Dzień 9. (7 lipca, niedziela): Beli - spacer po miasteczku
Po wizycie u sępów idziemy zobaczyć, jak wygląda "centrum" osady na wzgórzu:
Mijamy typowy chorwacki bałagan :
Przechodzimy przez bramę:
z inskrypcją:
którą można przetłumaczyć tak: Wędrowcze, niech Ci mądrość oświetla drogi, a serce, przez piękno, poprowadzi do prawdy.
W czasach Cesarstwa Rzymskiego Beli nazywane było Głową Wyspy (Caput Insulae). Pozostałością z czasów Imperium jest ośmiometrowy most rzymski zbudowany nad wąwozem. Idziemy do niego taką ścieżką:
Wąwóz jest trochę zarośnięty krzaczorami :
Otoczenie mostu:
Wracamy:
Beli ma to, czego nie ma cały świat. :
Do ścisłego centrum (na malutką starówkę) nie można wjechać samochodem (oprócz zaopatrzenia):
A przynajmniej nie w sposób legalny Zresztą auto na niewiele by się tu zdało. Wąskie kamienne uliczki zachęcają do spacerów:
Pierwszy plac (zwany po prostu: Placa) i budynek:
z niewyraźnym (a jednak dającym się odczytać ) napisem: Chcemy Tita. :
Przez otwarte drzwi zaglądamy do piwnicy jednego z domów. Stoi tu prasa do oliwy (a może winogron ):
Nieśpiesznie spacerujemy klimatycznymi uliczkami Beli:
Docieramy do głównego placu, z którego roztacza się piękny widok na wyspę Krk:
Byłoby jeszcze ładniej przy lepszej pogodzie, ale wtedy pewnie siedzielibyśmy w kajaku
W tym centralnym punkcie miasteczka znajdują się też dwa kościoły - św. Marii oraz Ofiarowania Pańskiego z dobudowaną miejską loggią:
(I boisko do piłki nożnej, przy okazji Dobre wykorzystanie przestrzeni! )
W środku loggii:
Okazała lipa i ławeczka w zacienionym miejscu. Gościu, siądź pod mym liściem, a odpoczni sobie!
Powoli opuszczamy kameralne miasteczko:
Kolejne prasy - wyprodukowane w Pescarze:
Polecam spacer po urokliwym Beli Można tu jeszcze przysiąść w restauracji przy bramie z inskrypcją, ale my chcemy zjeść w Cresie.
Natomiast zejście na plażę to dłuższa wyprawa i powrót stromo pod górę. Nie decydujemy się, bo pogoda ciągle jest mało plażowa. Pewnie moglibyśmy tam zjechać samochodem, ale nawet parkowanie w pobliżu ośrodka ratującego sępy nastręczyło nam pewnych trudności. Obawiamy się, że na dole nie znaleźlibyśmy miejsca, żeby zostawić Maździaka. (Jest jakiś parking ze szlabanem, ale być może tylko dla gości kempingu lub dla klientów bazy nurkowej, nie mam pojęcia...)
W następnym odcinku odwiedzimy (wreszcie!) stolicę wyspy Cres, a po drodze czeka nas bardzo miłe spotkanie