napisał(a) Raul73 » 22.04.2013 21:56
Przeczytałem niedawno książkę chorwackiej dziennikarki Slavenki Drakulić - "Oni nie skrzywdziliby nawet muchy". Jest to opowieśc o zbrodniarzach sądzonych w Hadze - każdy rozdział o kim innym (m.in. Krstić, Mladić, Milošević, Erdemović itd.). I chociaż sama książka ogóln ie niezbyt ciekawa (np. zamiast faktów z życia żony Milosevca autorka przez kilkanaście stron opisuje jej fryzurę i zły gust), to pierwsze kilka rozdziałów mocne (zwłaszcza wstrząsająca historia Dražena Erdemovića).
Chcialem tylko przytoczyć (nawiązując do niedawnej dyskusji na temat Gotoviny) jeden z początkowych fragmentów:
Byłam na tyle naiwna, że uważałam, iż jednym z priorytetów nowego post-Tudjmanowskiego rządu będzie próba zmierzenia się z prawdą o wojnie: dlaczego do tego doszło? O co chodziło? Czy Armia Chorwacka popełniała zbrodnie, czy nie? Jest to oczywiście brutalna prawda: wojna toczyła się o utworzenie państwa narodowego, co obejmowało czystki etniczne; dwieście tysięcy Serbów zostało zmuszonych do opuszczenia Krajiny; ich domy splądrowano i spalono; około czterystu cywilów zginęło; cywile serbscy w Gospiciu, Pakracu czy Sisaku byli masowo zabijani; dwadzieścia cztery tysiące Muzułmanów zostało zamkniętych przez żołnierzy, bośniackich Chorwatów, w czterdziestu czterech obozach koncentracyjnych w Hercegowinie; Chorwaci zabili stu szesnastu cywilów w wiosce Ahmići i wysadzili w powietrze stary most w Mostarze; w 1991 roku w Zagrzebiu dwunastoletnia dziewczynka, Aleksandra Zec, została zabita wraz ze swoimi serbskimi rodzicami. Jej morderca, który przyznał się do morderstwa, wciąż przebywa na wolności.
Nikt jednak nie chce głośno mówić prawdy. I nikt nie chce jej słuchać. Dlatego że w Chorwacji prawda jest niebezpieczna. Przez dziesięć lat propaganda Tudjmana przekonywała Chorwatów, że ludzi na liście zbrodniarzy wojennych Trybunału - jak Mla-den Naletilić Tuta, Tihomir Błaśkić, Dario Kordić, Mirko Norac i Ante Gotovina - należy uważać za bohaterów. Władze za czasów Tudjmana wydały tych ludzi Trybunałowi wyłącznie z powodu silnego międzynarodowego nacisku, a nie dlatego, że Chorwaci uważali, iż należy ich osądzić. Ale jak to możliwe, żeby ocena sytuacji była tak różna w kraju i poza nim? Jest to możliwe, ponieważ nigdy nie powiedziano Chorwatom, że ci ludzie byli gorliwymi katami, nawet jeśli byli bohaterami wojennymi. Toteż kiedy stają przed sądem w Hadze jako podejrzani o zabójstwo lub zlecenie zabójstwa ludności cywilnej, Chorwaci czują się upokorzeni. Ich bohaterowie mieliby być zbrodniarzami? Nigdy! Zostać oskarżonym przez Trybunał zaczęło oznaczać, że jest się patriotą. Przeciwnicy Trybunału utrzymują, że sądzi on za zbrodnie wojenne całą Chorwację, a nie jednostki. Kiedy wiosną 2001 roku Mirko Norac otrzymał polecenie stawienia się w lokalnym sądzie w Rijece w związku z zarzutem o popełnienie zbrodni wojennych w Gospiciu, gdzie jesienią 1991 roku zaginęło ponad stu Serbów, weterani wojenni zorganizowali wiec protestacyjny w Splicie. Było na nim około siedemdziesięciu pięciu tysięcy ludzi. Przez co najmniej tydzień trwał kryzys rządowy i cały kraj był sparaliżowany.
Ustalanie prawdy o wojnie jest kluczem do zakończenia sporów wokół Trybunału haskiego. Dopóki nie zostanie ustalona prawda o wojnie, procesy zbrodniarzy wojennych, czy to przed Międzynarodowym Trybunałem, czy przed miejscowymi sądami, będą postrzegane jako niesprawiedliwość wobec „bohaterów wojennych". Bez prawdy nie ma sprawiedliwości, a Chorwacja nadal jest daleka od takiej prawdy. Ostatnio odbyły się dwa procesy zbrodniarzy wojennych: w Rijece - grupy z Gospicia, i w Splicie - grupy strażników więziennych. Szczególnie ten drugi przekształcił się w żałosne widowisko, w którym publiczność bije brawo swoim „bohaterom" i grozi świadkom. Sędzia zwolnił oskarżonych z więzienia, lecz sąd wyższej instancji zmienił tę decyzję, a tymczasem dwóch oskarżonych zdążyło uciec. Świadkom w obu procesach łatwo przydarzały się nagłe zaniki pamięci. A w wypadku Sisaka, małego miasteczka w pobliżu Zagrzebia, gdzie w 1991 i 1992 roku znikło wielu serbskich cywilów, miejscowy sędzia zarządził dochodzenie dziesięć lat po wydarzeniu, i to dopiero pod silną presją mediów, a w szczególności magazynu „Hrvatska ljevica", który opublikował listę około stu zabitych i zaginionych osób.
Podkreślam: to napisała rodowita Chorwatka!