VII etap
Od Porto Maurizio do Savony.Następny dzień znowy przywitał nas pochmurnym niebem i deszczem

.
Już się przestraszyłam, że znowu nigdzie nie wyjdziemy z domu

.
Bo w poprzednie dni jak padał deszcz, to lało od rana do wieczora, bez przerwy

. Nie było nawet szansy na to żeby gdziekolwiek wyjść

.
Siedzieliśmy dwa dni w domu i nudziliśmy się jak mopsy

.
Gdyby był internet, to wtedy poczytałabym sobie nasze forum, a tak to straszna kicha

. Zuzia z mężem grali w szachy na kompie, a ja snułam się z kąta w kąt.
I na samą myśl o tym, że nasz ostatni dzień pobytu będzie znowu tak wyglądał, byłam wściekła

.
Ale tak około 11 niebo jakby zaczęło się przecierać i gdy tylko przestało padać natychmiast wyszliśmy z domu i w samochód. Tym razem obraliśmy kierunek na wschód od Porto Maurizio

.
Pierwszy przystanek był w miasteczku Cervo.
I nasz spacer urokliwymi uliczkami.










Wracając na parking niestety znowu zaczęło kropić

.
Następny przystanek to miasteczko Albenga.
I tu już niestety spacer z parasolem

.








Miasteczki bardzo przyjemne, ale padało coraz mocniej, więc wsiadamy do smarcika i jedziemy dalej.
Mamy nadzieję, że bardziej na wschodzie nie będzie tak padać (ale wiadomo czyją matką jest nadzieja

).
Dojeżdżamy do Savony i niestety cały czas pada

.
Ale mimo to postanowiliśmy trochę połazić

.
Parkujemy przy samym porcie i ruszamy.


Wycieczkowiec Costa Pacyfica prezentował się naprawdę bardzo okazale

Widzieliśmy go kilka dni wcześniej w nocy z okna, i wtedy, na morzu, taki oświetlony też wyglądał super

.
















Tej twierdzy niestety nie zwiedziliśmy, bo padało coraz bardziej, a Zuzia miała już przemoczone buty

.
Ale nawet mimo padającego deszczu Savona bardzo mi się spodobała

.
I jak będziemy kiedyś w pobliżu, i pogoda będzie lepsza, zwiedzimy ją sobie dokładniej

.
Następnego dnia obudziło mnie takie piękne słońce i bezchmurne niebo, że naprawdę żal było wyjeżdżać
cdn
