10. Dzień 8 - Fishpicnic
Od samego początku pobytu ataki na nas przypuszczali naganiacze i naganiaczki na fishpicnic. Po wcześniejsze lekturze forum wiedzieliśmy, ze nie zdecydujemy się na żadne Makarskie Jadrany czy tam Calypso. W Zivogosce i Igrane na fish picnic zaprasza miła pani, która znakomicie mówi po Polsku i jak wszyscy obiecuje cuda Skorzystaliśmy z jej oferty. Środkiem lokomocji był mały statek Felun, który odpływał dokładnie spod naszej kwatery. Wybraliśmy krótszą trasę, mniej rejsu więcej odpoczynku na lądzie: przystanki w piaszczystej zatoczce przy autocampie Mlaska na Hvarze i w Sucuraju. Ta dłuższa była na Korculę do Korculi.
Wypływamy chyba o 9 więc i pora przyzwoita Statek zaczął kurs w Zivogosce Blato więc na pokłądzie jest już parę osób. Po drodze płyniemy jeszcze do Igrane a potem już na Hvar. Załoga nalewa rakiję, my nie gustujemy w tym trunku ale po "kieliszku" wypijamy, kto chciał więcej to dostał W zatoczce przy AC Mlaska mamy trzy godzinny postój. Zatoczka jest bardzo ładna, cicha i spokojna, szpeci ją tylko "ruina" boiska do siatkówki w wodzie. Popijamy piwko, pływamy, po prostu leniuchujemy, a najwięcej radości ma oczywiście mała M bo jest piasek . Ja niestety obiłem sobie lekko kostkę przy wchodzeniu do wody, polała się krew ale wydawało mi się, że to nic wielkiego. Dzień później musiałem zmienić zdanie. Po odpoczynku czas na obiad. Podawany jest w trakcie kursu do Sucuraju. Makrela z grilla, sałatki i pieczywo, kto chciał (czyli ja ) dostawał druga porcję, można się było spokojnie najeść do syta. Do obiadu podano wino, też w wystarczających ilościach. Po naszym obiedzie wyżrekę mają mewy które zjadają wszystkie resztki.
Cumujemy w porcie w Sucuraju. Mamy godzinkę wolnego i wracamy. Sucuraj to bardzo ładne miasteczko. We wrześniu bardzo senne i spokojne. I znów relaks. Piwko, lody i spacer po uroczych zakątkach.
Powrót do Zivogosce upływa pod znakiem chorwackiej muzyki, która wraz z zapachem morza, szumem wiatru i widokiem dalmackiego wybrzeża tworzy niesamowity klimat. Uskuteczniamy nawet kilka tańców ku uciesze reszty pasażerów
Ogólnie z tego fishpicnicu jesteśmy zadowoleni. Nie mieliśmy wielkich wymagań, czyli morza darmowych trunków i masy jedzenia w pięcdziesięciu różnych konfiguracjach to i rozczarowani nie byliśmy Jedyny minus to chamski, gruby Czech którego chcieliśmy "za burtę wyrzucić" no ale to nie wina organizatorów
Teraz już tylko fotki: