Ostatni dzień, to jak napisałem wcześniej szybka wizyta w szkole. Poza tym pogoda się zepsuła. Dzień wcześniej wykupiliśmy sobie dodatkowe godziny, bo wylot mieliśmy niemal o północy. Padało, a jak nie, to robiłem ostanie pamiątkowe fotki. Nieubłaganie nadchodziła pora deszczowa.
- Bezrobotni.
Na sam koniec naszego pobytu poszedłem na teren Neptune Palms – jest to dość mały obszar i nie ma wiele domków.
„Masaje” wracają do domu.
Na koniec znalazłem jeszcze chwilę, aby trochę postrzelać do zwierząt.
- mina wskazuje, że nie cieszy się z naszego wyjazdu
Trochę ostatnich spojrzeń na morze.
Droga na lotnisko, to trochę dezorganizacji. Opóźniony lot i czekanie przed ostatnią bramka na wyjście do autobusu, który zawiózł nas na płytę lotniska do samolotu. Miejsce oczekiwania na „boarding” rewelacyjne. :/ Brudno i pełno robactwa.
Strefa wolnocłowa była w pełni wyposażona we wszelkiego rodzaju sklepiki. Czynne.
Lot ponownie nie należał do przyjemnych. Mimo, że nie było kateringu w cenie, to oczywiście robili w nocy przemarsze z „bufetem” i zegarkami. No może nie z samymi zegarkami, ale to mi utkwiło w pamięci. Kto kupuje zegarek w nocy i w dodatku wracając nocnym samolotem z wakacji?
Kenijskie wakacje trudno opisać słowami dlatego posłużyłem się takim tytułem. To moje pierwsze spotkanie z safari. Wiedziałem, że może być czasami trudno, niewygodnie, brudno, a może niebezpiecznie. Pokrótce.
Zmysł wzroku - nasyca się kolorami, krajobrazami i rzecz jasna ogromem zwierząt, które można obserwować w ich naturalnym środowisku. Aparat fotograficzny niezbędny, aby utrwalić te widoki. Jeśli natrafi się na dobrego kierowcę, to w pewnych momentach można nie wiedzieć gdzie skierować wzrok lub aparat fotograficzny. Lodge zapewniają niesamowite widoki na wodopoje, lub ot taki „zwykły”:) dla mnie widok na Kilimandżaro z bardzo klimatycznego „pola namiotowego” w parku Amboseli. Stwierdziliśmy zgodnie, ze taki nocleg mógłby być na cały nasz pobyt z małym plusikiem czyli jeszcze oceanem w pobliżu.
Zmysł słuchu – słychać muzykę przyrody np.: ryk lwa, picie wody przez słonia, odgłosy ptaków, świerszczy i innych zwierząt, których nawet nie widać. Czasami pozorna cisza podczas noclegu na safari budzi dźwiękiem bardzo nieznanym.
Zmysł smaku – to owoce i ryby. Owoce znane miały inny smak. Nieznane – nowe doznania.
Zmysł węchu – nie wiem dlaczego, ale przez przez większość czasu zapach Afryki w Kenii kojarzył mi się z zapachem dobrego tytoniu. Choć czasami i ta zwierzęca obecność dawała znać o sobie.
Zmysł dotyku – jak wiadomo, zwierząt się nie karmi, nie głaszcze, choć jak pojawiły się małe jeszcze cętkowane kociaki to trudno było sobie odmówić.
Uścisnąć dłoń można tubylcom – kierowcom, ludziom z obsługi tych hoteli na safari, którzy są bardzo sympatyczni i pozytywnie nastawieni do turystów. Można skorzystać również z masażu.