Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Zavalatica za desat osoba :)

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
bobemce
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 233
Dołączył(a): 05.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) bobemce » 21.09.2009 01:05

Każdego dnia kiedy już podnosiłem swoje cielsko z łóżka i wychodziłem z pokoju czyniłem dwie rzeczy. Nie licząc tych, które czyni każdy normalny człowiek, kiedy wstaje :) Wychodziłem na taras, z którego rozpościerał się w rzeczy samej fantastyczny widok, nie licząc pozostałych willi poniżej i które wszystko psuły. Niemniej udawałem, że ich nie ma. Podchodziłem do prawego skraju tarasu i sprawdzałem ilość chmur widniejących na tej części nieba widocznej za domem, następnie chwytałem ręcznik i dreptałem na drugi skraj tarasu, który liczył sobie dobre 15m i sprawdzałem niebo z drugiej strony. Jakby miało nadejść coś zaskakującego. No tak, ale przecież musiałem się upewnić, nie? Zatem upajałem się widokiem błękitnego nieba i wdychałem zapach wysuszonego na upalnym słońcu ręcznika. Też to znacie? Jeśli nie, to polecam kiedyś sprawdzić. Dla mnie to zapach gorąca. Ale takiego gorąca, które lubię, które jest znośne - zwłaszcza w cieniu :)

Obrazek
Wkurzające te wille poniżej, no nie?

Obrazek
Będzie padać, czy nie?

Swoją drogą fenomenem dla mnie jest tempo suszenia się wszelkiego prania. Znaczy fenomenem w skali polskiej :) A jedną z ulubieńszych rzeczy, bo kojarzących się niezmiennie z Południem, jest składanie ręcznika plażowego. Takiego nafaszerowanego już solą, sztywnego jak papier. Ehhh, nostalgicznie zacząłem, bo dziś (mam na myśli niedzielę) mija tydzień od momentu, kiedy wróciłem do Polski. Ale nie ma tego złego... jeszcze tylko trzysta pięćdziesiąt ileś tam dni...

Zatem... (tak, wiem, nie zaczynamy zdania od "zatem") Zatem wstęp mam już za sobą. Teraz czas na kolejną kwestię, która stała się naszym codziennym rytuałem. Uwierzcie mi, że śniadania jedzone w dziesiątkę też pozostaną mi w głowie na bardzo długo. Podczas wcześniejszych wakacji nie zawsze chciało mi się wstawać ze wszystkimi jedynie po to, by zjeść razem z wszystkimi. Tu było inaczej, dzięki czemu nasze "parakolonie" stały się takie charakterystyczne. Codziennie inna para (ewentualnie nasz męski "duet":D ) miała wstać wcześniej i śmignąć po pieczywo. Skoro już wróciliśmy do domu i nic mi nie grozi, to przyznam się bez bicia, że z Marzeną poszliśmy po pieczywo tylko raz... i to pierwszego dnia :D Ale liczą się przecież chęci, no nie?

Obrazek
Czego chcieć więcej?

Obrazek
Nie pytajcie, co na stole postawiliśmy ostatniego dnia...

Obrazek
"Smacznego kochanym zuszkom! Smacznego kochanej druhnie!" (ehe... mieliśmy ze sobą byłe harcerki ;) )

Teraz tak. Z reguły (na dziesięć dni pobytu 3 razy było inaczej - dlatego z reguły :) ) po śniadaniu szliśmy na plażę. Szliśmy, a raz pojechaliśmy. Ale o tym w jednej z następnych relacji, która zostanie poświęcona pewnej wyspie, o którą wypytywałem niejaką oginioszki, którą z tego miejsca serdecznie pozdrawiam i wkrótce na temat niniejszej wycieczki podyskutuję :) Natomiast 3 razy było inaczej, ale o tym również wkrótce, bo dziś mowa o "rytuałach".

Zdajecie sobie sprawę, że będąc w Zavalaticy jedliśmy zaledwie dwa posiłki dziennie. OK, fakt, że podczas śniadania pochłanialiśmy kilka bochenków kruha o różnych kolorach, z przewagą białego. Ale tylko dwa? No, tyle, że po południu jedliśmy też gęsto. Raz nawet jedliśmy spaghetti z sosem po "dalmatyńsku". To taki powiedzmy nasz makaron zrobiony "na winie", ale ze składników ze sklepu, tyle że po kosztach. Kurcze, za dużo gadam ogólnikami, ale obiecuję, że już wkrótce i na ten temat będzie więcej. O jedzeniu w ogóle będzie jeszcze gęsto w tematach o wycieczkach. Swoją drogą, z gastronomią podczas omawianego wyjazdu związane były aż cztery osoby. Jeśli więcej, to się poprawię. Niemniej Ola pracuje w restauracji rodziców, Kasia i Witek pracują w restauracjach, ja też kiedyś w takowej spędziłem półtora roku. Z Kasią i Witkiem zresztą :) Zdradzę też, że wątek restauracyjny urozmaicimy własnym grillem a'la Hrvatska :)

Obrazek
Kolacja "co się nawinie" dla dziesięciu osób :)

Scrabble. Ciekaw jestem ilu z Was bierze ze sobą na wakacje gry planszowe. My do tej pory tego nie robiliśmy, ale "najpopularniejsza na świecie gra słowna" pobiła rekordy gry w tysiąca w karty. W zeszłym roku właśnie rzucanie karciochami należało do naszych ulubionych popołudniowych zajęć. Tym razem było to scrabble. Najbardziej namiętnie pociskaliśmy w to z Kasią, choć poniżej trzyosobowej frekwencji nigdy nie zeszło. Ale nas się bali, a moje Kochanie nie chciało być ze mną w parze, bo "nie dam jej ułożyć ani jednego słowa"... Temu towarzyszyła oczywiście szklanka rumu Maraska z colą i dużą ilością lodu, co by się lepiej myślało.

Obrazek
Tu za wiele tłumaczyć nie trzeba :)

Obrazek
Przy szklaneczce... Znaczy przy scrabble.

Obrazek
Bez tysiąca też się nie obyło. Przy Okrągłym Stole.

A skoro już przy rumie jestem... Maraska to nasze zeszłoroczne odkrycie, którego i w tym roku nie mogliśmy sobie odmówić. Był też Prosek, nieśmiertelne Karlovacko i jakieś dziwne brandy wynalezione w zeszłym roku w Slatine przez moich rodzicieli szanownych. Nie tykałem tego :) Wieczory spędzaliśmy więc przy szklaneczkach, grając równocześnie... w kalambury. Podzieleni na (trudno zgadnąć) panie i panów dawaliśmy sobie wycisk. Oczywiście hasła były jak najbardziej złośliwe. Spróbujcie pokazać na przykład Hitmana, w życiu go nie oglądając. Albo Uniwersalnego Żołnierza... Co do pierwszego - zjedzone dwa dni wcześniej markizy, które leżały wcześniej w szafce ze słodyczami miały wskazać na pierwszy człon słowa, ale wyszło Helloman... Podobno też niedaleko Starego Rynku w Poznaniu jest zakład pogrzebowy Universum, który miał naprowadzić dziewczyny na pierwsze słowo tego hasła :D

Obrazek
Też musieliście trzymać paragony, żeby oddać butelki?

Obrazek
Podział był jasny.

Obrazek
Czy będzie fair, jeśli powiem kto wygrał?

Obrazek
Wielki finał.

Obrazek
Chyba pierwszy wieczór. Dziewczyny jeszcze nie wiedziały, że dostaną baty w kalambury - stąd te uśmiechy :P

No to dziś na tyle, nie żebym się lenił, ale rano muszę wstać :)
Vjetar
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 45308
Dołączył(a): 04.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Vjetar » 21.09.2009 07:33

bobemce napisał(a):...Nie pytajcie, co na stole postawiliśmy ostatniego dnia...

Paprykarz szczeciński.... :wink:
renatalato
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4919
Dołączył(a): 04.05.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) renatalato » 21.09.2009 09:37

JacYamaha napisał(a):
bobemce napisał(a):...Nie pytajcie, co na stole postawiliśmy ostatniego dnia...

Paprykarz szczeciński.... :wink:


:lol: :lol: :lol:
Toż to by był luksus :wink:
Kacper111
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1144
Dołączył(a): 04.08.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Kacper111 » 21.09.2009 10:17

pisz dalej, nie ociągaj się
U-la
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2268
Dołączył(a): 10.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) U-la » 21.09.2009 16:13

Mistrzuniu - na parakoloniach okrutnie mi się podoba :lol: :lol: :lol: I faktycznie - gdzie się nie pojawicie, robi się tłok :lol:

Bardzo, bardzo, bardzo sympatyczny wyjazd! Dziób mi się chichra co trochę :lol: Podziwiam, że taka armia ludzi - na wyjeździe, nooo więc w warunkach innych od codziennych - tak się świetnie realizowała :wink: :lol:
darek1
zbanowany
Posty: 9346
Dołączył(a): 27.06.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) darek1 » 21.09.2009 17:12

Koleżanki turystki i koledzy podróżnicy to nieżli imprezowicze. No, no, no tylko pozazdrościć zdrowia. Plaża, morze, karlovaćko i wieczerze w chorwackim wydaniu połaczone z lokalnym disco. Tylko pozazdrościć. No, współczuję sąsiadom koleżanek i kolegów - niewiele zapewne spali. Za to dużo pewnie mają w tym tamacie do powiedzenia, niekoniecznie wesołego. Pozdrawiam

P.S. wreszcie wróciłem na forum po długiej nieobecności - usprawiedliwionej oczywiście


Ciekawe co tam jeszcze Bobemce napisze. Zapowiada się ciekawie i wesoło. :D Może coś z pogranicza horroru 8O 8O 8O
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 22.09.2009 22:48

No dobra, dobra. Na zdjęciach widzę Milenę i Jakoba, Iwana....mam wrażenie, że goszczą u siebie wszystkich Polaków (Majeczka też ich rozpoznała). A że gospodarz ząbków nie ma....nie szkodzi. Rakiję pędzi przednią. Pozdrawiam i czekam na jeszcze.
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 108172
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 22.09.2009 23:12

w oczekiwaniu na CD Dalmacjo lipa
bobemce
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 233
Dołączył(a): 05.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) bobemce » 24.09.2009 19:44

No to trochę się relacja zaniedbała. Znaczy ja ją zaniedbałem. Ale już jestem i piszę, skoro są też i chętni na czytanie, którym wszech i wobec uprzejmie dziękuję za cierpliwość do tych wypocin... Poza tym poczytałem też kilka relacji, w których niejeden delikwent narzekał na pogodę.

A my mieliśmy upalne lato. I choć w świetle zawiedzionych wakacjami w Chorwacji w tym samym terminie, my mieliśmy tylko jeden dzień, kiedy faktycznie lunęło z nieba. Ale przyznam, że każdy z naszej dziesiątki był na to przygotowany. Po pierwsze już w poniedziałek (dzień przed wyjazdem z Polski) dowiedziałem się z internetowych przewidywaczy pogody, że nadchodząca sobota na Korculi oznaczać będzie burzę. I oznaczała. Ale tylko do około 13:45. Lało jak z cebra, zrobiło się ciemno, a huk co kilka chwil zagłuszał wszystko inne. Wszyscy pochowaliśmy się w apartamencie, część zaczęła oglądać Piratów z Karaibów (część pierwszą z trzech zaplanowanych na cały wyjazd). Dziewczyny coś tam "siedziały" przy stole w kuchni, ogólnie szał wiał z tej nudy :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Tam taka burza, a one przy stole siedzą :P

Kiedy już się skończyło, to przecież nie mogliśmy siedzieć z dupskiem w chacie. Na plażę iść się już nie opłacało, więc ruszyliśmy w pięć osób w trasę. Plan: zachodnia Korcula. Rozpoczęliśmy od Vela Luka i cofając się zahaczaliśmy o kolejne miejscowości.

Obrazek
No to siup i wycieczka!

Obrazek
Tuż za Smokvicą.

Vela Luka nie powala, nie ma co mówić. Pierwsze zresztą, o czym pomyślałem wjeżdżając do nadbrzeżnej części miasteczka, to "ale gdzie tu ludzie chodzą na plażę?" Kurcze, no jeśli ktoś ma apartament w okolicach centrum, to nie zazdroszczę, jest gdzie drałować. Bo przy łajbach i kilku promach dziennie śmierdzących jak stuletnie skarpety maczane w "niepowiem" to ja bym do wody nie wszedł. Co mnie w Vela Luka urzeka, to... ryby :) Tak tak, wszystko co z nimi jest związane, z nimi i owocami morza. A tu tego dnia klopsik: Danas nema riba. No to "zwiedzamy", zawijamy manatki, idziemy na lody i wio przed siebie. Aha, koniecznie odwiedziliśmy Konzuma, gdzie zakupiłem po trzy paczki przyprawy do ćevapčići i dalmatinski zacin, czyli chorwackiej mieszanki ziół.

Obrazek
Nabrzeże w Vela Luka.

Obrazek
Kto miał taki wielki palec? 8O 8O

Obrazek
Vela Luka

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Idziemy na lody...

Obrazek
I teraz uwaga... 3...

Obrazek
2...

Obrazek
1...

Obrazek
Pełnia szczęścia pełną gębą :)

Obrazek
Szczęście ma różne oblicza.


Blato. Nooo, tu już lepiej, ale gdzie jest kurde morze? O czymś zapomnieli? Tak się sami upośledzili, czy co? Szczerze? Dobrze, że tam morza nie było, bo nadało to zupełnie inny klimat miasteczku. Spokój, cisza, piękny skwer przed kościołem i arcydługa ulica przechodząca przez całą miejscowość, a obsadzona po bokach drzewami. Trochę skojarzyła mi się z niektórymi polskimi drogami, ale po boku starsi ludzie tradycyjnie na ławeczkach i codziennych "plotkach". Wokół Blato mamy gaje oliwne, ale trudno znaleźć większą ilość producentów oferujących oliwę z oliwek. Swoją drogą, mam wrażenie, że chorwacka oliwa, taka kupiona u chłopa, jest wyjątkowo kwaśna. A może miałem pecha?

Obrazek
Tu pachniało grillem :)

Obrazek
Nikt nie mówił, że wszyscy muszą być normalni...

Obrazek
Widok na Blato.

Obrazek
Portretowo :)

Obrazek
Zanim wyjechaliśmy...

Obrazek
Tak wygląda ulica przebiegająca poprzez całe miasteczko.

Nie wiem, jak to możliwe, ale większość z nas siły opuściły. Okej, wiem - zgłodnieliśmy. Co innego, że obiadu po drodze nie mogliśmy zjeść, bo w Zavalaticy czekała pozostała piątka, aż wrócimy z półproduktami do makaronu, który przewidzieliśmy na wieczór. Zatem przygłodzeni ruszyliśmy z Blato. Wiedziałem tylko, że może już nie być kolejnej okazji do zwiedzenia tej części wyspy podczas wyjazdu. Dlatego, gdy zobaczyłem znak na wioskę Prižba, wykonałem szybki myk kierownicą i przy milczącej aprobacie i tępym wzroku wygłodniałej czwórki poczęliśmy wspinać się na góry wznoszące się nad Blato.

Obrazek
Jeszcze jeden widok na Blato.

Droga miód malina, widoki genialne, praktycznie brak jakiegokolwiek ruchu, a jak pociskali Chorwaci swoimi reliktami to grzecznie ustępowałem im miejsca, co by nie pozabijać się w ucieczce przed yugo koralami i innymi. Kiedy rozpoczęło się zjeżdżanie, w dole zauważyliśmy zatoczkę malowniczo położoną u stóp gór. Im byliśmy bliżej, tym bardziej byłem zachwycony. Gršćica to wioska, którą każdy w Polsce nazwałby zadupiem, kilkanaście domów na krzyż i nic więcej. Przy brzegu zacumowane łódki rybackie, prawie w ogóle nie było widać ludzi. Przycupnęliśmy na kamiennym murki w pobliżu dwójki kociąt, czarnego i białego. Chwile później były już trzy, dwa już leżały zagłaskiwane na śmierć, jeszcze moment i białego mam na kolanach. Zza pleców wyszła jakaś pani z panem, pan z małą wędką, którą chciał złowić kalmary. Kiedy zapytałem, czy w ogóle biorą, usłyszałem tylko tyle, że nema, były, ale już prawie pusto. Za to obrodziło w jeżowce. Czas wracać, bo w brzuchach to już tylko opary benzyny mamy... Tu kiedyś wrócę. Takiego miejsca szukałem.

Obrazek
Droga nad Blato, później była jeszcze bardziej malownicza.

Obrazek
Relikty motoryzacji :)

Obrazek
Nieśmiertelne yugo.

Obrazek
Gršćica.

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Kociambry.

Obrazek
Mrrrau.

No to ruszamy. Jedziemy, jedziemy. Smokvica i pierwsze co to vino, rakija itede itepe. Stoimy już w pierwszej chacie, jaką można zobaczyć po wjeździe do Smokvicy od strony Vela Luka. Marzena i Maciej zdecydowali się na jakieś trunki, oczywiście degustacji nie odpuścił nikt :) Było niezłe, ale rakija Jakoba wyryła mi się w pamięci. Kasa zostawiona, wracamy. Patrzę w lusterko, spokój w aucie. No to korzystam z okazji: migacz, kierownica, cel: Brna. Witek sobie przypomniał, że chyba nas jeszcze nie poinformował: drogi na Korculi są zdecydowanie lepsze od tych na Hvarze. Dobrze wiedzieć :)

Brna. Cóż, byłem już tak głodny, że żołądek powoli zaczynał trawić mi mózg, więc wszelkie bodźce, jakie odbierałem, ginęły gdzieś w czeluściach umęczonego człowieka. Przypomniało mi się jedynie, że para... znaczy duet Jachu i Tomek poprosili o arbuza. A tu akurat arbuzy były... tyle że bardzo małe. Ale, żeby nie było. Kupiliśmy. Kiedy pakowaliśmy je razem z dorzuconymi jeszcze pomidorami, papryką i ogórkami, w bagażniku zauważyliśmy kruh. Mmmmm, białe, suche pieczywo... Nie tknąłbym go palcem w każdej innej sytuacji. Ale zjadłem. Rzut oka na miejscowość, która jest chyba za mocno wciśnięta w ląd, przynajmniej takie wrażenie sprawia. Zavalatica lepsza, jedźmy już do siebie.

Obrazek
Cukiernia w Vela Luka, to nam się przypomniało "na głodzie"

Obrazek
Dziwicie się?

Obrazek
Cały czas się dziwicie?

Obrazek
Nawet teraz? :)

Obrazek
W Brna na głodnych zrobiliśmy całe jedno zdjęcie :)

Przed nami Čara, gdzie jeszcze raz się zatrzymaliśmy. Kolejna degustacja win, rakiji, likierów. Z panią gospodynią gadaliśmy chyba z dwadzieścia minut, kupiliśmy prošek, jedną flachę likieru, możliwe też, że jakiś pošip. Nasza szanowna sprzedawczyni była niesamowicie miła, opowiedziała nam o całym procesie produkcji, o zastosowaniu konkretnych win. Najbardziej interesował nas prošek. W zeszłym roku na Hvarze bardzo nam zasmakował. Okazało się, że w Chorwacji wino to traktuje się bardzo prestiżowo. Jest pite przy specjalnych okazjach, na święta, urodziny, śluby i tym podobne. I jako aperitif. Wiedzieliście? Czy nam pani ładnie naściemniała? :) Nieważne. I tak jest bardzo smaczne. Na odchodne dostaliśmy siatkę pełną winogron i fig, które dość szybko zostały skonsumowane w apartamencie. A do pani gospodyni jeszcze dwukrotnie wracaliśmy.

Obrazek
Vino, rakija, likijer!

Nie wyobrażacie sobie, jak nawtykaliśmy się wieczorem makaronu. To było coś! Na szczęście było go tyle, że 10 osób miało wieczorem wielkie brzuchy.

CDN :)
Aneta.K
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2422
Dołączył(a): 11.05.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Aneta.K » 25.09.2009 06:47

Jadran na pierwszych fotkach "prawie "jak Morze Czarne :wink:
Użytkownik usunięty

Nieprzeczytany postnapisał(a) Użytkownik usunięty » 25.09.2009 06:50

Podoba mi się ten "pysiak" usmarowany kremówką :D .

Pozatym jak pisałem - swoboda, luz, wolność :D - to se ne vrati.

Pozdrowienia.
Tymona
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2140
Dołączył(a): 18.02.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Tymona » 25.09.2009 07:15

Eeeeee, na głodniaka tyle wytrzymaliście? Jesteście nieźli, bo my na wakacjach potrafimy o godzinie 12-tej na obiad trafić, żeby potem funkcjonować :D Do kolacji wytrzymać - nie ma mowy :D :D :D

pozdrowienia dla dziesiątki

p.s. A swoją drogą - Bobemce - jestem trochę ciekawa, dlaczego z całej dziesiątki akurat Ty podjąłeś się pisania? I czy teraz pozostała dziewiątka dzielnie Cię wspiera i daje pomysły?
:papa:
Vjetar
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 45308
Dołączył(a): 04.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Vjetar » 25.09.2009 07:27

bobemce napisał(a):...
Obrazek
No to siup i wycieczka!...


Dla mnie to zdjęcie jest kwintesencją urlopów w HR. Siadam z rana z rodzinką za kółko i banan na twarzy. Co nas czeka za zakrętem? Nie ważne - jest pięknie...
renatalato
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4919
Dołączył(a): 04.05.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) renatalato » 25.09.2009 08:17

Super, bardzo mi się podoba ten luzik, tak trzymać. :lol:
Za parę lat to już balaścik będziecie musieli ze sobą wozić :wink:
Pozdrav
marsylia
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 882
Dołączył(a): 19.07.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) marsylia » 25.09.2009 08:33

Ja też depczę Wam po piętach :lol:
A z ta oliwą- kwaśną, to chyba źle trafiłeś... :roll: , w tym roku nawieźliśmy prawie 3 litry i każda butla jest smaczna :D
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży

cron
Zavalatica za desat osoba :) - strona 4
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone