...
Idąc za muzealnym ciosem, podążamy na koniec obiektów klasztornych (uwaga - budynek ciągnie się wzdłuż ulicy, na dobre pół kilometra !), do
Muzeum Morskiego (Museu de Marinha).
Myślę, że będąc w Belem warto zobaczyć to miejsce.
Przypomina o czasach świetności Portugalii, o kraju - kolebce, wielkich odkryć geograficznych itd.
W przedsionku wita nas
Henio Żeglarz (po portugalsku brzmi to ładniej
Dom Henrique o Navegador ) - mecenas i twórca morskiej potęgi królestwa Portugalii.
Żył wtedy, kiedy w Polsce zaczęli się mościć Jagiellonowie, a żeby było weselej, nie był to żaden król i nigdy nie pływał na statkach.
Oprócz rzeczonego Henryka, przy wejściu znajdziemy posagi wielkich żeglarzy i oczywiście piękną mapę, z czasów kiedy podróż dookoła świata zajmowała parę lat (a nie 2 dni).
...
Po zapłacie za bilety (z LC 25 % zniżki) wędrujemy korytarzem (pewnie dawnym klasztornym krużgankiem), z modelami karawel, mapami, globusami, schematami pierwszych osad kolonialnych itd.
Gdzieniegdzie napotykamy portugalskich marynarzy.
Ta część jest nawet dość interesująca, do momentu, kiedy korytarz skręca w prawo.
Idąc w prawo zobaczymy takie dość typowe zbiory "współczesne". Są tam modele XX - wiecznych okrętów, wystawy poświęcowne wybitnym admirałom, salonki jachtów królewskich.
Powiem tak - dla miłośników ... nas to trochę znużyło.
Lepiej od razu, wyjść przez strzeżone drzwi w lewo.
Po krótkiej przechadzce, pod zadaszonym zewnętrznym przejściem, obok jakiejś bohatersko postrzelanej burty, trafiamy do nowoczesnego pawilonu (uwaga - tu znowu sprawdzają bilety), w której mamy wspaniały plener fotograficzny.
To
Pavilhão das Galeotas czyli skład galeot - małych galer, używanych głównie do żeglugi przybrzeżnej .
To chyba najciekawsze miejsce w muzeum.
Jest tam fajna galeria do obserwowania i focenia stateczków z lotu ptaka.
Dodatkowo znajdziemy tam parę lotniczych eksponatów - m.in. samolot, którym po raz pierwszy przeleciano południowy Atlantyk. Na końcu kusi nas jeszcze muzealny sklepik i mała knajpka (z high cenami ...).