Po zachodzie słońca i obiedzie Załoga rozpierzcha się po mieście.
Orebić wydaje się być pusty – rok temu ciężko nam było iść ulicami w tłumie, dziś jest naprawdę cicho i spokojnie.
Zjadamy lody z Oazy przy zacumowanej na ulicy łódeczce.
Kręcimy się po ulicach.
Oglądamy rośliny
I miejscowe koty.
O, kolejny flaming się zaplątał, tym razem lądowy i do spółki z pawiem.
Jest już bardzo późno kiedy wracamy na pokład.
Zmęczeni całodzienną żeglugą zasypiamy pod osłoną księżyca w tym razem bardzo nieruchomych kajutach.