Dzień 11. (9 lipca, wtorek): Pierwsze chwile w Velej Luce
Koło 20:30 dojeżdżamy do naszego nowego lokum. Po całym dniu spędzonym w podróży... Jesteśmy bardzo zmęczeni, a tu zaraz trzeba się witać
Właścicielka Ana czeka na nas i najpierw pokazuje apartman (wszystko, jak na zdjęciach na portalu na literkę B.), a później zaprasza do siebie, na górę. Z jej mieszkania (a konkretnie - z balkonu) na pierwszym piętrze roztacza się przepiękny widok na Velą Lukę. My, na parterze, widoków mieć nie będziemy, ale taras przynależący do kwatery to całkiem miłe, zapewniające dużo prywatności, miejsce.
Załatwiamy formalności - Ana spisuje nasze dane i drukuje rachunek Nieczęsto się to zdarza w Chorwacji Proponuje nam coś do picia, ale my jesteśmy głodni (jedzenia nie oferuje ) i bardzo chcemy jak najszybciej iść na kolację. W lodówce znajdujemy Jamnicę, dwa piwa, mleko. Sympatyczny gest
Kilka zdjęć z kwatery. Tym razem nie ma zmywarki, za to mamy aż dwie lodówki
Sypialnia dość mała, ale są szafki nocne :
(Na Lošinju ich nie mieliśmy.)
Łazienka z kabiną, a nie z zasłonką :
Wszędzie bardzo czysto i ładnie pachnie Najlepsza część to przestronny taras obok wejścia do apartmanu:
Jest tam też miejsce do "przechowywania" kajaka
Wszystko to za 76,5 euro za dobę. Cena bardziej atrakcyjna niż w poprzedniej miejscówce, gdzie płaciliśmy 99 euro. Standard podobny, a jednak na Lošinju bardziej mi się podobało. Tamten ogród był nie do przebicia Mieliśmy tam też więcej spokoju; w nowej miejscówce mamy wspólne wejście na podwórko z sąsiadami (Słoweńcami), którzy są sympatyczni, ale po prostu słychać i widać, że ktoś jest obok
Wiem, przewróciło mi się
Z drugiej strony budynku wypoczywają rodacy, ale z nimi nie mieliśmy żadnego kontaktu, bo korzystają z innego wejścia do domu. Dopiero po ich wyjeździe (kiedy się tam zapuszczam, wcześniej było mi głupio ) odkrywam, że w tamtej części ogrodu żyją żółwie Od razu kwatera zyskuje , ale zwierzaki pokażę później, chronologicznie
Całkiem niechronologicznie natomiast wrzucam zdjęcia zrobione kolejnego poranka ze ścieżki po drugiej stronie domu, którą to najczęściej szliśmy do centrum:
Wtedy, gdy chcieliśmy skorzystać z przeprawy taxiboatem. Łódki odpływają sprzed Hotelu Posejdon (a my zamieszkaliśmy właśnie w jego pobliżu) i przybijają do brzegu obok stacji benzynowej INA. Taka przyjemność kosztuje 1 euro od osoby i znacznie skraca nam drogę do centrum Velej Luki.
Panowie na motorówce dość często się zmieniają, ale poznamy chyba wszystkich Pływają tam i z powrotem, bez przerwy , ale tylko do 22:00. Dzisiaj możemy więc skorzystać z tej atrakcji w jedną stronę (jest już 21:30). Na wodzie zawsze zapominam o zmęczeniu :
Nawet podczas tak krótkiej przeprawy Miasteczko jest bardzo gwarne; widać, że to turystyczna miejscówka. Jesteśmy zdziwieni tym faktem, bo 10 lat temu Vela Luka była raczej smętna, zwłaszcza wieczorami. Kręciło się tu więcej lokalsów niż turystów. Sporo się zmieniło, moim zdaniem na plus W 2014 roku przyjeżdżaliśmy do VL z kempingu w Prižbie głównie ze względu na jedną restaurację, w której pysznie (i niedrogo) karmili. Wtedy, koło 22:00, była to niemal wymarła miejscowość
Dziś tętni życiem, a to wieczorami lubimy, nawet gdy jesteśmy zmęczeni całodzienną podróżą W ciągu dnia - odosobnione plaże i zatoczki, w nocy - klimat gwarnego miasteczka
Możecie się dziwić, dlaczego wybraliśmy Velą Lukę, skoro kiedyś średnio nam się tu podobało Lubimy "odczarowywać" miejscówki, a do "odczarowania" była cała Korčula, która 10 lat temu przez niemal cały tydzień raczyła nas deszczem i raczej niskimi, jak na letnią Chorwację, temperaturami. No to mamy, co chcieliśmy - w tym roku będziemy zdychać z gorąca
Poza tym chcieliśmy popływać kajakiem głównie w tych rejonach wyspy i to akurat świetnie się udało
Rejestrujemy, że w VL otworzyło się kilka nowych lokali, np. Luky Restaurant & Bar położony w marinie. Na początku lokal wydaje się nam trochę zbyt elegancki:
Mamy obawy, że będzie sztywno i drogo. Jednak kelnerzy są bardzo sympatyczni, z luźnym podejściem , a ceny w karcie przyzwoite.
Wreszcie możemy odpocząć i napić się piwa :
Zamawiam małą porcję ćevapi z frytkami, a Małż - korčulańską specjalność: domaći žrnovski makaruni s junetinom, czyli makaron z wołowiną:
Jest zachwycony smakiem tego dania, następnym razem spróbuję go i ja. Moje ćevapi nietypowe, bo "kiełbaski" są grubsze, ale za to soczyste Obie pozycje smaczne i godne polecenia (makarony bardziej ), a obsługa przemiła. Do tego stoliki nad samym morzem, co bardzo lubimy. Wrócimy jeszcze w czasie naszego pobytu do tej restauracji
Tymczasem idziemy się przejść po Velej Luce, która mozaikami stoi
Ich historia sięga 1968 roku, kiedy w mieście odbyło się spotkanie około 30 artystów z całego świata. Mozaika przedstawiająca gołębicę z gałązką oliwną jest efektem prac tamtego zespołu, w którym znalazł się również Polak - Tadeusz Kantor Tak, ten Kantor - malarz i reżyser. Jego nazwisko jest widoczne na mozaice:
Robert Makłowicz pokazywał je w swoim filmie z Wyspy, więc wiedzieliśmy, że tam jest Tutaj lepiej widać :
(Czwarta linijka od dołu: Kantor - Polska.
W Centrum Kultury w VL można z kolei podziwiać inne dzieło Kantora - mozaikowe krzesło. Ostatecznie tam nie dotarliśmy... Tyle polskich śladów niemal na końcu świata Chorwackiego świata, bo jednak, żeby tam dotrzeć potrzeba dużo czasu
Mozaiki w Velej Luce są starsze (z 1968 roku) i młodsze - powstałe w 2015 roku z inicjatywy Stowarzyszenia Twórczości Artystycznej (Udruga Likovno Stvaralaštvo Vele Luke). Właśnie wtedy rozpoczęto prace na stworzeniem najdłuższej mozaiki na świecie Ambitny plan! Czy jest gdzieś dłuższa, nie wiem. Ta w VL robi wrażenie:
Chociaż widok meduzy przyprawia mnie o lekkie dreszcze Zdecydowanie wolę patrzeć na rybki i gekony :
Piękny budynek szkoły:
i okazałe palmy:
A pod stopami - cały czas mozaiki...
Jugosłowiański pomnik poświęcony ofiarom II wojny światowej:
Robimy szybkie zakupy - Studenac i mały Tommy są otwarte do 23:00. I powoli wracamy na kwaterę; tym razem pieszo, bo panowie w łódce już nie kursują.
Spacer jest piękny i bardzo relaksujący:
Zajmuje nam dwadzieścia kilka minut, więc nie jest źle. Jednak częściej będziemy korzystać z taxiboat
Widok z naszej ulicy na rozświetlone nabrzeże Velej Luki:
Z tarasu mamy nieco gorszy; gdy się wychylimy i pstrykniemy zdjęcie między krzaczorami :
(Fotka zrobiona któregoś poranka.)
Śpimy dobrze, ale stosunkowo krótko Nie możemy się doczekać kajakowania w tej części Jadranu A Osiołka trzeba jeszcze napompować i przygotować do rejsu
Tutaj jest już niemal gotowy :
Ahoj, nowa Przygodo! W kolejnym odcinku będziemy wiosłować, choć nie od razu