Koniec sielanki, teraz jedziemy postrzelać do zwierząt z aparatu, tych zwierząt które są wolne. My będziemy w klatce. Role się odwróciły.
Następne dni to też wstawanie przed świtem, szybkie śniadanie, pakowanie i wypatrywanie co w buszu przemyka żyjąc na wolności.
W hotelu zostawiamy walizy i pakujemy się do jednej miękkiej torby. Zabraliśmy taką, bo była zalecana i bardzo dobrze. Najlepiej zabrać taką co nie żal, że ją sponiewierają. Jeździ z nami w busie okryta kocem, ale i tak pył, kurz jest wszechobecny.
Wyjazd o 5 rano, ładujemy się do busa, który jednocześnie będzie tym, co będzie woził nas po parkach narodowych. Okazało się inaczej, ale o tym później. Kierowcą okazał się facet, który pochodził z Omanu. Muzułmanin, ale bardzo sympatyczny, rzeczowy oraz chętny do rozmowy.
Jedziemy w stronę Mombasy, tam ponownie prom, ale już za dnia.
- świt i wschód słońca widziany z promu
- zjazd z promu w bardzo kulturalny i uporządkowany ruch miejski :)
- policja czuwa
Oczywiście symbolu Mombasy nie może zabraknąć.
- kły słonia
I pierwszy stop na stacji benzynowej po 1,5-2 godzinach jazdy. Zbiera się większa grupa busów i ruszamy w kierunku parku Tsavo West.
- nowoczesność i popularny środek transportu :
Po drodze już w pełni słońca obserwujemy okolicę Mombasy i tereny wzdłuż „autostrady” - Mombasa Nairobi. Droga prowadzi przez jakieś biedniejsze dzielnice i trochę fabryczne. Pod murami rozłożone kramiki.
- pierwszy większy zwierzak jako przedsmak safari
Kilka objazdów „autostrady” gdzie kurzy się niemiłosiernie. W busach brak klimy, tylko ta okienna.
Na autostradzie nowoczesne prace remontowe.
A, bym zapomniał, część trasy jechała z nami przewodniczka. Opowiadała, nam trochę o życiu, kulturze i tym wszystkim co nas powinno zaciekawić. Sporo wiadomości przekazała.
Po południu docieramy do bramy parku. Od bramy parku to około 1 – 1,5 godziny jazdy. Tu też zaczynamy safari, czyli dach w busie jest podnoszony.
Następna relacja wkrótce, tylko zastanawiam się czy to będzie interesujące, bo każdy widział żyrafę, słonia...