No może wreszcie uda mi się jakoś zacząć. Zdjęcia przebrane i póki jakieś wspomnienia w głowie to zaczynam skrobać. Nie spodziewajcie się fajerwerków bo ani Sienkiewicz ze mnie ani fotograf nawet słaby, poza tym jako "pierwszak" odwiedzałem miejsca sztandarowe więc mało znajdziecie urokliwych zakątków a raczej fotki które każdy widział już tysiące razy. Większość zdjęć jest mojego autorstwa ale trafią się też te robione przez PiS i AiA. W sumie aparatów było pięć.
Będę pisał w miarę wolnego czasu, a dla mnie doba powinna mieć 48 h więc szybko też nie będzie ale może to ... lepiej ?
1. Droga
"Nadejszła wiekopomna chwila". Dziś wyjeżdżamy. Jak przystało na detektywa Monka pakuję wszystko już od piątku, skrupulatnie wg listy i z każdą chwilą moje oczy robią się coraz większe na widok rosnącej na przedpokoju kupki "niezbędnych" rzeczy. Nasz Peżo ma bardzo pojemny bagażnik ale tu nie ma jeszcze rzeczy AiA, a przez telefon opowiadają jakieś farmazony o dwóch torbach na głowę !!! Wprawdzie jest drugie auto ale z mniejszym bagażnikiem. Dobra, od czego mój logistyczno magazynowy umysł, upchnie się
Rankiem jeszcze szybka urodzinowa impreza przy torcie z Reala. Najmłodsza uczestniczka wyprawy kończy całe 5 lat.
[img]https://lh4.googleusercontent.com/-mlDJDGKahvU/Tn9gCfzvZHI/AAAAAAAAGz4/cdJ86FH4ZzI/s720/2011.09.04_0015.jpg[/mg]
A potem ... oczekiwanie. Pierwotnie mieliśmy być na miejscu na 8:00 ale później okazało się że jednak na 13:00 no i wyjazd się przesunął. AiA dojechali już na torta więc czekamy ... na PiS. Oni zawsze się spóźniają, mają być na 19:00 to będą na 20:00. A nauczył się już wszystkich przewodników i map na pamięć, ja wydeptałem ścieżkę w kafelkach, zaczynamy powoli pakować. Upychamy co się da w każdy wolny kącik i ... albo PiS będą mieli trochę miejsca albo ktoś nie jedzie
. Tak jak myślałem godz. 20:00 zjawia się drugi pojazd, na szczęście co nieco tam się zmieści, szybko przerzucamy część gratów i ... jedziemy. Polska żegna nas piękną pogodą, mamy nadzieję, że te 1200 km dalej jest równie ciepło.
Umówliśmy się, że turlamy sie powoli i spokojnie do celu. W każdym aucie jest po dwóch kierowców więc w razie potrzeby robimy zmiany i odpoczynki kiedy nam się zachce. Priorytet to bezpiecznie zajechać na miejsce, a mój Peżo też nie nadaje się do jakichś szaleństw, 130 km/h to jego optymalna przelotowa, ułańskie szarże zostawimy innym.
Granica z Czechami wita nas .... morzem
... TIRów. Czesi wpuszczają od 22:00 i ledwo nam się udaje między nimi przecisnąć. Ufff ... jesteśmy w Czechach. Winietki postanawiamy kupić gdzieś dalej, po prostu uciekamy przed TIRami. Frydek-Mistek ... jest stacja, pierwszy krótki postój, śmichy chichy, kupujemy winietki i zdziwieni patrzymy jak pani za nami gasi światło. Stacja benzynowa pogrąża się w ciemności ... Okazało się że rzutem na taśmę dokonalismy tego zakupu bo dochodziła już 22:00. Nie mielismy wcześniej pojęcia, że za polską granicą panują zgoła odmienne obyczaje i po tej godzinie większość stacji jest nieczynna ! No cóż ... pierwszaki. Przyklejamy winietki plus te wcześniej zakupione austriackie i jazda. Szybko mijamy pogrążone w ciemnościach Czechy i wytrzęsieni na betonówce zatrzymujemy się na kawę z ruskiego termosu w Mikulovie.
Austria mija jak z płatka, kierujemy się na objazd autostrad w Słowenii. Trasa dzięki forumowemu FAQ wyuczona na pamięć, Krzysiu H. dzielnie nas wspomaga więc problemów nie ma dopóki nie stwierdzam, że hmmm.... warto byłoby zatankować. Zapada decyzja, że w najbliższym większym miasteczku czyt. Lenart szukamy czynnej stacji. Podejście pierwsze, stacja INA, czynna od 6:00, jest 5:00, w razie czego będziemy czekać bo nie wiadomo gdzie i kiedy będzie następna. Wprawne sokole oko A dostrzega jednak znak OMV 6 km, OK spróbujemy tam. OMV czynna 0-24, tankujemy i teraz już prosto do Dalmacji
Kiedy wjeżdżamy do Chorwacji jest już jasno. Na granicy znudzeni pogranicznicy nawet nie raczą zajrzeć w paszporty. Witaj Chorwacjo ! Od wjazdu banda "pierwszaków" wydaje tylko dźwięki typu "och!" i "ach". Tu górka, tam tunel, jest dobrze, poziom endorfiny osiąga stan maksymalny, spać nam się nie chce wcale. Mijamy kolejne bramki i jesteśmy już na A1, kurs Dalmacja.
Autostrada jest nawet dla nas hmm... nudna. Podniecamy się oczywiście tunelami, "zielonymi mostami" itd. ale zmęczenie zaczyna się nam dawać we znaki. Mnie wydaje się że wciąż ktoś nas śledzi
Jedziemy i jedziemy, temperatura rośnie, podniosła atmosfera, ale im bliżej do celu tym bardziej niepokojące widoki na horyzoncie, potężne chmury nad górami nie wróżą nic dobrego, tak myśleliśmy i ... nie pomyliliśmy się.
W międzyczasie oczywiście ogólnie znane wszystkim pierwsze spotkanie z Adriatykiem
Wiedziałem, że nie zawsze będzie słonecznie, że to już wrzesień i w ogóle ale takiego armagedonu nie spodziewał się nikt. Temperatura w jednej chwili spada do 18 stopni, leje jak z cebra, świata nie widać, ciemno jak w przysłowiowej d..., błyskawice grzmoty, przez autostradę płyną rzeki, jedziemy 40 na godzinę. Nie o takiej Chorwacji marzyłem, reszta ekipy dyplomatycznie milczy, przecież obiecywałem że nie będzie źle ...
Przed samym zjazdem w Sestanovac deszcz się uspokaja ale dalej jest pochmurno i chłodno. Nasze serca ukoił jednak ten widok
a na horyzoncie błyskawice po samo lustro wody, rewelacja.
Szybkie fotki pamiątkowe i dalej bo szkoda czasu.
Z każdym kilometrem Chorwacja znów nas szokuje, temperatura rośnie jak opętana, a my tylko odliczamy, 27...29....31...33 ! Wraca humor, znów znika zmęczenie, jeszcze tylko chwila i będziemy na miejscu. Apartamenty znajdujemy bez problemu, wysiadamy w pełni słońca z lekko zachmurzonym horyzontem, gospodarze witają nas z uśmiechem, oprowadzają mnie po pokojach, bez przerwy mówiąc coś po chorwacku ... nie wiem co, odpowiadałem tylko : "Super, jest pięknie".
CHWILO TRWAJ.