popołudniu słońce wychodzi zza chmur, kocham ten kolor nieba i na mojej twarzy gości uśmiech. Żaden chłop mi tego nie zniszczy! Tak czy siak stary ponosi karę, płyniemy pontonem i "mnie bolą ręcę" więc macha wiosłami jakby chciał wygonić pietruszkę z rosołu (żeby nie było, ja natkę kocham i zjem tyle ile mi jej ktoś poda


Odpływamy coraz dalej od brzegu. On coś tam pod nosem gada, że wcale przecież nie patrzył,że jest ze mną i takie tam, a łydki go bolały od pływania i musiał rozchodzić. Jasne, jasne, wiosłuj.
Widok na ten las pod parkiem Marjan jest śliczny.
Wracając z plaży udaje mi się trafić podejście do lądowania na lotnisku w Splicie. Kocham samoloty i lotnictwo, kilka lat temu byłam jeszcze związana z tą branżą zawodowo. Wciąż tęsknie i pewnie kiedyś jeszcze wrócę, bo to moje miejsce na ziemi!
Po plażingu jedziemy kupić coś do jedzenia, wybieramy Lidla, bo jest po drodze. Kolacyjka, prysznic i wychodzimy na przydomową plażę pooglądać zachodzące słońce.
Jest naprawdę ładnie i uroczo. Jeśli oczy mnie nie mylą, widać trochę wyspy Brac, trochę Solty i jęzor Ciovo.
Czas wracać do domu i trochę odpocząć. Żegnamy plażę Trstenik i wracamy. Trzeba zregenerować się przed kolejnymi dniami tej przygody!
Dziękuję za uwagę i zapraszam na dalszą część relacji, która pojawi się wkrótce.
W dalszej części to ja będę podziwiać przystojnych panów!
