Po śniadaniu już w czwórkę jedziemy w miasto. Moglibyśmy się przejść ale bierzemy auto bo przy okazji zrobimy też małe zakupy.
Parkujemy tuż przy Opatijskiej Luce.
Tuż obok znajduje się Park Angiolina do którego wchodzimy.
Tam też fajnie "zagospodarowany" mur. Oni wszyscy tu kiedyś byli.
To żółte to Hotel Kverner z 1884 co czyni go podobno najstarszym w Chorwacji
Ciekawe "zagospodarowanie" pniaka. Obok gablotka z opisem słoi i tablica ze wskazaniami co w czasie wzrostu drzewa w Opatiji się wydarzyło.
Piękne te palemki
Centrum Opatiji
A to jej ikona i pocztówkowe ujęcie.
Coś w tej rzeźbie musi być bo podoba się i nam i galeb-om
Woda nie może być bardzo zimna
Nasi tu byli
W końcu przynajmniej dla nas (Galicjan) to było też nasz morze
Do zobaczenia Djevojko s galebom
Ten pomnik nie jest już tak powabny
Ale postać to znany chorwacki pisarz Miroslav Krleža
Mimo że to czwartkowe przedpołudnie to spacerujących ludzi jest coraz więcej.
Chcemy siąść gdzieś na kawę ale wszystko pozajmowane.
A tu tyle wolnych stolików - siadamy i zamawiamy. Dwie kawki i dwie cole.
Kelner coś nie chce długo rachunku przynieść, to idę do niego zapłacić i wychodzimy.
W kieszeni mam 100 kun ale po chwili muszę wrócić po kartę
Już wiem dlaczego tu tyle pustych stolików
Wracamy potem do auta i jedziemy na zakupy gdzie oczywiście kuszą promocje
Trzeba tradycji dać zadość.
Co do zawartości kieliszka muszę dodać, że to nasze tegoroczne odkrycie. Pelinkovac - nie żebyśmy go nie znali.
Już 10 lat temu przywieźliśmy sobie nawet do Polski butelczynę ale nie mogliśmy jej zmęczyć i w końcu zawartość trafiła do zlewu.
Nie podeszło i od tamtej pory nie próbowaliśmy aż do tego roku. A teraz pykło i nie wiem jak mogło wcześniej nie smakować