W poszukiwaniu ducha polskości
I na czym to ja skończyłam? Na zdrowym jedzonku
i chęci zobaczenia czegoś więcej poza centrum epicentrum
No to do roboty
Żeby wydostać się z epicentrum centrum
należy użyć do tego samochodu lub po prostu zaprzyjaźnić się z komunikacją miejską. My postanowiliśmy się pobratać
z linią tramwajową - jedyną, przejeżdżającą przez Sulthanahmet, docierającą przez
most Galata, do dzielnicy zwanej
Kabatasz.
Ale teraz relacja zmusza mnie, żebym oddaliła się od głównego toku narracji
i pobajdurzyła trochę o specyfice komunikacji miejskiej tamtej aglomeracji. Pobajdurzyła - bo to, co napiszę, to niekoniecznie musi być prawda, a moja subiektywna próba ogarnięcia całości. No bo tak - w Stambule można po mieście poruszać na cztery sposoby. Po pierwsze - jedyną przejeżdżającą przez Sluthanahmet wspomnianą przeze mnie linią tramwajową, na obu końcach której można przesiąść się do rozjeżdżających się w cztery strony świata linii autobusowych (autobusy to druga możliwość). A trzecią możliwością są promy, które lotem błyskawicy kursują pomiędzy nadmorskimi dzielnicami miasta, w głąb których także autobusy rozwożą chętnych. Aby przemieszczać się po Stambule tymi trzema sposobami należy kupić ogólnodostępne żetony (ichnie bilety). Problem polega na tym, że w Stambule jest wielu przewoźników i na poszczególne środki transportu są honorowane inne rodzaje żetonu (mimo iż cena jest taka sama - w tym roku 1,5 ytl (ok.3 zł) za przejazd od osoby dorosłej, dzieci bezpłatnie). Wniosek z tego taki, że nie można kupić jednego rodzaju biletu-żetonu "na zapas" (do czego jesteśmy przyzwyczajeni) i nie można przesiadać się z tramwaju na autobus, z autobusu na prom, czy z promu na prom
To znaczy można się przesiadać, ale pod warunkiem, że mamy żeton właściwy dla danego przewoźnika.
Uff, ale namieszałam
Mam nadzieję, że moja biletowa wypowiedź jest choć w jakiejś części zrozumiała
No, i jeszcze zapomniałabym o czwartej możliwości, którą jest przemieszczanie taksówką, ale problem polega na tym, że trasa przejazdu, jak i jego cena, są owiane aurą niedomówienia i tajemniczości
Ale się nagadałam
a my ciągle w miejscu stoimy... Stoimy, ponieważ czekamy na ten tramwaj, który nie rozumiem dlaczego w niektórych przewodnikach nazywany bywa metrem
Ja tam swoje wiem, niejedno metro już widziałam, i to czym jeździłam w tamtym mieście na pewno tramwajem było, a nie żadnym metrem
Poza tym metro w Stambule jest, ale w innej jego części, a pan w hotelu powiedział, że lepiej nim nie jeździć, ale zapomniałam się dopytać
dlaczego :? Uff, znowu się nagadałam&- jako osoba małomówna przecież
W każdym bądź razie, stoimy i czekamy na tramwaj, który ma nas zawieźć na Kabatasz. Ale długo czekać nie trzeba, bo ten tramwaj jeździ w bardzo krótkich odstępach czasu
wsiadamy
wysiadamy
Wysiadamy na ostatnim przystanku. Jesteśmy w dzielnicy Kabatasz, bo mamy zamiar piechotą dojść na plac
Taksim. A czemu mamy taki zamiar? Bo we mnie obudził się duch patriotyzmu
i w obcej stambulskiej ziemi zapragnęłam odwiedzić oazę polskości
, którą jest Muzeum Adama Mickiewicza. Bo jak wiadomo nasz wieszcz narodowy, pod koniec życia mieszkał w tym tureckim mieście, gdyż miał zamiar wraz z kilkoma ważnymi kolegami uformować legiony. W związku z czym, przez jakiś czas wieszcz Adam mieszkał w kamienicy przy ulicy
Yeni Sehir 23 mieszczącej się blisko placu Taksim, ale pewnego brutalnego dnia zjadł na obiad
kaczkę czy inne
kurczęcie, popił je
butelką wina, przez co żołądek po raz kolejny odmówił mu posłuszeństwa (gdyż wcześniej też mu odmawiał posłuszeństwa, szczególnie jak z Sadykiem Paszą w Burgas zajadali
nieświeże tłuszcze, zapominając o piciu
dobrego rumianku). Niestety tym razem żołądek skutecznie odmówił posłuszeństwa i przed dziewiąta wieczorem 26 listopada 1855 roku nasz krajan zmarł w owej kamienicy. Druga wersja, mniej oficjalna, mówi o tym, że Mickiewicz zmarł, bo chorował na cholerę, jednak nie należało o tym mówić, ponieważ byłyby problemy z przewiezieniem jego zwłok do Paryża.
I z grubsza właśnie przez tę historię chciałam odwiedzić miejsce, a raczej kopię miejsca, bo oryginalna, drewniana kamienica spaliła się podczas stambulskiego pożaru w 1870roku.
Po kilkunastu minutach (czas przejścia Maluchów) spaceru pod górkę dotarliśmy do placu Taksim
Hm, trochę duży ten plac...
I jak już się na nim znaleźliśmy, przeszła nam ochota na spotkanie z duchem polskości. W końcu ducha polskości to my już za tydzień znowu spotkamy i przez cały rok będziemy z nim obcować
Więc może teraz wykorzystajmy czas na pogłębianie ducha, ale tureckiego
I daliśmy się ponieść specyfice tej części miasta. Od placu Taksim odchodzi wiele ulic, ale najważniejszą z nich jest
Isticlal Caddesi, bo na niej skupia się miejskie życie tej części Stambułu. Stambułu nowszego architektonicznie, gdyż królują tam secesyjne kamienice. Stambułu mniej orientalnego, bardziej europejskiego. Stambułu globalnych sieci sklepowych i restauracyjnych. Stambułu, w którym znikają czadory, hidżaby, a stroje i zachowanie stają się bardziej charakterystyczne dla naszej kultury, pojawia się więcej przemyślnych fryzur, dżinsów, krótkich spódnic, spodenek i zgrabnych nóg w butach na obcasach.
Isticlal Caddesi to ulica - deptak, przez którą płynie rzeka ludzi. My daliśmy porwać się przez jej prąd:
z nurtem rzeki
Po deptaku Isticlal Caddesi jeździ także zabytkowy tramwaj (druga i ostatnia linia tramwajowa w tym mieście), zwany
Nostaljik Tramvay, który porusza się między placem Taksim a Tunelem Meydani właśnie wzdłuż tej zatłoczonej ulicy.
Nostaljik Tramvay
Nurt rzeki doprowadza nas w okolice jednej z atrakcji tej części miasta -
Wieży Galata, która w swojej wieloletniej historii była i więzieniem, i wieżą strażacką, a dzisiaj wierzchołek budynku pełni funkcje punktu widokowego, natomiast u jego podstawy można spędzić kilka miłych chwil odpoczywając w jednej z licznych kawiarni.
Galata Kulesi widziana z bliska
Galata Kulesi widziana z daleka
Już mieliśmy się skusić na chwilę odpoczynku w cieniu wielkiej wieży, jednak nasze Maluchy odkryły uliczkę, na której królowały małe sklepiki oferujące świeże soki wyciskane bezpośrednio z wybranych przez siebie owoców
na soczek czas
A po soczku pozostał nam jeszcze powrót do epicentrum centrum i pielęgnacja tureckiej tradycji - zajadania kukurydzy w cieniu Błękitnego Meczetu