29 lipca
Jedziemy na sv. Jure. Pobudka o 5.30. Wieczorem uprzedziłam Filipa i Julię, że będą musieli wstać bardzo wcześnie. W odpowiedzi usłyszałam chóralne : Nieeeeeeeeee
.
O dziwo, wstają bez marudzenia (wtedy jeszcze nie wiedzieli, że któregoś dnia będą musieli wstać jeszcze wcześniej). Z Jagodnej do Sućiuraja jedzię się około 1.5 godziny, na drodze o tej porze nie ma zbyt wielkiego ruchu. W porcie dość długa kolejka samochodów. Nie wszystkim uda się załadować na prom.
Już po nas płyną
Chroniony Park Przyrody Biokovo leży na masywie górskim Biokovo, a sam masyw tworzy swego rodzaju ogromny mur wznoszący się nad Riwierą Makarską. Ten krasowy, nadbrzeżny pas wspaniałych zjawisk natury obfituje w głębokie groty, jaskinie, przepaście i lasy bukowe. Niektóre z tych grot znajduje się na tyle głęboko pod ziemią, że nawet w czasie letnich upałów w ich wnętrzu kryje się śnieg i lód, dzięki czemu od dawna takie groty wykorzystywano do przechowywania żywności latem. Dla turystów poznających górę ciekawe będzie na pewno zwiedzanie ogrodu botanicznego i dostępnych szczytów Vošac i Sv.Jure. Miłośnicy rekreacji mogą korzystać z wielu atrakcji, takich jak jezda na rowerach, spacery po górach i jazda konna, a prawdziwi zwolennicy przygód mogą się wybrać na lot paralotnią. Ogród botaniczny znajduje się przy wiosce Kotištine. Najwyższym szczytem Biokova jest Sv. Jure. Można do niego dojechać samochodem, co sprawia że jest jeszcze bardziej atrakcyjny i łatwiej dostępny. Co roku, w ostatnią sobotę lipca organizowane są tutaj pielgrzymki. Ze szczytu rozpościera się przepiękny widok na Riwierę Makarską i wyspy Środkowej Dalmacji, a przy ładnej pogodzie można stąd nawet zobaczyć szczyty włoskich Apenin
Żeby dojechać na szczyt, należy zaraz na początku Makarskiej (jadąc od strony Hvaru)skręcić w prawo w drogę prowadzącą do dużego marketu Konzum. Po ośmiu kilometrach dojeżdżamy do kasy. Bilet wstępu-35 kun osoba dorosła, dzieci gratis. Droga (tej drogi prowadzącej na sv. Jure jest aż 23 kilometry !!!!) prowadzi początkowo przez gęsty las, dopiero później wyjeżdżamy na tereny bardziej otwarte. W dole widać morze, jadranka wygląda jak cienka wstążeczka. Dzieciaki na tylnej kanapie zamilkły
, co nie zdarza im się zbyt często. Droga jest wąska i kręta, ale dość często występują mijanki. Zakręty w większości są bardzo ostre.
Widzieliśmy nawet kilku śmiałków, którzy wybrali się na szczyt rowerami. Nigdy w życiu nie dojechałabym tam rowerem. A oni dojechali- naprawdę patrzę na nich z podziwem.
Niektórzy kierowcy odznaczają się niestety brakiem wyobraźni. Tym też jej widocznie zabrakło.
W dodatku żaden z panów nie chciał ustąpić. Dłuższą chwilę trwało sprawdzanie czy aby na pewno się nie zmieszczą. Za nami zgromadziło się kilka samochodów, oczekujących na rozwiązanie sporu. Nareszcie...
Wiedzieliśmy, że można tam spotkać konie i bardzo liczyliśmy na to spotkanie. Jednak jak na razie, to tylko na asfalcie są widoczne ślady ich obecności. Chyba przyjdzie mi w końcu sfotografować TE
ślady na dowód, że one tam naprawdę są. W końcu widzimy je. Zatrzymujemy samochód, wysiadamy.
Zatrzymujemy samochód, wysiadamy. Konie nie są nami zainteresowane, my nimi bardzo. Stoją w cieniu drzewa, drapią się zadami o ławkę, skubią trawkę... Nie niepokoimy ich zbyt długo.
Jadąc na szczyt, jak i z powrotem spotykamy kilka samochodów na polskich numerach. Tam gdzie można zatrzymujemy się na chwilę, wymieniamy uprzejmości, uwagi, później następuje pa, pa i jedziemy dalej.
Do szczytu już niedaleko, już go widać.
Jesteśmy na miejscu. Szczyt zdobyty
Obawiając się zimna zabraliśmy ze sobą cieplejsze ubrania. Jednak dzisiaj jest ciepło, 25 stopni. Tylko Julia na wszelki wypadek zakłada bluzę. Niewielkie zamglenie powoduje, że nie wszystko widzimy dokładnie, jednak to co widzimy zapiera dech.
Widać drogę, którą przyjechaliśmy
i przyszłą autostradę
Widać Jadran, ale ledwo, ledwo.
Znajdujemy ścieżkę prowadzącą do kapliczki. Ścieżka jest wąziutka , prowadzi …właściwie nie wiem jak to określić? Prowadzi skrajem ? Czy góra ma skraj? Myślę, że wiecie o co mi chodzi. W każdym razie, mimo że nie cierpię na lęk wysokości, czasami czuję się niepewnie.
Kapliczka jest maleńka i oczywiście zamknięta. Do środka zaglądamy przez okienko.
Jeszcze chwilę chłoniemy widoki i pomału zjeżdżamy na dół.
Zadziwiają nas ogródki wyrwane skałom. Ile trudu trzeba włożyć w założenie takiego ogródka. Ile wody przynieść, żeby zebrać plony. Są i domki, ciekawe czy ludzie mieszkają tu cały czas, czy może tylko okresowo. Julka dochodzi do wniosku, że gdyby tu mieszkała miałaby baaaaaardzo daleko do koleżanek.
Sv. Jure wyznaje nam miłość
To nie koniec dzisiejszej wycieczki, czekają na nas jeszcze jeziora Modro i Crveno. Ale to już opowiem Wam innego dnia