to ja ewa, dangol, witam nowe czytelniczki. Z tym pisaniem aż do jesieni, to ja chyba nie dam rady
Byliśmy tylko trzy tygodnie, a pisać mam przez miesiąc z okładem
? To chyba nie na moje zdolności pisarskie. Ale nawet jeżeli skończę wcześniej, to po powrocie zapraszam do czytania.
Cd.Ponieważ dzień, jak zazwyczaj w Chorwacji, jest upalny, postanawiamy najpierw zażyć kąpieli, a dopiero później pojechać do Novalji. Jedziemy do Tovarnale. Wzdłuż brzegu pobudowane są apartamentowce. Zejść do wody można albo z betonowych platform, albo z maleńkich żwirkowych zatoczek. Zdecydowanie jesteśmy amatorami plaż skalistych, ale tutaj nawet nam się podoba. Zatrzymujemy się na kilka godzin, zażywamy kąpieli morskich oraz słonecznych. Idziemy na spacer asfaltową promenadą, co kilkadziesiąt metrów są ustawione śliczne ławeczki zachęcające do odpoczynku. Miałam nadzieję, że dotrzemy na sam koniec świata, ale jest to zbyt daleko a dzieci zostały same w wodzie.
Po kąpieli czas oczywiście na lody. Jedziemy do Novalji. Znowu włóczymy się wąskimi uliczkami, Julia z Filipem biegają od kramu do kramu.
Julii bardzo podobają się koronkowe kolczyki, ale wstydzi się zapytać o cenę (ciociu, ale to tak śmiesznie brzmi) i odchodzi z niczym. Po kilku dniach wstyd jej minie i będzie się pytała wszędzie i o wszystko. Ponieważ dawno już minęła pora obiadowa, zatrzymujemy się na posiłek. Zamawiamy kalmary, dzieciaki pizzę.
Zarówno Filip jak i Julia próbują po kawałeczku . Filipowi smakują bardzo, Julia jest ostrożniejsza . Stwierdza, że mogą być ale bez rewelacji.
Na ryneczku kupujemy paški sir, będzie jutro na śniadanie.
W porcie odbywają się jakieś uroczystości. Są tańce, śpiewy a nawet telewizja.
Pomału kierujemy się w stronę Ražanaca. Widoki są przepiękne.
Napotykamy na hodowlę muszli.
I na miejsca znane wszystkim tym, którzy Pag już odwiedzil
Jadąc rano, zaraz po przekroczeniu Paškog mosta, w oczy rzucają mi się ruiny jakiegoś zamku(?). Jednak dopiero teraz zatrzymujemy się na chwilę, żeby zrobić zdjęcia.
Teraz już wiem, że to nie zamek, a twierdza Fortica, skąd kontrolowano ruch morski.
Ostatni rzut oka
Wiem, że to co zdążyliśmy zobaczyć, to tylko maleńka cropelka. Czuję ogromny niedosyt Pagu, tyle miejsc pominęliśmy, o tylu nie wiedzieliśmy. Jeden dzień to stanowczo za mało, żebym mogła powiedzieć: Byłam na Pagu. Kiedyś tu wrócę.
Po powrocie do namiotu znowu szybkie spanie. Rano pobudka i lecimy do Šibenika i Zadaru.
Dzisiaj urządzamy wieczór chorwacki. Zjeżdża się rodzinka, będziemy oglądać zdjęcia i jeść chorwackie przysmaki.
Cd. na pewno nastąpi, ale w późniejszym terminie