Łosz end goł - czyli dwa w jednym
A co wydarzy się dzisiaj? Ano chyba czas najwyższy zaprzyjaźnić się z miejscami, które są obowiązkowym punktem programu dla większości stambulskich wycieczek
My też nie wyobrażaliśmy sobie spędzenia czasu w tym mieście bez wizyty w
Hagia Sofia (Ayasofya) i w
Błękitnym Meczecie (Sultanahmet Camii). Jak już wiecie jedną, nieudaną próbę mieliśmy za sobą
więc gdy tylko nastał nowy dzień, który nie był poniedziałkiem
zwarci i gotowi po śniadanku, na którym nasz sąsiad Włoch już bardzo uważał, co robi z kawą
pomaszerowaliśmy w kierunku tych dwóch sąsiadujących ze sobą gigantów historyczno -religijno -archotektoniczno -turystycznych
Postanowiliśmy, że rozpoczynamy od
Hagia Sophii, która bywa nazywana też Kościołem: Świętej Mądrości lub Bożej Mądrości lub Świętej Zofii lub też po prostu Wielkim Kościołem. Historia tego miejsca jest dość bogata, gdyż drewniane początki
świątyni datuje się na IV w n.e., kiedy to Stambuł był Konstantynopolem i wchodził w skład Cesarstwa Bizantyjskiego. Ponieważ z drewnianymi ścianami kościoła różnie bywało
cesarz Justynian Wielki w 532 roku (podobno po inspirujących rozmowach z aniołami
) zlecił budowę murowanej świątyni, która zakończyła się 5 lat
później (hm, trzeba przyznać, że mieli niezłe tempo
) I od roku 537 do 1453, kiedy to Konstantynopol został skutecznie podbity przez Turków, Hagia Sofia była kościołem chrześcijańskim. Po 1453 nowe władze
zamieniły chrześcijański charakter budowli na taki, który oddaje pokłon Bogu muzułmańskiemu. Dodając cztery
minarety,
mihrab i
minbar (mimbar), zamalowując chrześcijańskie symbole, przebudowali kościół w meczet. I tak sytuacja trwała do 1934r., kiedy Turcja stała się krajem laickim, i znów do głosu doszły nowe władze
które po jakimś czasie z Hagia Sophii zrobiły
muzeum i rozpoczęły prace restauratorskie, odsłaniające dawny charakter budowli
Tak więc, wybierając się do tego muzeum, nie trzeba martwić się o odpowiedni i zakrywający co trzeba strój.
Spacerek od hotelu do owego muzeum, nawet przy krótkich nóżkach naszych dzieci, zajął tylko 5 minut, po czym oczom naszym ukazała się koleeeeeejka do kas biletowych
:
prosto i w prawo do kas biletowych
I już byliśmy blisko myśli dezerterskich
że może popołudniu, że może innego dnia, że może kiedyś wcześniej przyjdziemy...
Pomysły były różnorakie, byleby tylko nie stać w tej kolejce (tak, słuszna diagnoza - my do leniwców pospolitych należymy
) Na szczęście sytuację rozwiązały dzieci, które wtedy, gdy my zadawaliśmy sobie pytanie egzystencjalne:
stać, czy nie stać... , zainteresowały się bawiącymi kociętami. I jak się zainteresowały, to my nie mieliśmy szans, żeby ich odciągnąć i namówić na dalszy spacer. I całe szczęście, że tak się stało, bo dzięki temu zaobserwowaliśmy, że ta długaśna kolejka bardzo szybko się przemieszcza
Właściwie była to kolejka w ruchu
do której czym prędzej się przyłączyliśmy. Stanie po bilety zajęło nam może z 10 minut. Następnie za jedyne
20 ytl kupiliśmy dwa bilety dla dorosłych, a dla dzieci dostaliśmy bezpłatne wejściówki, po czym było już jak na lotnisku
przeszliśmy przez bramki, torebka przejechała przez rentgena, a miła pani i miły pan własnoręcznie sprawdzili, czy nie wnosimy rzeczy, których wnosić nie powinniśmy
(zapomniałam o tym napisać, ale w podobny sposób wchodziło się do Pałacu Topkapi).
I na początku szło nam całkiem nieźle - Maluchy, czując respekt przed... właściwie to nie wiem przed czym
z szacunkiem odnosiły się nie tylko do muzealnej rzeczywistości
ale przede wszystkim pozwoliły rodzicom choć chwilę poprzyglądać się temu historycznemu miejscu, a także w spokoju poczytać wiadomości z przewodnika:
Jak widać na ostatnim zdjęciu, siedzimy sobie koło wielkiego marmurowego słoja czy też dzbana, który z XVI wieku, za panowania niejakiego Murata III, został tu przywieziony z Pergamonu (ale
po co? i
dlaczego? i do czego służył
)
Siedzenie w jednym miejscu naszych dzieci nie trwało zbyt długo
, więc trzeba było wymyślić jakiejś zajęcie. Pomogły nam w tym techniczne wynalazki:
Tymek odkrywał zagadki i tajemnice, które kryła w sobie lornetka
a Majusia oddawała się pasji dziennikarskiej
I jak większość sposobów się wyczerpała, zaczęliśmy wewnątrz się przemieszczać, dzięki czemu dokładniej zobaczyliśmy jak chrześcijaństwo miesza się z islamem
Półokrągła apsyda dowodem religijnej mieszanki, tym razem nie wybuchowej
a na dole dobudowany w 1453r. mihrab
u góry od 1453 do 1935 ukryta pod warstwą tynku...
W muzeum było jeszcze jedno miejsce, okratowane, z zakazem wstępu dla zwiedzających. Była to biblioteka (czytelnia) Mamuta I pochodząca z drugiej połowy XVIII w.:
A w Hagia Sofii jest także miejsce spełniające życzenia
Mianowicie, jedna z licznych kolumn jest nazywana
płaczącą, ponieważ, jak to jest napisane w Pascalu,
"wilgoć zgromadzona akurat pod tą kolumną powoduje łzawienie marmuru" , w związku z tym miejsce to obrosło magiczną legendą, mówiącą o tym, że kto wetknie kciuk w wydrążony otwór i obróci go o 360st. , uniknie chorób oczu lub impotencji (to też wyczytałam w Pascalu)
a kolejka była długa tylko nie wiem, czy to w związku z chorobami oczu, czy impotencją
Wychodząc ze "świątyni" natrafia się na mozaikę z X wieku:
Po wyjściu z Ayasofya chwila odpoczynku w jakimkolwiek cieniu...
...bo czeka na nas kolejny gigant -
Błękitny Meczet (Sultanahmet Camii).
...tak więc nastąpiła ekspresowa przerwa obiadowa, zakończona chwilą relaksu na trawie, po czym padło hasło:
do roboty
Błękitny Meczet został wybudowany dlatego, że niejaki sułtan Achmed I, mając lat 19-naście
zapragnął (taki sułtan to miał jednak klawe życie
) "wybudować" (można się tylko domyślać, na czym polega sułtańskie budowanie
) meczet większy niż Hagia Sofia. I jak sobie zapragnął, tak zrobił - i w 1617 naprzeciw meczetu z czterema minaretami stanęła świątynia, która miała o dwa minarety więcej
Obecnie mówi się, że Błękitny Meczet to
przykład klasycznego stylu osmańskiego Hm, ale przyznaję się bez bicia, że nie wiem, na czym polega klasyczność owego stylu
Ale za to wiem, dlaczego meczet nazwany został
Błękitnym Mianowicie, wszystko przez 21 043 płytek ceramicznych, potocznie zwanych kafelkami, którymi wyłożone są wewnętrzne ściany świątyni
Odwiedzając Błękitny Meczet należy pamiętać o dwóch sprawach. Po pierwsze - jest to świątynia, w której o wyznaczonych godzinach odbywają się modły, w związku z czym turyści wtedy nie mają wstępu. Po drugie obowiązuje odpowiedni strój i zachowanie:
Przed wejściem jest specjalne miejsce, gdzie ściąga się obuwie (jakby co, to siatki dają):
Następnie przechodzimy test kontroli jakości
kiedy to Pani i Pan sprawdzają, czy z naszym strojem wszystko jest w porządku. Jeżeli okazuje się, że jednak za dużo ciała nam wystaje, dostajemy specjalne okrycie wierzchnie
Niestety
nasz ubiór niczym nie podpadł
mimo że specjalnie paradowałam przed Panią w nadziei, że jednak
coś okaże się
nie tak i dostanę jakąś specjalną chusteczkę
która będę mogła w końcu się omotać i być bardziej turecka
Po ściągnięciu butów zaczynamy poruszać się dywanach:
Po wejściu zobaczyliśmy:
I oglądanie się zakończyło, bo okazało się, że największą frajdą dla naszych Maluchów był rozciągający się po całej długości dywan
I zadziałało proste prawo - jak jest dywan i jest się na bosaka, to trzeba się zacząć tarzać
. I nie szło im wytłumaczyć, że to taki kościół -
jak to kościół ? przecież w kościółku nie ma dywanów -
(czy ten mój syn musi być taki logiczny
) Prośby o to, że nie należy wykonywać wariackich tańców, zawodów w: "kto pierwszy przeturla się od jednej kolumny do drugiej", czy też " kto pierwszy zrobi fikołka do przodu" lub "kto w ogóle zrobi fikołka do tyłu" nie działały. Maja i Tymek byli nie do opanowania
Porażka rodzicielska na całej linii
Na nasze nieszczęście oliwy do ognia dolewały dwie małe, urocze włoskie dziewczynki, które też wyczyniały różnego rodzaju harce na meczetowych dywanach. W związku z czym, każda nasza próba spacyfikowania potomstwa, kończyła się stwierdzeniem
a One mogą ?
...ja Was bardzo proszę....
Po kilku nieudanych próbach opanowywania sytuacji
zdecydowaliśmy się na krok radykalny - Misiaki zostały rozdzielone, nastąpiło zwiedzanie w dwuosobowych podgrupach: Maja z tatą, Tymek z mamą
Zadziałało, od tej pory oglądanie Błękitnego Meczetu stało się możliwe. W końcu mogliśmy dostrzec olbrzymią przestrzeń podzieloną na trzy części. Pierwsza, największa, w której znajduje się mihrab i minbar, jest przeznaczona tylko dla modlących się mężczyzn. Drugą część meczetu, także dość sporą, zajmują turyści (to właśnie tu nasze dzieciaczki uprawiały sprint po meczetowych dywanach
). I cześć trzecia, najbardziej oddalona, najmniejsza i najwęższa - to miejsce dla modlących się kobiet z dziećmi.
część pierwsza - turystom wstęp wzbroniony
część druga - mieszanka kulturowa i religijna
...zdjęć części trzeciej nie posiadam
Ale za to posiadam zdjęcia kilkudziesięciu z 21 043 kafelek z błękitnymi wzorami
(chociaż inne kolory też się zdarzają
)
A po wyjściu z meczetu widać jeszcze:
I jak zaczęliśmy oddalać się od Błękitnego Meczetu, to uliczki Stambułu znowu nas wciągnęły, i poprowadziły tylko sobie znanymi drogami... ale o tym już w kolejnym odcinku