11 dzień (12.09.2007r.)
Dziś poranek wita nas ładna pogodą.
Idziemy po produkty na śniadanko
Słońce grzeje mocno, ludzi mało..zresztą jak co dzień..wydaje się, że we wrześniu Orebic już jest bardzo opustoszały ..
Dla mnie to dobrze, gdyż lubię ciszę i spokój
Śniadanko obowiązkowo na tarasie..
Ok.południa ruszamy na Korcule.
Wybieramy prom osobowy, który zawiezie nas do punktu docelowego.
Dziś żałuje, że będąc tak blisko nie popłynęliśmy z autem zwiedzać wyspę Korcule.
No cóż jest pretekst, aby znów tam wrócić
Płyniemy promem zaledwie kilkanaście minut, w końcu to niewielka odległość
Wieje delikatny wiatr, aż żałuję ze nie wzięłam sweterka
W oddali widać już mury miasta Korculi, wygląda to dość imponująco..rzeczywiście z daleka Korcula może wyglądać jak mały Dubrownik
Zbliżających się do Korculi witają potężne obronne baszty z XV w. i sylwetki zabytkowych kościołów oraz patrycjuszowskich pałaców.
Dopływamy do miasta, wchodzimy przez bramę i naszym oczom ukazują się wąskie i bardzo klimatyczne uliczki.
Stare Miasto Korcula przypomina kształtem szkielet ryby(wyraźnie widać to z lotu ptaka
Wchodzimy coraz bardziej zachwyceni.
Korcula jest bardzo klimatyczna, bardzo mało ludzi, co jakiś czas przemknie kot..ku mojej radości jest tu bardzo dużo kotów
Chcemy zobaczyć najcenniejszy zabytek miasta - gotycko-renesansowa katedra Sv. Marka (św. Marka) budowana z przerwami od XIV do XVI w. Zachwyt budzi zwieńczona kopułą biała dzwonnica z koronkową loggią, portal główny oraz wystrój wnętrza kościoła. W świątyni można oglądać dzieła J. Bassana, G. Belliniego Tintoretta,
Oglądamy też kościołek Sv. Petra (św. Piotra) i Pałac Opatów ze skarbcem.
Dużo tu pięknych zabytków, które można na spokojnie podziwiać i wtopić się w życie tego jakże urokliwego miasteczka.
Spacerując zacienionymi uliczkami jest mi tak dobrze
Wieje lekki wiatr...upał nam tu niestraszny
Dochodzimy też do domniemanego Domu Marka Pola, z wieżyczką i wąskim podwórzem, w którym wedle miejscowej tradycji w 1254 r. przyszedł na świat ten największy podróżnik średniowiecza.
Jednak w tej chwili jest przerwa na sjestę więc nie obejrzymy go.
O Korculi nie będę się rozpisywać, bo było już dużo informacji na forum na jej temat.
Jest bardzo gorąco ok.35st..postanawiamy coś zjeść..Będą to mule w białym winie.
Danie dość sympatyczne, jednak z owoców morza mule mi chyba najmniej smakują...
W konobie koczuje rasowy kotek na jakieś resztki, ale ma sroga minę, że aż się go boję
Nie nawiązuję z nim kontaktu, dostaje kawałek bułki i tyle
Obsługa za to tragiczna, a ceny maja niestety wysokie....nawet nie myślimy zostawiać im napiwku..okazuje, że sami sobie go wzięli nie zostawiając nam reszty..i nie było to mało..jestesmy bardzo niemile zaskoczeni...czujemy się oszukani.
Był to nasz najdroższy obiad w Cro...eh..no cóż..przez chwilkę nawet posuł się nam nastrój i odczucia co do Korculi..jednak za chwilkę przechodzi i idziemy upajać się pięknymi widokami
Idziemy przejść się wzdłuż wybrzeża, siadamy na ławeczce oglądając Korculę w całej okazałości...Wygląda pięknie wśród granatu Jadranu i promieni słońca
W wodzie mnóstwo jeżowców...
Spacerkiem dochodzimy do jakiejś dzikiej plaży, gdzie ku naszemu zdziwieniu spotykamy parę nastolatków..dziewczyna jak ja Pan Bóg stworzył pływa sobie w dość przezroczystej wodzie i wcale się nie peszy naszą obecnością..my chyba bardziej..
Robimy w tył zwrot, aby młodzieży nie przeszkadzać i udajemy się z powrotem w stronę staróweczki..chciałam zaznaczyć, że przez cała drogę towarzyszy mi piękny kocur..jest taki kochany, miauczy i spaceruje koło mojej nogi
Nawet nie daje się skusić dwójce Anglików, którym tez chyba przypadł do gustu
jest mi wierny
Do tej pory go pamiętam..kochany kotek
Obserwujemy życie w miasteczku, które wydaje się takie spokojne i smętne...
Chłopcy grają w piłkę, dziewczynki bawią się kamykami...
Wydaje mi się jakbym była na końcu świata...brak turystów i te stare zabytki pozwalają wczuć się mocno w klimat miasteczka i natury
Miasto jest piękne i warte zobaczenia.
Po kilkugodzinnym pobycie czas wracać... Zbliża się wieczór, a my jesteśmy już zmęczeni kilkugodzinnym zwiedzaniem w pełnym słońcu
Prom przypływa o czasie, kilkanaście minut i znów jesteśmy w Orebic