Dawno nie pisałam, ale mam chwilę czasu
, więc wrzucam następny, niestety pochmurny odcinek...
Mimo chmurek i mgły - zapraszam ciepło
21 stycznia (wtorek): SpieljochŚledząc prognozę pogody, wiedzieliśmy, że ten dzień nastąpi... Tylko dlaczego tak szybko?
Jeszcze nie trafił się nam się taki z pełnym słońcem, a dzisiaj będzie nartowanie we mgle. Miny mieliśmy niespecjalne, kiedy rano okazało się, że pada... deszcz
No tak, przy takich temperaturach, jakie mamy tegorocznej "zimy", trudno byłoby się spodziewać opadów śniegu, przynajmniej w dolinach.
Nie zrażamy się jednak. To dopiero trzeci dzień, głód narciarski jeszcze niezaspokojony, chociaż niektórzy mówią, że trzeci dzień nartowania to spadek sił i ochoty na szusowanie, mówi się nawet o "syndromie trzeciego dnia"
Nas ochota opuściła trochę, gdy za oknem zobaczyliśmy szary krajobraz i deszcz. Gdyby od rana świeciło słońce, trzeci dzień nie miałby znaczenia, a tak to może...
Ponieważ dzisiaj nie będziemy się cieszyć widokami, to przynajmniej chcemy spróbować czegoś nowego. Wybieramy się do ośrodka, w którym jeszcze nie jeździliśmy. Za cel obieramy kameralny areał - Spieljoch. To tylko 21 km tras, ale na dzisiejszy leniwy dzień wystarczy
Mapa ośrodka:
Gondolka po lewej stronie mapy niestety nadal jest tylko projektem. A szkoda, bo już niewiele brakuje, aby połączyć Spieljoch z ośrodkiem Hochfügen.
Wjeżdżamy gondolką (tą istniejącą
) z Fügen. Widoki jakby czarno-białe
:
Ośrodek dysponuje praktycznie samymi czerwonymi trasami - 20 km. Poza tym jest jeszcze kilometrowa niebieska trasa wzdłuż orczyka.
Można narzekać na mgłę i słabą widoczność, ale jazda po całkowicie naturalnym śniegu to jest to, czego nam brakowało wczoraj czy przedwczoraj. W ośrodku jesteśmy dzisiaj późno, dopiero przed 10:00, a ratraki właśnie kończą pracę, więc można poszaleć po idealnie przygotowanych trasach. Takiego sztruksiku dawno nie mieliśmy
Są miejsca o ograniczonej widoczności, ale są też takie, w których widać może na 3 metry. I tu pojawia się problem. Nie wiemy, czy jedziemy w dół czy może w górę
Błędnik wariuje... Właściwie można by zamknąć oczy
"Don't trust your eyes, trust your legs"
- mówimy sobie
i walczymy z dziwnym uczuciem jazdy pod górkę
Być może efektem zamykania oczu jest moja gleba
Pierwsza i jedyna w tym sezonie, na szczęście zupełnie niegroźna
Ślad po ratraku wyraźnie skręcał, czego nie zauważyłam. Wpadłam w świeży, kopny śnieg; próbowałam się ratować, niestety się nie udało... Ze śmiechem wygrzebuję kijki ze śnieżnych zasp
:
Na szczęście wszystko ok, więc zjeżdżamy dalej - czerwoną jedynką do kanapy Onkeljochbahn. Kanapa to zdecydowanie określenia na wyrost, bo musimy się wciągnąć niewyprzęganym, przeraźliwie wolnym krzesłem, w dodatku bez osłony:
Cóż, infrastruktura na pewno nie jest mocną stroną tego ośrodka
Natomiast do niewątpliwych plusów należy absolutny brak kolejek, co dzisiaj jest zrozumiałe, ale podobno tutaj jest tak zawsze.
Dużą zaletą jest też najdłuższa naśnieżana trasa w Zillertalu - czerwona piątka, która dzisiaj, ze względu na warunki atmosferyczne czynna jest do pośredniej stacji gondolki.
Postanawiamy zjechać do tej Mittelstation. Trasa jest w ogóle nieprzygotowana, ale jazda w takim świeżym śniegu to też frajda
Zupełnie inne wrażenia, chociaż zanim sobie przypominamy, jak to się robi, jedziemy dosyć chwiejnie
Koło stacji przesiadkowej trochę się przeciera i nawet widzimy dzisiaj góry
:
Niestety trasa na sam dół jest zamknięta (nie ma możliwości nią zjechać, bo brakuje śniegu), więc wsiadamy do gondolki i wciągamy się z powrotem do góry.
Później kręcimy się głównie po trasie nr 3. Kanapą (a raczej kolejnym wlekącym się krzesłem) wjeżdżamy sami
Gdzie się podziali wszyscy ludzie? Znajdujemy ich w restauracji przy górnej stacji gondolki, gdzie idziemy na piwo i tosty
Dzisiejszy dzień pewnie większość narciarzy postanowiła przeczekać w knajpkach. (Tym bardziej, że do słabej widoczności dołączyły jeszcze opady, chociaż na szczęście śniegu, a nie deszczu.)
My natomiast zjeździliśmy wszystkie (otwarte!) trasy na Spieljochu (i to kilkakrotnie
) i jeszcze nam się chce jeździć
Przenosimy się więc chociaż na parę chwil do ośrodka Hochzillertal. Trzeba przejechać autem parę kilometrów i wsiąść w gondolkę w miejscowości Kaltenbach. Jednak trasy w Hochzillertalu są już bardzo zmuldzone. Do tego coraz mniej widać, warunki się pogarszają.
Po jednym zjeździe odpuszczam i z książką przysiadam w knajpce
Mój mąż zjeżdża jeszcze dwa razy, ale też nie jest zachwycony. Jest już po 15:00, na dzisiaj wystarczy. Trzeba zachować siły na kolejne dni, a na jutro zapowiada się idealna pogoda, więc wreszcie nacieszymy się i szusowaniem, i widokami
Do Hochzillertal na tym wyjeździe oczywiście jeszcze wrócimy
Dzień na Spieljochu był całkiem ciekawy. Poznaliśmy nowy ośrodek, pojeździliśmy po naturalnym śniegu, na przygotowanych i nieprzygotowanych trasach, zaliczyłam glebę
Po prostu dzień pełen atrakcji!
Zjeżdżamy na parking w Kaltenbach. Niedaleko, w którejś z knajpek, trwa impreza (apres ski). Ludzi bawią się przy dźwiękach miejscowego hitu, który będziemy słyszeć codziennie i który, niestety i zupełnie niechcący, wpadnie nam w ucho
Podśpiewujemy więc
Schatzi, schenk mir ein Foto i tak kończymy nasz trzeci narciarski dzień w Zillertalu
"Jutro" zapraszam na szusowanie w pięknych okolicznościach, cudne widoki i dużo zdjęć