"Wojtek przystanął na środku ścieżki. Zbliżała się pierwsza.
Koniec stycznia, więc, mimo świecącego słońca, było mroźno,
o czym świadczyła gorąca para wydobywająca się z jego ust.
- Ładny widok - mruknął.
Zdjął rękawiczki, sięgnął do kieszeni i wyjął aparat.
Szybko sfotografował biegnąca w dół ścieżkę.
- A co mi tam - odwrócił się, i jeszcze szybciej udokumentował swoje ślady na zejściu.
Wszystko trwało raptem pięć sekund.
- Dobra. Odpocząłeś - mruknął do siebie. Schował aparat, założył rękawiczki i powędrował w dół szlaku.
Przecież przed nim był jeszcze ..."