Jestem na urlopie. Tydzień laby. Napisałem już jedną relację z włoskich wakacji. Teraz czas na zimową.
Rok 2009, zimowe ferie postanowiliśmy spędzić inaczej. Wykupując tanie bilety w Norwegian oraz rezerwując miejca noclegowe w Domu Polskim, polecieliśmy wraz z naszym dwulatkiem wówczas, na tydzień do Wiecznego Miasta.
Walizki spakowane, pieluchy, mleko zabrane. Parking na lotnisku zaklepany. Jedziemy. Wylot poranny. Michał pierwszy raz w samolocie. Jak to będzie???
Wylot z Etiudy. Koszmarek. Barak. Dobrze, że już go nie ma. Zasiedliśmy w samolocie. No to jazda w górę.
Około dwóch godzin w powietrzu i jesteśmy na Fiumicino. Potem pociąg. Kolejka i jesteśmy w Domu Polskim.
Miejsce fajne. Oddalone od centrum, ale dojazd dobry. Czyściutko, kuchnia do dyspozycji. Siostry, które dom prowadzą - przemiłe. Misiek podbija ich serca w sekundę.