Dzień 2. (30 czerwca, niedziela): Pierwsza kajakowa wycieczka - Punta KrižaBudzimy się około 8:00 i już nie możemy się doczekać wiosłowania
Spało się bardzo wygodnie; materac bez zastrzeżeń, niemal tak dobry, jak mamy w domu
Osiołek, czyli nasz kajak
, napompowany i przygotowany do pierwszego rejsu. Z braku lepszych miejscówek, będziemy go trzymać w "części parkingowej" posesji i tylko na początku w ten sposób:
Okazało się, że od takiego opierania winorośl trochę ucierpiała
Nie chcieliśmy wyrządzać większej szkody. Wydawać by się mogło, że skoro mamy cały ogródek do dyspozycji, z miejscem na kajak nie będzie problemu. A jednak problem był, bo właściciele bardzo dbali o ogród i byli dumni, że rośnie w nim piękna trawa. Nie mogliśmy jej zniszczyć słoną wodą. Ostatecznie Osiołek leżał na "parkingu", a Małż, wyjeżdżając Maździakiem, musiał manewrować między kajakiem a motocyklem gospodarzy
Dzisiaj nie chcemy ruszać samochodu, przynajmniej na razie
i do zwodowania Osiołka wybieramy najbliższą nam plażę, której rozpoznanie zrobiliśmy wczoraj - idziemy do "słoweńskiej wioski"
Ze wszystkimi kajakowymi manelami
Wyliczam je zawsze w każdej relacji, w odcinku z pierwszego rejsu; dla nowych Czytelników
lub gdyby ktoś zapomniał
Nasz kajakowy ekwipunek zawiera wodoodporne torby, do których zabieramy następujące rzeczy: ręczniki plażowe, książki, kremy z filtrem, jedzenie (kupione rano w piekarni buły z różnym nadzieniem), napoje (piwo,
schweppesy, wodę mineralną), maski i fajki do snurkowania. Poza tym w kajaku lądują maty do jogi (wygodna podkładka na skały), aparat do robienia zdjęć pod wodą (nad wodą też) oraz różowy koleżka zwany Dzielnym Flamingiem
Wciąż mamy sporo zapasu, może w kolejnych latach wymyślimy, żeby zabierać coś jeszcze
Jest to trzeci sezon pływania Osiołka, który jest bardzo pojemny i długi. Szybko pływa, ale nosi się go kiepsko, co niestety (dosłownie!) spoczywa na barkach Małża.
Na plaży "u Słoweńców" dzisiaj pustki:
A wcale nie jest wcześnie - już 11:00. Pierwszego dnia zawsze więcej czasu zajmuje nam ogarnięcie wszystkiego.
Odbijamy od brzegu:
Początkowo płyniemy w stronę centrum Nerezine, widać porcik:
Ale bardzo szybko obieramy kierunek na półwysep Punta Križa, który znajduje się po drugiej stronie zatoki. Pół godziny wiosłowania
:
i jesteśmy na miejscu (na innej wyspie
, bo Punta Križa to Cres). Pierwsza plaża, którą dzisiaj odwiedzimy, prezentuje się następująco:
Zbyt szeroka
Obawiamy się, że ktoś tu jeszcze przypłynie. Na szczęście tak się nie dzieje i możemy mieć ją na wyłączność przez najbliższe dwie godziny
Jest bosko!
:
Nasza miejscówka z odrobiną cienia
:
Widok na Nerezine, które mamy centralnie naprzeciw:
Woda jest idealna - nie za zimna i niezbyt ciepła.
Na razie, z każdym dniem jej temperatura będzie rosła...
Dzielny Flaming musi trochę popracować
:
Ale w takich okolicznościach przyrody, to sama przyjemność
Dla niego może też
Po dwóch godzinach zbieramy się, żeby zobaczyć, co jest dalej...
Płynąc, płoszymy kormorany:
Na kolejny przystanek wybieramy taką miejscówkę:
Nie jest tak malowniczo, jak na poprzedniej plaży, ale ujdzie
:
Dzisiaj jest spory wiatr, nie popłyniemy tak daleko, jak na początku zakładaliśmy, więc zadowalamy się plażą obok czyjegoś domu
Wybrzeże w Chorwacji jest dla wszystkich, ale oczywiście gdyby właściciele chaty byli obecni, nie plażowalibyśmy w tym miejscu. Wszystko wskazuje na to, że ich nie ma, a my możemy się rozłożyć na betonowym slipie (wygodniej niż na kamyczkach):
Kamienny dom jest niezwykle klimatyczny i otoczony zadbanym ogrodem:
Sprawdziłam to teraz na mapach i domek jest wynajmowany turystom, widocznie akurat nie w tym momencie. W takim razie zaczepiona na furtce smycz ma zapewne pełnić rolę straszaka
:
Miejsce jest bardzo ładne:
Ale mimo wszystko, jakoś głupio nam tu plażować. Po krótkim relaksie płyniemy dalej:
Trzecią i ostatnią miejscówką, na jaką się dzisiaj zdecydujemy, będzie ta półka skalna:
Trochę tu posnurkujemy. Życie podwodne bez rewelacji:
W zasadzie zgodnie z przewidywaniami
Koło 16:00 postanawiamy wracać, żeby mieć czas na miłą kolację i ciekawie spędzić wieczór
Taka mijanka:
Oczywiście jacht przepłynął pierwszy
Jadran jest delikatnie
wzburzony i wieje stosunkowo silny wiatr:
W dodatku z nietypowego kierunku. Powrót zajmuje nam więc około godziny. Zmęczeni, ale bardzo zadowoleni z pierwszej kajakowej wycieczki, około 17:00 przybijamy do brzegu w "słoweńskiej wiosce":
Na koniec odcinka - trasa naszego rejsu
Prawie trójkąt nam wyszedł
: