Niedawno skończyłem wrzucać relację z ubiegłego roku, a już przyszło do tegorocznej Czas szybko leci, szkoda, że najszybciej właśnie na wyjazdach
"Gdzie pojechać latem w tym roku"? - to pytanie pojawia się zawsze pod koniec zimy lub na początku wiosny. Pewny był kierunek - południowa Europa. A konkrety? Krystalizowały się w kolejnych miesiącach i tygodniach. W końcu wymyśliłem objazdówkę. Bez jednego czy dwóch krajów, na których się skupimy, ale wiele różnych. Po raz pierwszy od dekady będzie żadnego nowego państwa, ale uzupełniamy braki w tych, które już mniej lub bardziej znamy.
Postanowiłem wyjazd zacząć symbolicznie od wielkiej wody - mojej ulubionej europejskiej rzeki, czyli Dunaju. Po dwóch godzinach tłuczenia się słowacką autostradą odbijam w przygraniczną dzielnicę Bratysławy - Čunovo (Dunacsún). Na jej końcu znajduje się imponujący zespół konstrukcji rzecznych.
Parkujemy przy górnej zaporze zbiornika wodnego Gabčíkovo - Nagymaros. Jego historia jest równie burzliwa jak stosunki słowacko-węgierskie.
Budowę wspólnego, międzynarodowego kompleksu uzgodniła jeszcze Czechosłowacka Republika Socjalistyczna oraz Węgierska Republika Ludowa. Miał on wyeliminować powodzie oraz dostarczyć taniej, naturalnej energii elektrycznej obu państwom, a także poprawić żeglowność na tym odcinku. Początkowo planowano, iż będzie się składał z kanału o długości 30 kilometrów doprowadzającego wodę do zapory w Gabčíkovie oraz drugiego zbiornika wyrównawczego w odległym o 100 kilometrów Nagymaros.
Prace rozpoczęto w 1977 roku. W latach 80. zostały spowolnione wskutek problemów ekonomicznych oraz rosnącego po węgierskiej stronie ruchu przeciwników zbiornika. Ostatecznie w 1988 lub 1989 Węgrzy zaprzestali budowy swojej części: uznano, że ogromne tamy spowodują klęskę ekologiczną, a społeczeństwo powszechnie kojarzyło je z wielkimi konstrukcjami socjalizmu powstałymi bez racjonalnego finansowego uzasadnienia.
Po stronie słowackiej prace były znacznie bardziej zaawansowane i władze stanęły przed ogromnym problemem, co robić dalej. Rozważano m.in. wyburzenie wszystkiego co już powstało, ale ostatecznie zdecydowano się na samodzielne dokończenie przy jednoczesnej zmianie projektu, aby zastąpić nieistniejącą część węgierską. Po rozpadzie Czechosłowacji zajęła się tym niepodległa Słowacja.
Sprawa trafiła m.in. do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości, ponieważ Węgrzy protestowali przeciwko kontynuacji stawiania zbiornika, ale sąd przyznał rację Słowakom. W 1997 roku zaporę otwarto. Podobno obawy o klęskę ekologiczną nie potwierdziły się, odcinek Dunaju aż po granicę austriacką stał się bezpieczniejszy dla żeglugi, a młode państwo słowackie zyskało swą największą elektrownię wodną.
Zapora w Čunovie z lotu ptaka.
Działają tu dwie elektrownie wodne - większa o mocy 24 MW i znacznie mniejsza 1 MW. Na wschodnim brzegu, na sztucznym cyplu, otwarto muzeum sztuki nowoczesnej - Danubiana. Nie jesteśmy zwolennikami tego gatunku artystycznego, więc zerkamy tylko z zewnątrz, a próbkę zgromadzonych eksponatów widać w ogrodzie.
Kilkaset metrów dalej działa centrum sportów wodnych ze sztucznym torem do kajakarstwa górskiego. Ćwiczy tu słowacka kadra (odnosząca w tej dyscyplinie duże sukcesy), odbywają się zawody międzynarodowe, m.in. Mistrzostwa Europy (dwukrotnie) oraz Świata (w 2011).