Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Zapach lawendy

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
mojekp
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 237
Dołączył(a): 13.01.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) mojekp » 29.08.2009 05:59

takie klimaty lubię,
pozdrawiam
kroj
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 314
Dołączył(a): 11.06.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) kroj » 29.08.2009 08:55

Czytam i naoglądać się nie mogę - super!
Pozdrawiam :D
Bocian
zbanowany
Posty: 24103
Dołączył(a): 21.03.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) Bocian » 29.08.2009 11:02

Mdziumka napisał(a):
Bocian napisał(a):A czy będąc koło kościoła twierdzy weszliście tu...?? :)


Niestety, nie. A co to jest?

Tuz przy samym kościele jest pomieszczenie fana Hajduka, niejakiego Tony (chyba dobrze zapamiętałem) który tam właśnie naprawia i produkuje sieci, jak sam powiedział na cały Hvar i nawet dalej... Od 50-ciu lat...
Mdziumka
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 392
Dołączył(a): 22.10.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Mdziumka » 29.08.2009 11:20

Bocian napisał(a):Tuz przy samym kościele jest pomieszczenie fana Hajduka, niejakiego Tony (chyba dobrze zapamiętałem) który tam właśnie naprawia i produkuje sieci, jak sam powiedział na cały Hvar i nawet dalej... Od 50-ciu lat...


No właśnie. Oglądając zdjęcie widziałam i sieci i plakaty i proporczyki-ale nie mogłam zgadnąć co to jest. Myślałam, że może jakiś sportowiec, tylko po co mu wtedy sieci? Wszystko się wyjaśniło :lol: Dzięki. W tym roku tylko pobieżnie zapoznawaliśmy się z różnymi miejscami. Mam nadzieję, że w przyszłym, będziemy mogli powłóczyć się wąskimi uliczkami np. wieczorową porą i zapoznać się bliżej z Hvarem. Pozdrawiam 8)
Katarzyna Głydziak Bojić
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5488
Dołączył(a): 11.07.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Katarzyna Głydziak Bojić » 29.08.2009 12:06

Mdziumka napisał(a):
Katarzyna Głydziak Bojić napisał(a):Mały kościółek w Vrboskiej (w górnej części wioski) to sv. Roko ...


Kasiu, jesteś nieoceniona. W Vrboskiej widziałam jakiś plakat z kościołem i wydawało mi się, że to ten.


Sv.Ana (dawniej sv.Barbara) jest w Dolu (o ile się nie mylę, to jedyna sv.Ana na całej wyspie).

Pozdrówki serdeczne
Mdziumka
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 392
Dołączył(a): 22.10.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Mdziumka » 31.08.2009 16:17

Przejeżdżamy przez Makarską, dalej kierujemy się na Šestanowac i dojeżdżamy do Imotski. "Na papierze" droga jest krótka. W rzeczywistości jechaliśmy na miejsce około półtorej godziny.

Crveno i Modro Wezero wypełniają głębokie kotliny skalne na obrzeżach Imotski. Z uwagi na krasowy charakter okolicy poziom wód obu zbiorników ulega znacznym wahaniom- nawet do kilkudziesięciu metrów.

W Imotski zostawiamy samochód na parkingu i idziemy nad Modro Jezero. Uchodzi mojej uwadze informacja z przewodnikaObrazek Wjeżdżając do miasta od strony wybrzeża, należy podążyć prosto i po około kilometrze skręcić w lewo. Idziemy pieszo

Zatrzymuję się z Filipem obok dużego białego kościoła Gospe do Andjela. Chcę go sfotografować, zatrzymać w pamięci na dłużej. Podoba mi się, jak wygląda w środku nie udaje mi się zobaczyć. Zgadnijcie dlaczegoObrazek?


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Leszek i Julia idą dalej ( nie zwrócili uwagi, że nas nie ma). Po obfotografowaniu obiektu zauważam, że zostaliśmy sami. Ponieważ nie widziałam, w którą stronę się udali postanawiłam na nich zaczekać, wierząc że w końcu zauważą naszą nieobecność. Po chwili rzeczywiście nadchodzi mój mąż. Julka została przy zejściu do jeziora, a on wrócił po samochód. Idę z Filipem dalej, dochodzimy do Julii. W pobliżu jest parking, na którym można się zatrzymać. Po powrocie nie będziemy musieli znowu pokonywać całej trasy. Młodzież idzie zdecydowanie szybciej niż my. Widząc trasę jaką mamy do pokonaniaObrazek


Obrazek


wypatrujemy punktu widokowego, z którego chcieliśmy obejrzeć jezioro. Niestety nic z tego. Julia z Filipem jest już zbyt daleko, musimy podążyć za nimi. Oczami wyobraźni widzę już naszą drogę powrotną. Cała okolica jest naprawdę piękna, ale żeby to docenić, należałoby przyjechać tu po południu. Droga prowadząca nad jezioro jest długa (idziemy 15 minut) i cały czas z górki i w słońcu. Skoro w jedną stronę jest z górki, to w drugą musi być pod górkęObrazek.

Woda w jeziorze jest niesamowicie niebieska, chociaż nie dorównuje tej w Jeziorach Piltwickich


Obrazek


Obrazek


Dzieci są już na dole, grzecznie siadają na kamieniach i czekają na nas. Jeszcze nie wiedzą, że będą mogli się tu wykąpać.

Jezioro jest bardzo głębokie - średnio 150 metrów. Na jego brzegu urządzono niewielkie kąpielisko. Ze względu na szybko opadające dno miejsce do kąpieli zostało podsypane kamieniami, a brzeg umocniony.

Nad samo jezioro już nie schodzę, chociaż miałam ogromną ochotę na kąpiel. Droga już się skończyła, pozostałe kilkanaście metrów trzeba zejść po skałach. Kilka dni temu stłukłam sobie kolano i z jego powodu dojście do jeziora jest dla mnie niemożliwe. Dzieci są szczęśliwe, że mogą skorzystać z kąpieli. Na zdjęciu widać jak daleko sięga "płycizna".


Obrazek


Obrazek


Kilku śmiałków skacze z wysokich skałek ( tak "na oko" jakieś 20 metrów). Dla mnie to nawet bardzo wysoko. Skaczą z tych niższych skałek widocznych po prawej stronie


Obrazek


Czas na kąpiel niestety się kończy. Trzeba podjąć mozolną wędrówkę z powrotem.


Obrazek


Z językami na brodach docieramy wreszcie do samochoduObrazek. Jak dobrze, że nie musimy iść do niego jeszcze dalej.
Po wypiciu sporych ilości napojów i chwili odpoczynku, jedziemy nad Crveno Jezero. To kilka minut jazdy samochodem.

Jezioro zajmuje bardzo głęboką kotlinę skalną o tak stromych ścianach, że nie prowadzi do niego żadna ścieżka. Ogląda się je z drogi przebiegającej brzegiem kotliny. Jej ściany o czerwonawym odcieniu odbijają się w wodzie- stąd nazwa. Wysokość kotliny wynosi -522 m, lustro wody znajduje się na jej 281 m, a głębokość osiąga 287 m. Ciekawostką jest, że dno jeziora to kryptodepresja ( leży 6 metrów poniżej poziomu morza).


Obrazek


Niech Was nie zwiedzie informacja z przewodnika Patrząc na jezioro, ma się wrażenie, ze jest stosunkowo blisko. O tym, że to tylko złudzenie wzrokowe, łatwo się przekonać, wrzucając do jeziora kamień.
Po pierwsze : do tego jeziora nie da się dorzucić kamieniem. Próbowaliśmy wszyscy nikomu z nas się to nie udało.


Obrazek


Obrazek


Próbowało i kilku innych, tylko jeden z nich osiągnął cel. Po drugie : w pobliżu nie ma kamieni. Wszystkie zostały wyzbierane przez tych, którzy próbowali. Jeżeli chcecie wypróbować swoje siły, to najlepiej przyjechać tu z kamieniami zebranymi wcześniej. Niestety nie widzimy czerwonego zabarwienia wody. Może trzeba tu przyjechać o innej porze dnia, kiedy słońce oświetla skały pod innym kątem? Zegnamy się z jeziorami, tą samą drogą wracamy do Makarskiej.

Chcemy wynagrodzić dzieciom trudy podróży i brak kąpieli w morzu - w Makarskiej zatrzymamy się aby mogły "pozwiedzać" tak ukochane przez nich stragany. Tutaj wreszcie zrobią pierwsze zakupy. Czasu nie mamy zbyt wiele. Musimy przecież jeszcze dojechać do Drvenika i powrócić na naszą wyspę. Nie chcemy ryzykować i wybrać się dopiero na ostatni prom - zawsze istnieje ryzyko, że się nie dostaniemy.
Obowiązkowe zdjęcie pomnika turysty oczywiście zrobiliśmy. Ja jednak chciałabym Wam pokazać inny pomnik turysty, również w Makarskiej



Obrazek


W Makarskiej zobaczyliśmy plażę, na jakiej nigdy nie będziemy


Obrazek


Zakupy nam się udały. Leszek pozazdrościł mi mojego kąpielowego ręcznika z mapą Chorwacji i kupił sobie taki sam, tylko w innym kolorze. Ręcznik jest ogromny, gruby i milusi. Były również tańsze, ale cieńsze, z jednostronnym nadrukiem, ale my takich nie lubimy.


Obrazek


Teraz szybko do samochodu i jazda na prom. W Drveniku, widząc ogromną kolejkę na prom, miny nam rzedną. :cry: . Do końca jednak mamy nadzieję, że się dostaniemy. A jednak nie. Nasz samochód jest trzecim z kolei, który pozostał w porcie. Przed nami 1.5 godziny oczekiwania :twisted:

Tylko dzieci się nie przejmują, przynajmniej będą mogły się wykąpać.


Obrazek


Po kąpieli, dostrzegają kolejne miejsce do zabawy : prosimyObrazek. No dobra, niech im będzie.


Obrazek


Obrazek


W piekarni kupujemy burki, my jeszcze dodatkowo po makreli. Zjemy po powrocie na camping, nie będziemy musieli po ciemku szykować kolacji. Dzieci zbierają obowiązkowy "ochrzan"- za śmietnik w samochodzie. Miny mają nieszczególne, ale szybko im mija


Obrazek


Jeszcze tylko zdjęcie zachodzącego słońca i wjeżdżamy na prom.


Obrazek


Obrazek


Filip z Julką dzielnie pchają , może szybciej dopłyniemy?


Obrazek


Z promu zjeżdżamy już po ciemku. Tył kanapy milknie. Muszę ich zagadywać, żeby nie posnęli w samochodzie. Nie bardzo się dają zagadać. W końcu udaje mi się namówić Julię do śpiewu. Śpiewając raczej nie zaśnie. Na campingu jesteśmy bardzo późno. Filip już nawet nie je kolacji, tylko kładzie się spać.

To są jedyne minusy pobytu na wyspie - trzeba na nią wrócić, a to zajmuje dużo czasu. Dlatego na wycieczkach nie jesteśmy w stanie zatrzymywać się na dłużej. Obejrzeć wszystko to, co chcielibyśmy zobaczyć. Nas goni czas. Nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy planując tegoroczny urlop. Założyliśmy, że będzie tak jak na Korčuli. Tam do promu mieliśmy 40 minut jazdy - tutaj 1.5 godziny. Tam prom płynął 15 minut - tutaj 40. Dotarcie do celu zajmuje nam po prostu dużo więcej czasu. A nie chcieliśmy rezygnować z zaplanowanych wyjazdów. Chcieliśmy naszym dzieciom pokazać jak najwięcej. Na pewno jeszcze kiedyś będziemy mogli to wszystko nadrobić. A to co widzieliśmy do tej pory- bezcenne.
Vjetar
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 45308
Dołączył(a): 04.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Vjetar » 01.09.2009 09:01

Może banalne pytanie ale czy woda w tym jeziorze jest ciepła czy zimna?
Youlca
Globtroter
Posty: 32
Dołączył(a): 31.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Youlca » 01.09.2009 12:49

Modro jezero jest sporo zimniejsze od Jadranu... ale wrażenia ehhh brak słów :D
SVIBANJ
Croentuzjasta
Posty: 374
Dołączył(a): 31.10.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) SVIBANJ » 01.09.2009 13:26

JacYamaha napisał(a):Może banalne pytanie ale czy woda w tym jeziorze jest ciepła czy zimna?


Jeziora znajduja sie kilkadziesiat kilometrów od morza wiec na ożeźwiajaca morską bryze nie można liczyć Dziura w ziemi głeboka na kilkadziesiat metrów a temperatura powietrza nie mniej jak 35 stopni.Mam wrażernie,że schodzi sie tam jak do piekła. :D
Pozostaje więc liczyć na to,że woda w jeziorku jest baaardzo chłodna :D
Mdziumka
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 392
Dołączył(a): 22.10.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Mdziumka » 01.09.2009 18:33

Porównanie z piekłem jest bardzo trafne 8) . Zejście to pestka, później trzeba niestety wrócić. A cienia nie ma. Przy murkach są co prawda jakieś krzaczki, ale na cień nie ma co liczyć. Kąpały się tylko dzieci, na zimną wodę nie narzekały a nawet było im jak zwykle za mało. :lol:
Mdziumka
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 392
Dołączył(a): 22.10.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Mdziumka » 01.09.2009 22:57

mojekp, kroj, Youlca- miło mi, że towarzyszycie mi w podróży.


Kolejny dzień spędziliśmy na campingu. Wczoraj wróciliśmy bardzo późno, dlatego też dzisiaj dzisiaj nie bardzo nam się już chciało gdzieś wybierać.

W tym roku, w odróżnieniu do roku ubiegłego, na campingu jest bardzo dużo Polaków. Leszek, za każdym razem kiedy to mówię, próbuje mnie poprawiać mówiąc, że nie bardzo dużo, lecz po prostu więcej :wink:. W każdym razie wszędzie gdzie się nie obrócę słychać język polski. Obok nas również są Polacy, ale nie zawieramy z nimi bliższej znajomości. W niedzielę wyjeżdżają i na ich miejscu również rozbijają się rodacy. To Maria i Andrzej z Chrzanowa (Filip od razu szepcze mi do ucha : Mamo, moja babiczka pochodzi z Chrzanowa :lool:).

Są w Chorwacji po raz 15, w tym na Hvarze po raz czwarty (albo po raz czwarty w Jagodnej). Nie udają znawców, ale dają nam dużo rad i polecają miejsca warte odwiedzenia. Od nich dowiadujemy się gdzie można urwać liście laurowe ( jak najbardziej bezpańskie), gdzie można się przejść na wycieczkę, gdzie kupić doskonałą oliwę czy travaricę. Pokazują mi jak wygląda polna szałwia, spróbowałam ale fanką tego zioła nie zostałam. Bardzo polecają nam wyprawę do Humaca. Byli tam już kilkakrotnie, bardzo im się podobało więc i nam się spodoba. W tym roku też już tam byli ze znajomymi, którzy przyjechali do Chorwacji po raz pierwszy. Specjalnie dla nas znaleźli informację, kiedy można z przewodnikiem zwiedzić Grapčevą Špilję, która znajduje się w pobliżu. Dlatego jest już postanowione : w sobotę jedziemy do Humaca.

Dzisiaj za to cały dzień spędzamy na plaży. Wczoraj w Makarskiej, za całe 20 kun kupiliśmy dzieciom radochę a nam święty spokój, czyli najzwyklejszy w świecie materac do pływania. Oglądaliśmy również materac do namiotu, ale miał tylko 135 cm a nasza sypialnia ma ich 160. Dalej więc musimy w nocy pompować go ponownie :twisted:.

Julia z Filipem już od rana szaleją na materacu. Wskakują na niego, spychają się do wody, urządzają zawody kto pierwszy do niego dopłynie. To był na pewno doskonały pomysł, zapewniliśmy im świetną zabawę, z wody trzeba ich wyciągać siłą.


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Co najdziwniejsze, w ubiegłym roku zabraliśmy ze sobą i materac i wielką orkę i nie cieszyły się powodzeniem. Dlatego też w tym roku pozostały w domu.

Dzieci bawią się na kamyczkowej plaży, a my idziemy na skałki. Nie te co zwykle, tym razem idziemy w prawo.


Obrazek


Tam jest dużo zaciszniej, dociera niewielu ludzi, możemy poczuć się swobodniejObrazek. Nasze stałe miejsce już zajęte. Robimy tylko zdjęcia i znajdujemy inne miejsce do opalania. Dojść tam troszeczkę trudniej, ale za to jesteśmy zupełnie sami

Przez dłuższą chwilę ciszę zakłócają nam rybacy, zbierający sieci wyjątkowo blisko plaży. Z łowieniem ryb mam niewiele do czynienia, z łowieniem za pomocą sieci jeszcze mniej. Zachowanie tych panów wydaje mi się co najmniej dziwne. Pływa kilka łódek ( chyba pięć), na jednei z nich jest mężczyzna, który tłucze w wodę czymś takim co przypomina wielką przepychaczkę ( nie wiem jak to się fachowo nazywa) do toalety. W wodzie pływa nurek z bardzo długimi płetwami i niesamowicie młóci wodę, co jest źródłem dość dużego hałasu. Co oni robią? Leszek zgaduje, być może trafnie, że naganiają ryby do sieci.


Obrazek


W tym miejscu, gdzie dzisiaj plażujemy, zejście do wody jest trudne. Nie ma łagodnego zejścia, tylko poszarpane skałki


Obrazek


Leszek się kąpie, ja nie mam odwagi wejść w tym miejscu. Na skałkach zostawia buty do pływania, okulary ( na szczęście przeciwsłoneczne) i w bezpiecznej zatoczce zanurza wodę do picia. Po wyjściu z wody, widzę że czegoś szuka. Podchodzę i okazuje się, że niczego nie ma. Nie ma butów, okularów, zostaliśmy bez wody. Szukamy ale bez skutku. W takim upale bez picia, zbyt długo nie da się wytrzymać. Postanawiamy wrócić i uzupełnić niedobór płynów. W drodze powrotnej wypatrujemy stworzenie, które mi przypomina świerszcza, ale chyba nim nie jest. Znając zamiłowanie naszego syna do różnego rodzaju żyjątek, zabieramy go na camping. Filip w nibyświerszczu rozpoznaje swojego przyjaciela z Korčuli. Robimy obowiązkowe fotki.


Obrazek


Marija (jak nazywa naszą sąsiadkę mój mąż), jest bardzo zainteresowana naszym znaleziskiem. Biegnie do namiotu po aparat. Leszek podchodzi do niej i niespodziewanie sadza jej zwierzątko na przedramieniu. Wzbudza tym panikęObrazek. Marija donośnie domaga się zabrania stwora, ale czyni to na tyle delikatnie, że nasz znajomy chyba nie czuje się zagrożony. Po sesji fotograficznej świerszcz wraca do środowiska bardziej mu przyjaznego, a my udajemy się każde w swoją stronę.

Leszek na swoje ulubione skałki, dzieci z materacem na plażę, a ja z płetwami i maską do wody. Bardzo mi odpowiada takie pływanie. Nie odpływam jakoś bardzo daleko, czuję respekt do wody. Udaje mi się wypatrzeć ośmiornicę i to na zupełnie płaskim dnie. Nie ma tu żadnych skałek. Jest tylko żwirek. Ponieważ nie nurkuję, udaje mi się przez dłuższy czas ją obserwować. Widzę jak zmienia kolory, jak faluje jej płaszcz. Szkoda, że nie mam aparatuObrazek.

Po wyjściu z wody idę do Leszka. On to ma cierpliwość. Cały czas, z krótkimi przerwami na kąpiel, smaży się na słoneczku. To nie dla mnie. Ale trochę mogę mu potowarzyszyć. Szczególnie, że mój mąż postanawia wykonać kilka skoków do wody.


Obrazek


Obrazek


Z tych skałek wejście jest od razu na głęboką wodę. Jest kilka do kilkunastu metrów morskiej głębiny. Ale za to jakie widoki 8O


Obrazek


Obrazek


Wczoraj nasi sąsiedzi martwili sięObrazek, że tak długo nie wracamy z wycieczki. To naprawdę miłe, gdy zupełnie obcy ludzie okazują sobie troskę i zainteresowanie. Wieczorem spotykamy się z nimi na plaży, śpiewamy, raczymy napojami powszechnie uważanymi za rozgrzewające. Chętni, oczywiście nie pijący, nurkują z latarką, obserwując nocne życie podwodne. Leszkowi bardzo się to podoba, może nawet kupimy taką latarkę i w następnym roku też ponurkujemy? Ponurkujemy, to w stosunku do mnie zbyt duże słowo. Ja po prostu utrzymuję się na wodzie jak materac. Na basenie, przy dużej pomocy mojego męża (wciągał mnie za łeb pod wodę),udawało mi się kawałek popłynąć przy dnie. Tutaj ta sztuka mi się nie udajeObrazek. Za każdym razem wypycha mnie jak korek od szampana. Ale i tak mi się podoba.

Dzisiaj Leszek nareszcie założył "lepsze" oczy. Mój mąż ma dość dużą wadę wzroku. Do tej pory pływał w masce bez okularów i wydawało mu się, że wszystko dość dokładnie widzi. Dzisiaj mu przypomniałam, że przecież zabrał ze sobą soczewki. Założył i stwierdził, że jemu się tylko wydawałoObrazek, że wszystko widzi. Tak naprawdę zobaczył dopiero teraz.
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 108172
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 01.09.2009 23:32

Zapach lawendy sprawił, że dotarłem do relacji z oci boje lavande :wink: :D
SVIBANJ
Croentuzjasta
Posty: 374
Dołączył(a): 31.10.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) SVIBANJ » 02.09.2009 08:16

Mdziumka napisał(a):...Kąpały się tylko dzieci, na zimną wodę nie narzekały a nawet było im jak zwykle za mało. :lol:


No tak , od dzieci to my sie w tej kwesti niczego nie dowiemy . :D
Wiadomo powszechnie,że dla nich jabłka sa zawsze słodziutkie a woda cieplusia :D :D :D
Mdziumka
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 392
Dołączył(a): 22.10.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Mdziumka » 03.09.2009 17:00

Janusz, pięknie dziękuję. Znowu poczułam ten cudowny zapach. I lawenda taka niebieścista, nasza niestety już taka nie była. Ale za to było jej bardzo dużo. Lawenda pod koniec lipca była już w większości przekwitnięta i szara. Mimo tej szarości, zawsze udawało nam się ją wypatrzeć. Cieszyła oko i zaostrzała zmysł powonienia 8). Nie na darmo Hvar zowią Lawendową Wyspą :lol:
Mdziumka
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 392
Dołączył(a): 22.10.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Mdziumka » 03.09.2009 19:58

Ranek następnego dnia również spędzamy na plaży, materacu, pływając ( niepotrzebne skreślić ). Każdy robi to, na co ma ochotę.
Po obiadku wybieramy się do Hvaru. Po drodze chcemy zajechać do Uvala Žukova, tam trochę się pomoczyć a następnie udać się na zwiedzanie.
Teraz sama nie wiem jak mam Wam opisać tę zatoczkęObrazek :?: Właściwie powinnam napisać, że była piękna, że nie zawiodła naszych oczekiwań itp. Tymczasem....Idziemy dość długo, coś około 15 minut, ciągle lekko z górki, no więc już wiadomo, że z powrotem będzie pod górkę. Ale może jest warta tego wysiłku? Niestety nie jest :cry:.

Dochodząc do plaży napotykamy olbrzymie śmietnisko. Takiego śmietnika nie widzieliśmy jeszcze nigdzie w ChorwacjiObrazek. I głównie z tego powodu nas ta zatoczka nie zachwyciła. Być może poza sezonem jest tam czyściej i przyjemniej, teraz jednak miło tam nie jest. Na plaży nie ma zbyt wielu ludzi i to można zaliczyć na plus. Plusem jest również sama zatoczka. Na płaskich skalnych półkach można nawet wygodnie się położyć, co nie jest możliwe na innych skalistych plażach.


Obrazek


Obrazek


Leszek idzie w tak zwane krzaki, założyć kąpielówki. Po chwili wychodzi mówiąc , że muszę koniecznie coś zobaczyć. "Tylko nie zapomnij zabrać aparatu". No nieeee , nie można złego słowa powiedzieć na tę zatoczkę. Kosza na śmieci rzeczywiście nie uświadczysz, ale plażowa toaleta jak najbardziej jest. Jest na tyle oryginalna, że zdecydowaliśmy się ją pokazać. Wszystko jest jak należy. Ktoś zadbał i o papier toaletowy, i o lekturę. Zadbał nawet o intymność. WcObrazek osłonięte jest parawanem z desek. Ale przynajmniej w lesie może nie wdepniemy w jakiegoś papierzakaObrazek.


Obrazek


Jest bardzo gorąco, dlatego z przyjemnością zanurzamy się w wodzie. I tu kolejne zaskoczenieObrazek. Przyzwyczailiśmy się już do tego, że pod wodą zawsze coś jest. A to żwirek lub skałki, rybki, strzykwy, jeżowce a nawet ośmiornice, przynajmniej jakieś zielsko na dnie. A tu nie ma nic. Jest płasko i pusto. Wygląda to trochę jak betonowa pustynia. W niewielkiej ilości występują kamienie i nic poza tym. Jesteśmy zawiedzeni. Tyle się naczytaliśmy o życiu podwodnym na Hvarze, a tutaj nie ma śladu życia. W wodzie pozostał już tylko Filip. Myślałam, że będziemy stamtąd odchodzić zniechęceni, że nic nas tam już nie spotka. A tymczasem jednak nie. Jednak udało nam się zobaczyć coś, czego do tej pory jeszcze nie oglądaliśmy. Chcieliśmy się już zbierać, ale Filip jeszcze woła nas z wody, koniecznie z aparatem fotograficznymObrazek. Wyłowił bardzo dużego kraba pustelnika, niesamowicie czerwonego.


Obrazek


Obrazek


To coś, co służy mu za domek to chyba pąkle, albo nie wiem co to jest. Początkowo nie chciał nam się pokazać, siedział schowany i nie wystawał mu nawet kawałeczek szczypczyka. Jednak w końcu dał się uprosić i zademonstrował się w całej okazałości. Był naprawdę piękny i ogromny.


Obrazek


Wszystkie kraby pustelniki jakie do tej pory widzieliśmy, zamieszkiwały maleńkie muszelki i siłą rzeczy same też były malusie. Po dokładnym obfotografowaniu, obiekt powrócił do swojego środowiska. No, ma szczęście ta Žukova. Dobrze, że chociaż kraba pokazała. Jednak zniechęceni tym przykładem ( Leszek jest bardziej zniechęcony niż ja ) nie będziemy już szukać urokliwych zatoczek. Pozostawiamy to na następny rok.

Tak jak się spodziewałam, teraz idziemy cały czas pod górkę ( no bo jak inaczej?)Obrazek. Wsiadamy do samochodu, odpalamy gps, a on milczy. Milczy, bo nie widzi drogi. Kręcimy się troszkę po okolicy, wjeżdżamy w różne drogi i dróżki, aż w końcu jest - przemówił. Już myślałam, że będziemy tak krążyć do wieczora i Hvar też będziemy musieli odłożyć. Teraz już bez przeszkód podążamy we właściwym kierunku.
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży

cron
Zapach lawendy - strona 6
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone