W Mieście Mężczyzn
Wstawać! - nie spać! - zwiedzać! - tym razem to my zarządziliśmy pobudkę
i tym razem to Maluchy miały minę wyrażająca się w pytaniu:
Ale o co chodzi? Jaki Istambuł? A fajna piaskownica i plac zabaw jest? A marzalnie są?. To się okaże...
Wędrujemy na hotelowy taras w celu spożycia śniadania, ale z tarasu szybko uciekamy, bo słońce grzeje niemiłosiernie. Za to śniadanko - palce lizać. Następnie ekspresowe przygotowanie do wyjścia, zbiórka i wymarsz
Już od rana ulice Stambułu są gwarne i kolorowe, mieszają się na nich rzesze turystów i rodzimi mieszkańcy - a teraz także i my - huuuura
Jako że my ludzie kulturalni, zaczynamy od tego, że trzeba się przywitać
Dzień dobry
Dzień dobry (ups, kadrowanie trochę się rypło)
Cel naszego dzisiejszego spaceru znajduje się naprzeciwko Hagia Sophi, blisko jednej z głównych ulic Sulthanahmetu -
Divan Yolu, przez przewodniki zwaną Cesarską Drogą. Idziemy do
Yerebatan Sarayi (Sarnici) -
Cysterny Bazylikowej, czy też
Zatopionej Cysterny, zwanej również
Zatopionym Pałacem. Po drodze zaliczamy także fontannę, ale tym razem wydajemy całkowity zakaz kąpieli
kąpiel surowo wzbroniona
a woda kusi
Yerebatan Sarayi - bardzo jesteśmy ciekawi jak w praktyce wygląda miejsce z 532r. n.e., kiedy to cesarz Konstantynopolu - Justynian, chcąc zapewnić wodę dla miasta w okresie oblężeń, nakazał budowę wielkiego zbiornika wodnego. Ciekawostką jest fakt, że Cysterna dopiero w 1987 roku została oczyszczona z wielowiekowego, historycznego brudu (wyobraźcie sobie brud, który ma ok.1300 lat
taki brud to niejedno pamięta
) i udostępniono ją turystycznie. Po wejściu do środka i uiszczeniu stosownych opłat... Nie mam pojęcia ile kosztowały bilety, ale pamiętam, że za dzieciaki nie płaciliśmy - co zresztą było stambulską normą
i jeszcze pamiętam, że pan ochroniarz strzegący wejścia do wodnej krainy specjalnie dla Mai i Tymka zaczął wydawać psie odgłosy - jak się domyślacie - wzbudzając w Maluchach salwy śmiechu
Zatopiona Cysterna okazała się być wielką, ginącą w mroku przestrzenią, w której spaceruje się po podestach zawieszonych nad metrową taflą wody. Efekt całości jest potęgowany przez 366 kolumn podtrzymujących sklepienie, potocznie zwane dachem
fragment 366 kolumn
i kolejny
i kolejny
i kolejny
Nie mogę nie wspomnieć, że na tyłach Cysterny znajdują się kamienne głowy meduz, z których jedna jest odwrócona. Chyba była to jakaś największa atrakcja turystyczna, bo koło nich kłębił się największy turystyczny tłum radosnych pstrykaczy - w tym i my
meduzia atrakcja
Yerebatan obejrzany, można zainteresować się turecką ulicą, której pozwoliliśmy się poprowadzić. Ciekawe co nam pokaże?
Po wyjściu z Cysterny
Pierwszą ciekawostką, którą zobaczyliśmy, oprócz orientu sklepowego, był pan sprzedający lody. Ubrany w strój typu turystyczno-ludowego, długim pałąkiem ugniatał lodową bryłę, wyciągał ją w całości z pojemnika, zakręcał, podrzucał - normalnie czary mary
Rozrywkowy był też sposób sprzedawania towaru, gdyż po podejściu do pana i zamówieniu przykładowej gałki czekoladowych
zaczynał się cyrkowy pokaz sztuki lodziarskiej adresowanej głównie do dzieci. Mianowicie, pan raz podawał lody na tym długaśnym, metalowym kiju, po chwili je zabierał, robił nimi jakieś wywijańce. Cała operacja trwała dość długo, zanim delikwent taki deser otrzymywał "na zawsze"
I była to właściwie główna atrakcja tych tureckich lodów, bo już smak i lekko gumowata konsystencja sprawiły, że nie było powtórki z rozrywki
lodowy mag
Kolejnym skojarzeniem, jaki budzi we mnie stambulska ulica jest swoisty pokaz kobiecej mody, który się tam odbywa. I bynajmniej nie chodzi tu o tureckie kożuchy czy inne swetry z bazaru
, ale przemyślnie dobrane
czadory, kolorowe, często kwieciste
burki, zasłaniające włosy
hidżaby, (które Maja potocznie nazywała chustką
), a także
nikaby będące dodatkowym elementem ukrywającym kobiecą twarz. Były też bardziej nowoczesne stroje, w którym powłóczyste, zasłaniające całą sylwetkę jedwabie, młode muzułmanki zastępowały długim, zakrywającym sylwetkę prochowcem, dżinsami i pełnymi butami (przypominam, że na dworze było ponad 30st.
). Mimo że ich strój był bardziej frywolny
to na głowie obowiązkowo królował hidżab
Jak wiadomo, tradycyjny strój muzułmańskiej kobiety ma świadczyć o jej skromności, a także dawać poczucie bezpieczeństwa.
Jak się domyślacie mój strój według norm muzułmańskich ani do skromnych ani do bezpiecznych nie należał
ale nie znaczyło to, że byłam niewłaściwie ubrana, ponieważ moda stambulskiej kobiecej ulicy była swoistą mieszanką świata kultury Europy Zachodniej i muzułmańskiej Azji. Obie formy były poprawne i właściwe
wersja radykalna
moda dnia codziennego
modowe skrajności
Mimo że koloryt tamtejszej ulicy według mnie tworzą kobiety, to jednak stambulska ulica nie jest ich domeną. Spacerując uliczkami zaobserwowałam, że Istambuł (jak pewnie wiele tureckich miast) jest przede wszystkim Miastem Mężczyzn. Częstym widokiem jest uliczna kawiarnia czy ławka w parku wypełniona po brzegi panami, którzy deliberują ze sobą, nieodzownie prowadzą dysputy popijając szklanką herbaty (panów z butelką piwa w ręku nie widziałam
) To właśnie Ci panowie często wykrzykiwali w naszym kierunku:
heloł maj frrrends..., łerrr arrr ju frrrom lub też po zdiagnozowaniu naszej przynależności narodowej mówili:
dzindobry, jaksiemaś . W tym mieście nawet większość ulicznych sklepów oferowało głównie konfekcję męską. Zadziwiały mnie całe rzędy wystaw sklepowych, na których dominował właśnie taki asortyment.
w mieście mężczyzn
Ulice tego miasta to ludzie, którzy starają się być pomocni w okiełznaniu stambulskich reguł. Ale jest też jedna reguła, kiedy to na pomoc ludzi liczyć nie można. Dla dokładnego zobrazowanie sytuacji wrócę do powiedzonka mojego męża, że turecka
jezdnia to dżungla, w której słabi odpadają , bo właśnie ta samochodowa dżungla sprawia, że mili i sympatyczni
Turcy za kierownicą samochodu zamieniają się w drapieżne zwierzęta nieznające litości
dla jakiegokolwiek innego uczestnika ruchu ulicznego
Tak więc, na stambulskiej ulicy nie ma litości dla pieszych
Żadna matka z dzieckiem czy człowiek niepełnosprawny ruchowo przechodzący przez ulicę na pasach i na zielonym świetle nie jest uprzywilejowanym członkiem ruchu drogowego
Zasada jest taka - jeżeli już jakikolwiek pieszy "wlazł" na jezdnię, to musi ją bezzwłocznie opuścić, bo inaczej może zostać po nim jedynie mokra plama
, a w najlepszym wypadku jego słuch zostanie zmasakrowany przez dźwięk klaksonów samochodowych (wiem, bo sama to przetestowałam
)
Ulica stambulska to pod każdym względem kraina skrajności. Tu stare miesza się z nowym, tu europejskie idzie w parze z tym co azjatyckie, tu technika współgra z duchem czasu manufaktury. Ten Stambulski mix ma też własną uliczną muzykę, której tony komponowane są przez chaos melodii ludzkiej mowy, niesamowity religijny śpiew muezinów rozlegający się pięć razy dziennie z minaretowych głośników, to także szumy, szelesty niecichnącego warkotu samochodowego, kłujące dźwięki wszechobecnych klaksonów i dochodzące znad Bosforu odgłosy syren portowych.
stambulska mieszanka
i jeszcze jedna
nie tylko w Nowym Jorku są żółte taksówki
Spacer ulicami miasta jest atrakcją samą w sobie. Można się po nim błąkać bez specjalnego celu, a i tak wędrówka okaże się atrakcyjna i owocna. Jeżeli zmęczy już nas gwar tego nigdy niecichnącego miasta, można znaleźć tam też chwilę lenistwa i odpoczynku, ale o tym poopowiadam Wam w następnym odcinku