Re: Z Dunaju do Balatonu. Z Balatonu nad Adriatyk i Siedmiog
W
Aurel Vlaicu znajduje się mój ulubiony rumuński kemping: ulokowany za dawnym domostwem, nieprzesadnie wypucowany, z widokami na góry oraz okoliczne pola.
No i jest mały basen! Po przyjeździe postanawiam wieczorem schłodzić się w wodzie... Jako, że nikogo innego nie ma, to wskakuję na waleta. Pływam sobie i pływam, aż przychodzą dwie dziewczyny, chyba Brytyjki. Gadają między sobą i nagle przerywają, zapewne zobaczywszy, iż nie mam majtek
. Najpierw szok, potem niedowierzanie i głupie śmiechy... Ostatecznie odważyły się wejść do basenu, ale trzymały się swojego kąta, bojąc się przybliżyć
.
Kemping założyli i prowadzą Holendrzy. Jeden z nich, starszy facet, pyta się skąd przyjechaliśmy.
- Ooo, to taki duży wyjazd po Bałkanach i Rumunii - mówi. - Bo wiecie, Rumunia to nie Bałkany, w Holandii ludzie to mylą.
"Nie tylko w Holandii" - pomyślałem
.
Na wsi działają trzy sklepy oraz spelunka, gdzie zbiera się młode towarzystwo, zwłaszcza, jeśli akurat w telewizji puszczają jakieś mecze.
A tymczasem wakacyjny wyjazd nieubłaganie zbliża się ku końcowi. W kalendarzu 18 sierpnia, dziś musimy opuścić Rumunię. Rano postanawiam jeszcze pobiegać po okolicy. Przyjemną wyprawę na łąki przerywają mi cztery ogromne psy pilnujące farmy rybnej: są bardzo przyjacielskie, ciągle trącają mnie łapą i żądają zabawy, ale nie mam pewności, czy w razie odmowy nie strzeli im coś złego do głowy, więc wolę się wycofać
.
Po spakowaniu podjeżdżamy pod miejscowy kościół. Prawdopodobnie to cerkiew, choć głowy nie dam. Przy wejściu na cmentarz Pomnik Poległych.
W nieodległym
Geoagiu (Algyógy, niem.
Gergesdorf) oglądamy romańską rotundę z XI wieku, należącą oficjalnie do wyznania kalwińskiego. Jest w kiepskim stanie i stoi przy jakimś budynku z mieszkaniami socjalnymi albo temu podobnymi.
Niemal wszystkie traktory spotykane podczas wyjazdu były koloru czerwonego. Przypadek?
Znów zaglądamy do miasta Orăștie, aby wymienić walutę. Przy okazji fotografuję synagogę oraz fontannę z tęczą.
Potem ostatnie rumuńskie zakupy. I kilka wypatrzonych ciekawostek: "Tymbark", bardzo tutaj popularny, chyba nawet mają w Rumunii swoje zakłady.
Wino z kranikiem; nic tylko odkręcić i pić
.
I wódka "Polskaya", która w rzeczywistości jest rumuńska i nie jest wódką, bo ma jedynie 28%. Kto by to nad Wisłą chciał pić?:D
A teraz pora nacisnąć gaz, bo do przejechania mamy blisko 450 kilometrów. Początkowo krótki fragment autostrady z widokiem na taką ciekawą górę:
(Jak doczytałem jest to stanowiska archeologiczne, bo w przeszłości istniała tam forteca Daków oraz rzymskie kamieniołomy.)
Następnie skręcamy na drogę krajową 68A. To najbardziej nieprzyjemny odcinek dzisiejszego dnia: szosa jest bardzo zatłoczona, a z przeciwka suną całe zastępy ciężarówek.
O ile zazwyczaj lubię kierować samochodem, to tym razem bardzo się męczę. Oddech łapię na... górskich zakrętach, bo tam robi się chwilowo mniej tłocznie. Na horyzoncie pasmo Poiana Ruscă.
Czasem stajemy w korku, wtedy można przyjrzeć się obrazkom z miejscowego życia. Traktor oczywiście koloru czerwonego
.
Z Siedmiogrodu wjechaliśmy do
Banatu. W okolicach miasta Făget zaczyna się nowy odcinek autobany. Kilometry od razu zaczynają lecieć szybciej.
Powoli bak zaczyna robić się pustawy, więc postanawiam zatankować. Na parkingu szok: stacja benzynowa to kontener, tylko dwa dystrybutory i ogromna kolejka! No to się nie popisali.