Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Zatrzymać czas - ISSA 2013

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
ELIMAR
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4212
Dołączył(a): 29.05.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) ELIMAR » 19.08.2013 19:57

kiedy dalszy ciag relacji?
Nie moge się doczekać
Marsallah
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2295
Dołączył(a): 31.08.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Marsallah » 20.08.2013 08:00

^^
Po długołikendowej przerwie postaram się dzisiaj pociągnąć dalej viską opowieść.
ArliJ
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 705
Dołączył(a): 31.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) ArliJ » 20.08.2013 18:38

czekam i ja;)
Marsallah
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2295
Dołączył(a): 31.08.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Marsallah » 21.08.2013 16:19

Aby dojechać do Malej Travnej, należy zjechać z południowej obwodnicy Wyspy w jednym z dwóch miejsc: we wsi Plisko Polje lub między P.P. a Podśpiljem, zawsze za znakiem na Marinje Zemlje. W tej oddalonej od głównej drogi osadzie znajdujemy bez problemu “profesjonalny” drogowskaz i ruszamy w stronę zatoczki dosyć szeroką szutrówką. Droga jest może i dość szeroka (na 1,5 samochodu), a kąt nachylenia nie przysparza problemów, ale garb pomiędzy dwoma koleinami jest ciut za wysoki dla naszego, nisko osadzonego auta. Suniemy więc wolno w dół, szorując osłoną silnika po ziemi tam, gdzie jest zbyt wąsko, żeby jechać jednym kołem po skraju przepaści.
fotka do kibicowskiej kolekcji :)
Obrazek
“profesjonalny” drogowskaz
Obrazek
Widoki z drogi. Od lewej: Rukavac, Otok Veli Budikovac, Otok Ravnik.
Obrazek
Mala Travna widziana z trasy
Obrazek
W pewnym momencie droga zaczyna gwałtownie opadać w dół, co oznacza, że niechybnie zbliżamy się do celu naszej wyprawy. I tak też w istocie jest - zostawiamy nasz samochód na mikro-parkingu pomiędzy dwoma innymi wozami i ruszamy wąską ścieżką przed siebie.
Obrazek
Przed nami otwiera się dość głęboka i wąska zatoka, otoczona kilkoma domostwami. U jej końca znajduje się mała, kamienista plażyczka, po bokach natomiast skały, z lewej wyższe, z prawej nachylone, ale raczej płaskie. Po tej stronie zatoczka ma jeszcze jedno wcięcie, ale tam już nie idziemy, dobrze nam tu gdzie jesteśmy. Zatoka jest dość głęboka, zejście do wody po kilku metrach opada w dół gwałtownie, a woda - mimo kolejnego upalnego dnia - jest niewiarygodnie chłodna (jak na Jadran) - zdecydowanie najzimniejsza podczas naszego dotychczasowego pobytu na Visie. Ale wiecie co? Zupełnie nam to nie przeszkadza. Kąpiel ma przyjemnie orzeźwiać! Mając w pamięci “zupę” na Bilim Boku poprzedniego dnia, cieszymy się, że ciepłe prądy ominęły Malą Travną. A, i jeszcze jedno: z naszej plaży widać tylko bezkresne morze, żadnych innych wysp ani dalszych fragmentów wybrzeża Visu. To właśnie tygrysy lubią najbardziej :) Oczywiście poza brykaniem do wody!
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Na zachodnim brzegu zatoczki, powyżej płaskich skałek, stoi chata Senko Karuzy, znanego artysty i miłośnika Visu. Planującym wybrać się na Vis (oraz wszystkim miłośnikom Dalmacji, czy Chorwacji w ogóle) polecam jego książkę przetłumaczoną na j. polski pod tytułem “Przewodnik po Wyspie”. Myśmy oczywiście ją przeczytali, wzięli ze sobą na Vis, ale...zapomnieliśmy przytargać ją do Malej Travnej. Trudno, nie będzie autografu, choć w sumie i tak takie “trofea” nas nie bawią, więc mała strata.
chata Senko Karuzy
Obrazek
Dzięki książce (oraz internetowi) wiedzieliśmy, że Senko prowadzi tu konobę. Cenna to wiedza, bo konoba nie posiada żadnego szyldu, nie ma również drogowskazów świadczących o istnieniu szynku w uvali czy też jej okolicy. Cóż, kto ma wiedzieć, ten wie…

Zajmujemy miejsce przy jednym z niewielu stolików, ze świetnym widokiem na zatokę. Po chwili wita nas już sam gospodarz, wypowiadając słowa, które do dziś - z różnych względów - kołaczą się nam po głowie: “This is a typical slow food restaurant…”. Nie pamiętam już, z czyjej inicjatywy konwersacja toczyła się w języku angielskim, ale niewykluczone, że gospodarz sam wybrał język dyskursu, czyniąc tym samym podział pomiędzy jego lokalnymi gośćmi a tak wyśmiewanymi przez niego we wspomnianej wyżej książce turystami. Przy tym wszystkim, z jego twarzy nawet na moment nie schodzi pełen spokoju uśmiech, najbardziej widoczny w oczach. Coś z nim jest nie tak, myślimy (z facetem, nie z uśmiechem, choć to też). Albo jest pod wpływem (i to raczej nie alkoholu), albo gość odkrył dla siebię drogę do osobistej nirwany.

Zgodnie z tym, co wyczytaliśmy o nim w zakupionym w Komiży albumie, mimo zapytania nas, co mamy ochotę zjeść (poza szyldem, w konobie Senko Karuzy brakuje karty dań), gospodarz decyduje za nas i w ten sposób za chwilę na stole lądują najpierw smakowite przystawki - oliwki, kapary, biały ser, słone rybki i carpaccio z białej ryby. Do tego zamawiamy butelkę vugavy z jego winnicy. Wino, poza ręcznie wykonaną (przez wnuczkę?) etykietą, charakteryzuje się wyjątkową słodyczą, ale bardzo owocową. Mówimy o tym gospodarzowi i szefowi kuchni w jednej osobie. “Is it bad?” - dopytuje jakby zatroskany (a z jego twarzy nagle znika uśmiech). “Not at all!” - zapewniamy, nie do końca zgodnie z własnymi odczuciami - wolimy wina ewidentnie wytrawne, ale trzeba przyznać, że to wino coś w sobie ma...winogrona czujemy tak, jakbyśmy je niemal jedli z krzaka...wino starego typu? Tak, właśnie to! Przypominam sobie wino zapomnianego już szczepu grk, które kupiliśmy swego czasu w Lumbardzie na Korćuli. Powiedzmy, że vugava Senko Karuzy sytuuje się gdzieś nieopodal ;)

Jeszcze słowo o książce. Sam Karuza pierwszy chwali się nią, kiedy dowiaduje się, że przyjechaliśmy z Warszawy. “Aaa, byłem w Polsce, w Warszawie, w Krakowie, książkę tam wydałem jedną, na promocję przyjechaliśmy, pobłądziliśmy samochodem...Macie tą książkę? Aaa, no to wspaniale. Pierwszy raz na Visie? A pierwszy w ogóle w Chorwacji?”. Kiedy - całkowicie szczerze - odpowiadam, że byliśmy tu i tam, ale nigdzie nie podobało nam się tak jak na Visie, gospodarz wznosi kciuk ku górze i uśmiecha się jeszcze szerzej: “Respect!”
przystawki
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Po przystawkach i sporym czasie oczekiwania (“This is a typical SLOW food restaurant…”) na stół wjeżdża zupa rybna - całkiem “goła”, jeśli nie liczyć zatopionej jednej czy dwóch małych muszelek. Zupa na gwoździu? Dzieciom nawet smakuje, ale dla nas zbyt “cinka”, co to ma być…? Cieszymy się tym co mamy, bo głód doskwiera nam coraz bardziej, pobudzony kąpielą, przystawkami i winem, a dania właściwego ani widu, ani słychu. Ale człowieku, nie irytuj się! Powtarzaj jak mantrę: this is a typical slow food restaurant, this is a typical slow food restaurant...
Obrazek
W końcu nasza cierpliwość zostaje nagrodzona i na stole lądują w jednej chwili dwa dania: penne z fasolą i fragmenty ryb oraz kilka krewetek w czerwonym sosie. Makaron z fasolą?! Ja pier…, no chociaż nasze dzieci wydają się być szczęśliwe - czysta zupa i ciepła klucha zadowoli każdego malucha :P Ale głodni, zjadamy co nam podano, choć zdecydowanie bez “orgazmów” w ustach.
Obrazek
Przewidując, że już tu nie wrócimy (jak się okaże, słusznie), postanawiamy skosztować jeszcze czerwonego wina Senko Karuzy. O ile jednak jego vugava miała wiele pozytywów, to już plavac jest najzwyczajniej...niedobry! Jak to mówią “znawcy”, zwykły kwas! Wrażenia kulinarne nieznaczenie tylko poprawiają podane na deser faworki i rakija. No cóż, przynajmniej widoki mieliśmy piękne…
Obrazek
Obrazek
rozmowa z gospodarzem
Obrazek
Słońce chyli się ku zachodowi coraz mocniej. To znak dla nas, że czas ruszać w drogę powrotną. Ja decyduję się jeszcze na pożegnalną kąpiel w chłodnych wodach zatoczki, po części dla przyjemności, po części ze względu na fakt, że trochę wypiłem, a samochód sam się nie poprowadzi ;) Przy okazji, nasuwają się porównania Malej Travnej do naszej ulubionej z dotychczas odwiedzonych dalmatyńskich plaż, korćulańskiej Bratinji Luki. No cóż, tak pięknie to tu nie jest, bo raz, że trochę za dużo zabudowań (choć na szczęście nie nad samym zejściem do wody) i leżących w okolicy plaży łodzi, otoczaki nie tak idealnie kuliste jak tam, a do tego plaża jest ciut zbyt wąska i ogólnie, zbyt mało urokliwa sama w sobie. Ale i tak, gdybyśmy mieli prowadzić ranking plaż , jak na Korćuli (ale na Visie go nie prowadzimy), pewnie Mala Travna byłaby na szczycie listy. A cały dzień dostarczył wielu wrażeń i był zwyczajnie...fajny na swój typowo viski, leniwy sposób.
Droga z Malej Travnej do Marinje Zemlje. Takich pozostawionych na bezdrożach i pozbawionych rejestracji samochodów jest na Wyspie dużo. Nie co dzień jednak można spotkać ekspedycję NASA...
Obrazek
Widok z “Siusiakiem” w tle (w oddali majaczą sylwetki Lastova i Suśaca).
Obrazek
Czyżby zanosiło się na zmianę pogody?
Obrazek
lillylive
Croentuzjasta
Posty: 171
Dołączył(a): 13.03.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) lillylive » 21.08.2013 19:33

Pięknie:)i tyle!
Marsallah
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2295
Dołączył(a): 31.08.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Marsallah » 23.08.2013 14:33

W tym tygodniu nie zdołam już nic nowego wrzucić, nie mam też czasu na czytanie forum (w tym wielu relacji - kiedy ja to nadrobię?), ale znaleźliśmy z Anią w archiwum fotek z Visu zdjęcie rachunku otrzymanego od Senko Karuzy z komentarzem gospodarza "Kiedyś był to podstawowy środek płatniczy". Kurde, miałem ochotę zejść na dół do plaży i nazbierać mu 690 otoczaków ;)

Obrazek
te kiero
Mistrz Ligi Narodów UEFA
Posty: 11425
Dołączył(a): 27.08.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) te kiero » 23.08.2013 14:41

aleś wypas żarło zapodał, a ja do obiadu jeszcze 2godz;
Vis jest kapitalny :!: Super nas wozisz :wink:
longtom
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 12188
Dołączył(a): 17.02.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) longtom » 23.08.2013 14:52

Marsallah napisał(a):...nazbierać mu 690 otoczaków ;)



Ja bym zaokrąglił do 700. :D
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 23.08.2013 14:58

longtom napisał(a):
Marsallah napisał(a):...nazbierać mu 690 otoczaków ;)



Ja bym zaokrąglił do 700. :D

A ja bym obrócił o 180 stopni ;)
gvds.jpg
a_nula
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 219
Dołączył(a): 13.09.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) a_nula » 28.08.2013 08:51

A ja bym obrócił o 180 stopni ;)


Cholera, że też na to nie wpadliśmy :D
kor_nick
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 754
Dołączył(a): 09.06.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) kor_nick » 28.08.2013 09:31

swoja drogą cena z kosmosu.
Marsallah
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2295
Dołączył(a): 31.08.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Marsallah » 28.08.2013 10:55

kor_nick napisał(a):swoja drogą cena z kosmosu.

Też tak uważam, choć należy wziąc pod uwagę, że obejmowała 2 butelki wina. Butelki, korkowane, a więc pewnie droższe od wina z beczki (którego nam nie zaferowano, może było tylko dla miejscowych?). I nawet nie wiemy ile to wino kosztowało - jak wspomniałem, karty dań tam nie uświadczysz. Ale cóż, musieliśmy sprawdzić to miejsce, a jeśli przyjąć, że płaci się nie tylko za to co wpada do żołądka, ale za całokształt...nie żałowaliśmy :D
Marsallah
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2295
Dołączył(a): 31.08.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Marsallah » 28.08.2013 11:03

Nasz pobyt na Visie przekroczył już półmetek (choć, wyjątkowo, w tym roku nie odbieramy tego faktu z melancholią), czas więc zastanowić się, co jeszcze chcielibyśmy na Visie zobaczyć. Rzut oka na mapę: not tak, nie odwiedziliśmy jeszcze zatoczek na północnym wybrzeżu Wyspy. Ech, te północne brzegi dalmatyńskich wysp, nie umywacie się do swoich odpowiedników na południu! Ale i tam trzeba pojechać. No to dokąd? Biorąc pod uwagę, że liczy się nie tylko potencjalne piękno zatoczki, ale i jakość drogi (naszą laguną nie zwojujemy wiele na gorszych drogach gruntowych), wybór jest dość oczywisty: jedziemy w kierunku Okljućnej. Po drodze zahaczamy o Vis, gdzie wrzucamy kartki pocztowe (chyba po raz pierwszy nie zostawiamy tego na ostatnie dni pobytu!), a potem - po raz pierwszy - wyjeżdżamy z miasta w kierunku zachodnim, północną drogą na Komiżę. Nie dalej jak kilometr za Tommym skręcamy w prawo przy drogowskazie kierującym na Okljućną. Droga jest dość wąska, ale asfaltowa. Mijamy jakieś zabudowania, ale droga dość szybko najpierw zarasta z obydwu stron krzakami, a potem kończy się asfalt.
Konoba Paśike
Obrazek
Nie stanowi to jednak problemu, ponieważ nawierzchnia jest naprawdę zacna. Ponadto, dysponujemy naprawdę dobrą mapą, która pokazuje, że powinniśmy właśnie się zbliżać do osady Paśike. No i ...jest! Dosłownie kilka domów, część z nich otoczona solidnym kamiennym murem, wyłania się po lewej stronie drogi. Jest tu nawet konoba, oryginalnie nazwana “Paśike”. Nie da rady jednak niczego tam zjeść ani wypić (sprawdzimy to w drodze powrotnej) - “Sorry, next week will be open. Sorry!”. No tak, sezon zaczyna się 1. lipca, jak byśmy zapomnieli :-|

Nic to, jedziemy dalej. Z naszej mapy wyraźnie wynika, którą z 4 dróg na rozstajach musimy pojechać, żeby trafić to zatoki Okljućna, a nie do wyżej położonej osady o tej samej nazwie. To dobrze, bo tu znaków nie uświadczysz, nawet w postaci “rękodzieła”. Droga zaczyna teraz gwałtownie “serpentynować” w dół. W dalszym ciągu da się (choć wolniej) jechać, ale nie chciałbym się tu z nikim mijać, zwłaszcza w drodze powrotnej.
W tym miejscu zostawiliśmy samochód i zeszliśmy na dół do widocznej na zdjęciu Uvali Okljućnej.
Obrazek
zakaz m.in. plażowania ustawiony przy plaży w U. Okljućnej
Obrazek
Wreszcie dojeżdżamy na...wzgórze, z którego widać “naszą” zatoczkę. Dalej postanawiamy iść pieszo, tak na wszelki wypadek. Jak się okaże, wybór był słuszny: po pierwsze, na samym prawie końcu droga dojazdowa do zatoczki jest kiepskiej jakości, poza tym musiałbym wjechać chyba na samą plażę, żeby wykręcić. W dodatku, poza znanymi nam z fotografii chatkami rybackimi, Uvala Okljućna wita nas znakiem zniechęcającym do plażowania. Nie przypominamy sobie, żebyśmy wcześniej gdzieś w Chorwacji widzieli zakaz plażowania, co najwyżej “zabranjeno nudizam”, np. przy klasztorze w Bolu. Mętna woda i ślady działalności rybaków na plaży zniechęcają nas do pozostania tu na dłużej, tylko ja zanurzam się na chwilę w przyjemnie chłodnawej, lecz nieprzyjemnie nieprzejrzystej, jakby tłustawej wodzie. Wystarczy, idziemy.
Domki rybackie w U. Okljućna
Obrazek
Uvala Okljućna , rzut oka z nabrzeża w kierunku pólnocno-zachodnim.
Obrazek
Przy samochodzie rzucam okiem na mapę i patrzę, co tu jeszcze jest. Tak się nastawiliśmy na Okljućną, że nie myśleliśmy nawet o innych opcjach, a teraz szkoda by było wracać taki kawał nie zaznawszy uprzednio morskich i słonecznych kąpieli. Następną na wschód zatoczką jest Uvala Tiha. Nazwa brzmi obiecująco, a my nie mamy i tak innego wyjścia - schodzimy w dół prawie niewidoczną ścieżynką wiodącą wśród traw.

Kilka chwil później widzimy już, że Tiha nie stanie się naszą ulubioną plażą, ale nie mamy na dziś wygórowanych wymagań. O co chodzi? Ano o osadę kilku, w większości niewykończonych domów przycupniętych nad samą plażą. Znacie to uczucie “wchodzenia KOMUŚ na plażę”? Nawet wiedząc, że całe wybrzeże Chorwacji jest własnością państwa, czujemy się niezręcznie, zwłaszcza że w przeciwieństwie do np. Uvali Żitnej na Korćuli tutaj przybysze (czyli my) są w mniejszości względem miejscowych. Ale w sumie, co z nich za miejscowi...walić to, idziemy do wody.
Komu taksówkę, komu?
Obrazek
Uvala Tiha
Obrazek
Obrazek
“Rozbijamy się” na wąziutkiej plażyczce w jedynym miejscu, gdzie skałki ustępują miejsca kamykom. Lawirując między przycumowanymi łódkami, staramy się uniknąć zabrudzenia naszych rzeczy czarnym smarem, co oczywiście nam się nie do końca udaje. Dość jednak narzekania - jeśli pominąć otaczające nas budynki i częściowo zagraconą plażę, to jest tu całkiem, całkiem. Zejście do wody jest przez kilka ładnych metrów łagodne, co wykorzystuje nasza córka, po raz pierwszy podczas tych wakacji odważając się położyć na wodzie i próbować “pływać” w rękawkach. Do tej pory co najwyżej wchodziła do morza po kolana, a dalej nie chciała nawet na rękach rodziców. Dalej robi się głębiej, ale woda w tej zatoczce jest przejrzysta. Temperatura morza jest bardzo przyjemna i żałuję, że nie mam termometru, żeby sprawdzić ile stopni ma woda, wiedziałbym w końcu, czy wyśmiewać tych, co narzekają, że Jadran miał podczas ich pobytu tylko 20 stopni, czy może dopiero tych, którzy psioczą na 23 stopnie ;) Z plusów Uvali Tihej należy wspomnieć także ładny widok w stronę morza. Polecam zatem płynąć z plaży na głębiny żabką/kraulem/motylkiem, a wracać stylem grzbietowym i tym samym uniknąć patrzenia na architektoniczne potworki straszące na brzegu.
Nasz “parking”. W lewo na Okljućną, w prawo na Tihą.
Obrazek
Vis, Konzum przy przystani promowej. Widoczny na zdjęciu bankomat jest jedynym w mieście, pod który można podjechać w sezonie samochodem.
Obrazek
Taką oto piękność “upolowaliśmy” z punktu widokowego nad Visem:
Obrazek
Prom też prezentuje się imponująco:
Obrazek
widok na Podselje i remont drogi na odcinku Vis - Plisko Polje
Obrazek
Po półtorej godzinie wracamy do samochodu, pewni, że w te rejony wyspy już się (przynajmniej w tym roku) nie zapuścimy. Mijamy tylko Vis, nie zatrzymując się ani na chwilę. Stajemy natomiast w Podstrażju, żeby zaspokoić podstawowe potrzeby. Konoba jest już otwarta (tutaj, na szczęście, sezon rozpoczął się w ten właśnie weekend), więc przysiadamy na małe co nieco: slana riba, ćevapćici, palaćinke, napoje chłodzące. Jesteśmy jedynymi gośćmi, usługuje nam młodziutka kelnerka, która na dobry początek sezonu rozlewa podane na stół piwo. “Nic się nie stało!”, pocieszamy ją. Mamy taki dobry zwyczaj, że nie kładziemy na stole jadalnym żadnej elektroniki (chyba, że z dala od napojów), więc nic się stać nie mogło. Spożywamy skądinąd smaczne przekąski i zjeżdżamy na dół do siebie, gdzie resztę dnia spędzimy na oczekiwania na porządny posiłek.
Konoba Ferol w Podstrażju
Obrazek
Wszystkie stoły oraz grill znajdują się poza budynkiem z barem, pod zadaszeniem.
Obrazek
Szef kuchni proponuje dzisiaj ośmiornicę, co wiemy, bo umawialiśmy się na ten posiłek wcześniej. Na jego wykręty, że hobotnica najlepiej smakuje na zimno w sałatce, przedstawiliśmy mu nasz punkt widzenia, w myśl którego hobotnica ispod peke jest dla nas Święty Graalem wśród śródziemnomorskich przysmaków i uległ. W oczekiwaniu na obiad (zwykle w domu o tej porze jesteśmy już po kolacji) popijamy zimne spritzery i wysyłamy naszego synka na “przeszpiegi” w stronę grilla, żeby sprawdził, czy jedzenie już się przygrzewa. Borys za każdym razem wracał, informując nas, że “tam nic nie ma poza drewnem/węglem/żarem”. Troszkę nas to dziwiło, ale wkrótce dotarło do nas, dlaczego nasze dziecko nie dostrzegło hoby na grillu - była przecież pod peką, a peka była schowana pod warstwą żarżacych się węgli…
“Tato, na grillu nie ma żadnego jedzenia!”
Obrazek
Ta-dam!
Obrazek
Obrazek
Korzystając z okazji, że hoba jest nam serwowana w naszym ogródku, dopytujemy grillmastera o szczegóły przygotowania potrawy. Dowiadujemy się między innymi, że grunt to dobrze oczyścić głowę, z której należy wyjąć ząb i wszystkie flaki. “Hoba to głupie zwierzę, łatwo ją schwytać, babinki to robią!” Przypominamy sobie co prawda nie babinkę, ale młodego człowieka, który dwa lata temu w Prigradicy na naszych oczach upolował ośmiornicę przy pomocy ręcznego harpuna. A póki co cieszymy się peką, gdzie obok dwóch małych ośmiornic jest mnóstwo warzyw i ziół, dzięki czemu zawartość peki prezentuje się naprawdę okazale. Najlepszym tego dowodem jest fakt, że po potrawę - i to nie unikając samej hobotnicy - sięgają nasze dzieci. Cóż, albo to kwestia prezentacji dania, albo dzieciaki były naprawdę głodne ;) Niebagatelne znaczenie ma na pewno jednak pochodzenie składników peki: hobotnica pochodzi oczywiście z okolicznych wód, oliwa i wino zza wzgórza, warzywa od babiny mieszkającej na końcu wsi, zioła z przydomowego ogródka. Najbardziej smakują nam przepyszne, słodkie ziemniaki, coś pomiędzy polskimi “słodkimi” ziemniakami a batatami. Całość powoli układa się nam w żołądkach, podczas gdy raczymy się białym winem i różnymi rakijami. Taki posiłek to świetny wstęp do długich nocnych Polaków z Chorwatami rozmów… :)
Obrazek
Obrazek
Obrazek
maslinka
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 15080
Dołączył(a): 02.08.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) maslinka » 28.08.2013 11:12

Marsallah napisał(a):Taką oto piękność “upolowaliśmy” z punktu widokowego nad Visem:
Obrazek

Ale cudne to zdjęcie! 8O Nie mogłam się powstrzymać przed zacytowaniem.
longtom
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 12188
Dołączył(a): 17.02.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) longtom » 28.08.2013 11:24

maslinka napisał(a):Ale cudne to zdjęcie.


Piękny szkuner, też mi się podoba :!:
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży



cron
Zatrzymać czas - ISSA 2013 - strona 10
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone