Dzień 4. (2 lipca, wtorek): Wejście na Sv. Nikolę - część pierwszaPo 18:00 jesteśmy gotowi na wycieczkę
:
Pogoda jest średnia
Zachmurzyło się całkowicie; głupio by było, gdybyśmy mieli słabe widoki ze szczytu. Zaleta jest taka, że nie jest gorąco i będzie nam się dobrze szło
Małż natomiast mówi, że ma przeczucie i słońce wyjdzie przed samym zachodem - dostaniemy nagrodę
On czegoś takiego jak przeczucia nie ma
, raczej chodzi o to, że sprawdził prognozy pogody
Idziemy przez Nerezine i rozmawiamy o pogodzie właśnie
Zastanawiamy się, czy to dobrze, że nie wzięliśmy kurtek
Ostatecznie Małż postanawia zawrócić, ja idę dalej. Spokojnie; wiem, gdzie skręcić; nie zgubię się
Tabliczka wielka jak byk
, idę więc tak, jak pokazuje:
Docieram do makabrycznego domu
:
którego pilnuje kot o złowieszczym spojrzeniu
:
Ciarki przechodzą mi po plecach... A to już przesada i ostentacja:
Na szczęście wyżej spotykam miłe kocie towarzystwo
:
Kiedy jestem przy tej tablicy:
właśnie dzwoni Małż z pytaniem, gdzie jestem. Mówię mu, przy którym domu skręciłam, że później musi minąć "makabryczną wystawę" i informuję, gdzie na niego czekam.
Wkrótce go widzę. Dumna z siebie
mówię coś w stylu:
- Trudno byłoby się tu zgubić
- Ale Tobie się udało! - odpowiada Małż
Okazuje się, że planowaliśmy iść innym (krótszym) szlakiem, który zaczyna się też w Nerezine, ale w innym miejscu.
Jest prawie 18:30, zachód słońca będzie o 20:40... Nie zdążymy wejść na Televrinę
(Patrz: czasy na tablicy.) A może zdążymy?
Bardzo mi głupio, że nawaliłam i postanawiam iść tak szybko, jak tylko potrafię
Może się uda "zaliczyć" i Sv. Nikolę, i Televrinę. Z tego, co czytałam (i oglądałam) w necie, najpiękniejsze widoki są z tego pierwszego szczytu. Ale Televrina jest najwyższa na wyspie Lošinj...
Zaleta jest taka, że pójdziemy granią Osorščicy (widoki powinny być super) i wrócimy inną trasą. Będzie ciekawiej niż tam i z powrotem po własnych śladach
Małż nie jest na mnie zły
, a ostatecznie okaże się, że będziemy bardzo zadowoleni z takiego obrotu sprawy i trasy, którą wybrał za nas los
Wychodzimy powyżej Nerezine i robi się ciekawie. Musimy przejść takim tunelem - pod drogą:
Przez moment trasa wygląda tak:
ale po chwili już normalnie - dość stromo, ale (na razie) przyjemnie. Trzeba zasuwać
:
Szlak jest cały czas bardzo dobrze oznaczony:
Problemem może być mnóstwo pajęczyn i wielkich pająków. Ja się ich nie boję, więc ok
Chociaż zgarnianie pajęczyny na twarz jest średnio przyjemne
, a w czasie całej wycieczki zdarza mi się to kilkukrotnie... Obawiamy się poskoków, ale nie stwierdziliśmy ich obecności. Gospodarz później powiedział nam, że, z tego co wie, raczej tu nie występują. Natomiast jest sporo dzików
Dobrze, że nie wiedzieliśmy o tym wcześniej
Chwila na odpoczynek i podziwianie widoków:
Pod Velebitem świeci słońce:
W dole Nerezine, dalej Punta Križa:
oraz "słoweńska wioska":
Wychodzimy na grań i otwierają się widoki na drugą stronę:
Wyspa Unije i zatoczka Tomožina:
Mali Lošinj pod chmurami, a na wyspach Silba i Premuda (być może również na Iloviku) słonecznie:
Podobnie na Rabie:
Zdobywamy pierwszy szczyt - Počivalice:
Nietypowe i fajne światło
:
W okolicach Puli chyba leje
:
Przez moment martwimy się, że to przyjdzie do nas, ale nie - Małż ma przecież przeczucie
Szlak zaczyna się robić bardzo ciekawy. Jestem zachwycona i skaczę po skałach
:
Super jest to, że teraz szybko "robimy" wysokość
A widoki coraz lepsze:
Spotykamy dwie koleżanki
:
Jedna z nich trochę mniej dba o higienę
:
I to tyle, dwie owce i żadnego człowieka na trasie
Trochę nieswojo, ale właściwie fajnie
Velebit coraz piękniej oświetlony:
Widać już cały grzbiet Lošinja:
A słońce... wygląda na to, że Małż miał rację - zaraz wyjdzie zza chmur
:
W drugą stronę z kolei widzimy Osor:
Wygląda na malutką miejscowość
A teraz czas na wspinaczkę po ostrych skałach
Chyba ktoś miał duże poczucie humoru, wyznaczając szlak dokładnie w tym miejscu
:
Dajemy radę, chociaż tutaj akurat łatwo nie jest. Całe szczęście mamy solidne buty trekkingowe za kostkę i kije
Nagrodą są widoki
:
A cel (Sv. Nikola) już blisko:
Na koniec odcinka mapka i
spoiler (I tak już wiadomo, że na Televrinę nie zdążymy.):
Słońce wychodzi zza chmur (tuż przed ostatecznym zachodem
) i mamy kilkadziesiąt minut prawdziwej magii
Pokażę ją w następnym odcinku