8. Dzień 6 - "Wesele" w Splicie.
Ten Split wyszedł jakoś tak spontanicznie. Nie było go w planach więc kaowiec nie miał nic przygotowanego, miejsca do parkowania, itd. Odpaliłem więc automapę znalazłem Pałac Dioklecjana i Rivę i ustaliłem cel podróży w okolicy, a później będziemy szukać.
Wjeżdżając do Splitu na pierwszych z brzegu światłach widzimy przed nami jakieś auta z wstążkami, klaksony ostro trąbią, myślimy sobie ... wesele. Im dalej w las tym, więcej tych aut dookoła nas, a wstążki okazują się szalikami ... Hajduka, czyli mecz. Droga obok stadionu zamknięta, wychodzi na to że spotkanie zaraz się zacznie. Hołek wyprowadza nas inną drogą i jedziemy dalej. Nagle z tyłu klakson i światła, znaczy mam zjechać na parking. Zjeżdżam. Żeńska część bardzo chce siku. Idą szukać ubikacji, a męska część załogi z drugiego samochodu informuje mnie ... "Wiesz od dwóch dni nie świecą Ci stopy, tylko ten jeden na szybie. Ciągle zapominamy Ci powiedzieć"
Fajnie, dobrze że zawsze to ich mam za sobą. Dwa naraz ... ? To pewnie bezpiecznik. Sprawdzam w książce który to i okazuje się, ze jest ok. No to zaglądamy do żarówek, spalone, obie. Nie ma problemu, przecież mam wszystkie zapasowe, bo to wyposażenie obowiązkowe gdzieś tam po drodze, już nawet nie pamiętam gdzie, i .... okazuje się że tych własnie nie mam
Sam nie wiem jak to się stało. Nie pozostaje nic innego jak kupić je na stacji ale to chyba dopiero po wyjeździe z miasta bo teraz jesteśmy już krok od starego miasta. Świadomość braku stopów każe mi teraz ze zdwojoną uwagą trzymać na ogonie ten właściwy samochód. Kilka chwil i jesteśmy na miejscu, parkujemy prawie na Rivie, jest weekend, po sezonie, parkomaty już nie działają. Ruszamy na miasto.
Czasu nie mamy wiele bo jest już popołudnie więc tylko "liźniemy". Najpierw pałac Dioklecjana, perystyl, pomnik Grzegorza z Ninu, trochę kluczenia po urokliwych uliczkach wewnątrz pałacu, kawa na Rivie i czas do domu.
W międzyczasie wszędzie widzimy setki kibiców, machają flagami, śpiewają, tańczą, auta pełne flag i szalików trąbią, atmosfera naprawdę super, co najmniej jakby zdobyli mistrzostwo świata, i co najważniejsze w tym tłumie czuliśmy się zupełnie bezpiecznie. Zastanawialismy czy oni idą na ten mecz, czy będą go na jakichś telebimach oglądać, okazało się, że ten mecz jest dopiero późnym wieczorem, a rywalem jest ... Dinamo Zagrzeb, więc nie ma się co dziwić tej mobilizacji. Kiedy wyjeżdżamy ze Splitu jest już prawie ciemno, a o dziwo tym razem ulica obok stadionu otwarta choć pełna kibiców. Widok oświetlonego, prawie już pełnego stadionu Hajduka bezcenny. Na stacji na obwodnicy kupujemy żarówki, szybka wymiana i jedziemy. W miejscowościach przy drodze, też pełno ludzi z szalikami i flagami, naprawdę świetna sprawa.
Teraz już tylko fotki.