Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj! [Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
Kapitańska Baba napisał(a):Sympatycznie wygląda ten most choć muszę przyznać że zdecydowanie lepiej czuję się na stabilniejszych - wykonanych przez naturę powierzchniach
Może zabrzmi to dziwnie ale ja też wolę stabilny grunt pod nogami. Mam ... lęk wysokości, który staram się pokonywać i to się udaje Granice przesuwają się coraz dalej ale do przejścia całości szlaku typu Orla Perć to pewnie nigdy dojdę .
agata26061 napisał(a):Też lubię połączenie gór i morza, więc z zaciekawieniem będę zaglądać do Twojego wątku
Kierujemy się na kolejny punkt widokowy. Słońce oświetla jeszcze przez chwilę dolinę Gastein .
A to już Tablick
Widoczek z platformy.
Tablick był ostatnim punktem widokowym na Stubnerkogel. Wracamy do budynku kolejki. Okazuje się, że w restauracji przy górnej stacji kolejki ceny są całkiem przystępne. Taki widok jak podczas tego obiadu to mógłbym mieć za oknem na co dzień.
Czas zjeżdżać . Wizytę na Stubnerkogel polecamy każdemu Świetny punkt widokowy Gdzie nie spojrzeć morze gór Na górę można dostać się tak jak my kolejką. Można wjechać rowerem – w Bad Gastein nie ma problemu z wypożyczeniem roweru, jest też wyznaczona trasa rowerowa. Na Stubnerkogel prowadzą też oczywiście piesze szlaki turystyczne.
"Dawigs"]"Kapitańska Baba"]Sympatycznie wygląda ten most choć muszę przyznać że zdecydowanie lepiej czuję się na stabilniejszych - wykonanych przez naturę powierzchniach Może zabrzmi to dziwnie ale ja też wolę stabilny grunt pod nogami. Mam ... lęk wysokości, który staram się pokonywać i to się udaje Granice przesuwają się coraz dalej ale do przejścia całości szlaku typu Orla Perć to pewnie nigdy dojdę .
Skoro chodzisz po takich mostach to nie jest źle Ja swoje strachy to nie wiem jak nazwać - lęk wysokości to nie jest bo..... Orlą przeszłam odcinkami - niektóre po kilka razy i raz w całości od początku do końca. Ale już na balkonie czy drabinie umieram ze strachu do tego stopnia że często w ogóle nie przekraczam progu balkonu, zwłaszcza takiego gdzieś wyżej
Ja też Cie podziwiam, że z lekiem wysokości udaje Ci się wejść na takie konstrukcje. Ja też niestety posiadam owa przypadłość i najbardziej boję się takich tarasów zrobionych z takiej metalowej siatki, nie wiem jak to nazwać w zasadzie, ale chyba każdy wie o co chodzi. Widzę wtedy ta przepaść pod stopami i masakra. Nie musi to być wysoko, bo wystarcza jakieś schody, jak np te:
SA one w pobliżu mojego miejsca zamieszkania i 1 raz nimi zeszłam i weszłam, ale nogi mi strasznie drżały. Starałam się nie patrzeć pod stopy, ale to i tak nie pomogło...
Ja mam podobnie, też niepewnie czuję się stojąc na takich konstrukcjach i mam tak chyba od zawsze. Dlatego przyznam, że tak trochę sceptycznie patrzę na te punkty widokowe. Wiadomo, dla większości jest to duża atrakcja, ale ja chyba wolę bardziej dziewicze krajobrazy, bez tych dziwacznych rusztowań. W Austrii znam dobrze tak naprawdę tylko Wiedeń i okolice, więc z zaciekawieniem czytam i oglądam zdjęcia.
Kapitańska Baba napisał(a):Skoro chodzisz po takich mostach to nie jest źle Ja swoje strachy to nie wiem jak nazwać - lęk wysokości to nie jest bo..... Orlą przeszłam odcinkami - niektóre po kilka razy i raz w całości od początku do końca. Ale już na balkonie czy drabinie umieram ze strachu do tego stopnia że często w ogóle nie przekraczam progu balkonu, zwłaszcza takiego gdzieś wyżej
Ja przeszedłem z Orlej Perci odcinek z Koziego Wierchu (wejście łatwym czarnym szlakiem z Doliny Pięciu Stawów) poprzez Granaty (zejście żółtymi znakami nad Czarny Staw Gąsienicowy). Byłem też na Świnicy (wejście i zejście od strony Kasprowego) i tranzytem na Zawracie i Krzyżnem. Co do balkonów to na wyższych kondygnacjach też czuję dyskonfort ale wejść wejdę .
agata26061 napisał(a):Ja też Cie podziwiam, że z lekiem wysokości udaje Ci się wejść na takie konstrukcje. Ja też niestety posiadam owa przypadłość i najbardziej boję się takich tarasów zrobionych z takiej metalowej siatki, nie wiem jak to nazwać w zasadzie, ale chyba każdy wie o co chodzi. Widzę wtedy ta przepaść pod stopami i masakra. Nie musi to być wysoko, bo wystarcza jakieś schody, jak np te:
dsc3888-160256.jpeg
SA one w pobliżu mojego miejsca zamieszkania i 1 raz nimi zeszłam i weszłam, ale nogi mi strasznie drżały. Starałam się nie patrzeć pod stopy, ale to i tak nie pomogło...
Też nie lubię takich ażurowych schodów czy platform. Stosuję właśnie taktykę nie patrzenia pod nogi tylko podziwiania widoków . Chociaż ostatnio czasami zerkam w dół .
Epepa napisał(a):Ja mam podobnie, też niepewnie czuję się stojąc na takich konstrukcjach i mam tak chyba od zawsze. Dlatego przyznam, że tak trochę sceptycznie patrzę na te punkty widokowe. Wiadomo, dla większości jest to duża atrakcja, ale ja chyba wolę bardziej dziewicze krajobrazy, bez tych dziwacznych rusztowań. W Austrii znam dobrze tak naprawdę tylko Wiedeń i okolice, więc z zaciekawieniem czytam i oglądam zdjęcia.
Też kiedyś tak miałem ale udaje się powoli przezwyciężać te lęki. Wiedeń cały czas jest w planach ale jakoś jeszcze nie dotarliśmy poza przejazdem tranzytem do Cro .
Po powrocie do Bad Gastein udajemy się na spacer po miejscowości. Bad Gastein to słynny kurort. Leży w chyba najwęższej części doliny na naturalnym skalnym progu pośrodku którego z hukiem spadają kaskady wody wodospadu Gasteiner Wasserfall. Miejscowość uchodzi za europejską kolebkę kuracji termalnych. Pierwsi goście w celach leczniczych przybili to już podobno 600 lat temu . Impulsem do dynamicznego rozwoju miejscowości było doprowadzenie kolei. W latach 30-tych XX wieku termalne wody o radonowym składzie rozprowadzono po całej dolinie. Dziś radonowych inhalacji można zażywać w sztolniach dawnej kopalni srebra i złota. Większość hoteli w basenach ma również leczniczą wodę. Brzmi świetnie ale … cóż wygląda na to, że Bad Gastein lata świetności ma za sobą . Zapewne wpływ na taki stan rzeczy mają obecne badania, które nie potwierdzają leczniczych właściwości tutejszych wód termalnych. W centrum miejscowości przy moście nad wodospadem zdecydowana większość hoteli zamkniętych na głucho . Centrum handlowe też wygląda na od dawna opuszczone. Za to płatny parking wielopoziomowy jest czynny. Na odcinku od okolic kościoła do mostu droga rozkopana. Wielkie prace związane z wymianą kanalizacji. Obraz dopełnia remont jednego z nieczynnych hoteli z wybitym w ścianie otworem potrzebnym zapewne na czas remontu i kupkami gruzu przed budynkiem . Na szczęście wodospad ratuje sytuację a im dalej od tego rejonu tym lepiej.
Jeden z nieczynnych hoteli tuż przy moście. Zdjęcie zrobiłem podczas porannej przechadzki. Teraz nie ma już słońca.
Idziemy dalej w kierunku kościoła.
Schodzimy niżej. Niestety muzeum i restauracja Kraftwerk już dziś zamknięta ale na taras można wejść.
Z tej kaskady unosi się niezła bryza.
Obok Kraftwerk jest mały placyk z informacjami o elektrowni oraz wydobyciu wód radonowych. Jest też mała grota w której można zobaczyć rury tłoczące wodę. Niestety gdzieś zniknęły mi zdjęcia z tego miejsca … Spacerujemy jeszcze nieco wzdłuż potoku. Bryza taka jakby padał deszcz
Syn nie chce zmoknąć .
Wracamy. Jeszcze rzut z góry na kaskadę, koło restauracji Kraftwerk.
Efekt niesamowity. Zdjęcia w ogóle nie oddają ogromu i potęgi wodospadu. CDN
Ostatnio edytowano 23.01.2020 22:40 przez Dawigs, łącznie edytowano 2 razy
Stubnerkogel latem też ciekawie się prezentuje. Jeździłam tam na nartach A po wiszącym moście chodziłam w butach narciarskich Fajne wrażenie! Miło zobaczyć to miejsce w innej odsłonie.
maslinka napisał(a):Stubnerkogel latem też ciekawie się prezentuje. Jeździłam tam na nartach A po wiszącym moście chodziłam w butach narciarskich Fajne wrażenie! Miło zobaczyć to miejsce w innej odsłonie.
Dołączam do relacji
Maslinko, witaj w relacji . Wodospad w Bad Gastein pewnie zjawiskowo wygląda zimą.
agata26061 napisał(a):
Dawigs napisał(a):
agata26061 napisał(a): ...z takiej metalowej siatki, nie wiem jak to nazwać w zasadzie...
Też nie lubię takich ażurowych schodów czy platform...
Dokładnie tego słowa mi zabrakło... No tak, wystarczyło napisać ażurowe Dzięki!
Na dziś w planach był wjazd koleją linową z Kaprun na Maiskogel. Niestety za oknem mgła a i prognozy nie są korzystne . Wybieramy więc plan awaryjny. Zapada decyzja, jedziemy zobaczyć elektrownię wodną Kaprunertal koło Kaprun. W trakcie jazdy pogoda się poprawia . Mgły ustępują ale słońca niestety nie widać . Dojeżdżamy do Kaprun. Maiskogel zasłonięty szczelnie chmurami . Zastanawiamy się czy coś zobaczymy na wysoko położonej elektrowni. Samochód zostawiamy na darmowym parkingu wielopoziomowym.
Po zakupie biletów czekamy na transport w górę. Autobusy nie kursują o sztywno ustalonych godzinach, wiele zależy od tego, ile uzbiera się osób w miejscu odjazdu. Droga jest wąska więc kursują wahadłowo z jedną mijanką po drodze w górnej części. Pierwszy etap podróży kończy się. Tutaj przesiadamy się na platformę, którą pokonujemy przewyższenie 430 metrów. W autobusie na platformie jak i w drodze powrotnej trafiamy na wesołych Tyrolczyków. Krótki popis ich możliwości:
Następnie znów wsiadamy do autobusów. Do celu podróży podążamy malowniczo położoną trasą z dużym systemem tuneli. System tuneli, winda i wcześniej pokonana droga to pozostałość z czasów budowy elektrowni. Transportowano nimi niezbędne do budowy materiały. W końcu docieramy na miejsce. Podstawa chmur na szczęście jest w miarę wysoko . Elektrownia to wybitne dzieło inżynierskie. Budowana była w latach 1939 – 1955. Górne jezioro Mooserboden położone jest na wysokości 2040 m npm i ograniczają je dwie zapory. Jedna o wysokości 107 i długości 494 metrów a druga odpowiednio o wysokości 112 m i długości 357 m. Dolny zbiornik wyrównawczy Wasserfallboen (1670 m npm) zwieńczony jest tamą o wysokości 120 i długości 357 metrów. Elektrownia ma też ciemną kartę historii. Na jej budowie w czasie II Wojny Światowej pracowali jeńcy wojenni. Wasserfallboen
Jedna z tam na Mooserboden. Jest na niej wytyczona via ferrata
Kapitańska Baba napisał(a):Ośnieżone stoki wpadające do jeziora wyglądają bajkowo
Epepa napisał(a):Piękny widok gór zanurzonych w jeziorze, ale odcinek skradli chyba Weseli Tyrolczycy. Chciałabym na nich trafić podczas zwiedzania.
Tak, Tyrolczycy byli wisienką na torcie tego dnia . Szkoda, że nie było słońca. Wtedy z pewnością widoki byłyby rewelacyjne i zdjęcia nabrałyby kolorów.
W okolicach elektrowni jest wiele szlaków turystycznych o różnym stopniu trudności. Planowaliśmy przespacerować się wzdłuż górnego jeziora. Niestety na miejscu okazuje się, że pozostało sporo śniegu. Oglądam teren przez lornetkę i nie wygląda to najlepiej. Na szlakach albo śnieg albo spływająca woda. Wiele szlaków nie przetartych. Spacerujemy do końca tamy. Ja wybieram się szlakiem w górę ile się da by zrobić z tej perspektywy zdjęcie a żona z synem udają się do muzeum.
Szlakiem spływa woda z góry. Dość szybko dochodzę do śniegu.
Raków nie mam więc wracam .
W kawiarence przy muzeum spotykam rodzinę. Wchodzimy na Hohenburg (2108 m npm). Jak się okazuje to niezły punkt widokowy .
Rzut oka w prawo.
W lewo.
Na całą tamę.
I w drugą stronę na zbiornik wyrównawczy Wasserfallboden.
A tu droga dojazdowa do tamy.
Mamy sporo szczęścia. Po zejściu zaczyna padać. Oglądam jeszcze ekspozycję w muzeum i ponieważ nie przestaje padać postanawiamy wracać.