Na szczęście zaczyna się przejaśniać
już w początkowym etapie jazdy przez Słowację.
Gdy zatrzymujemy się w
Dolnym Kubinie w celu nabycia winietki na autostradę, którą wjedziemy tuż za
Rużomberkiem (uznajemy, że spora oszczędność czasowa w przejeździe długim odcinkiem płatnych dróg jest cenniejsza, niż wysupłanie z kieszeni mamony), słoneczko już całkiem nieźle grzeje
. No i bardzo dobrze
Chwila odsapki na parkingu gdzieś przed Popradem, z widokiem na
przysłonięte chmurkami Tatry...
Spiski Czwartek...
... i
Lewocza.
W tej ostatniej
zamierzamy zatrzymać się w drodze powrotnej, toteż gnamy dalej bez przystanku.
Nie zatrzymujemy się również pod
Zamkiem Spiskim, robiąc jedynie kilka fotek przez samochodowe okienka.
Gładki przejazd przez
Preszów i Koszyce i już jesteśmy u Bratanków. Z głównej drogi na Miszkolc zjeżdżamy w wiosce
Garadna, skąd kierujemy się na Vizsoly u podnóży
Gór Zemplińskich.
Zamierzenia były takie, aby przez winiarskie wioski Abaújszántó i Mád dojechać znów do głównej drogi, tuż przed Tokajem. Tyle, że
nieopatrznie zawierzyliśmy Ovi-nawigacji, która wywiodła nas... Nie, nie w pole
, lecz w zempliński las
, na może i krótszą, ale zakręconą i nieco wertepiastą drogę. Uznaliśmy jednak, że nie warto wracać się tych kilka kilometrów, korzystniej będzie
potraktować przejazd jako regionalną ciekawostkę i przyzwyczajanie się do rumuńskich dziurawych dróg
.
Już po drugiej stronie wzgórz, w położonej na stoku wiosce
Erdőbénye, zaopatrujemy się w pierwszą porcję pysznego tokajskiego winka. Dawka jest na tyle spora, że wystarczy na cały wieczór, bez konieczności zawijania do jakiejkolwiek piwniczki, gdzie za zbliżony jakością trunek, ale podawany w bardziej ucywilizowanej formie, trzeba byłoby zapłacić dużo wyższą kwotę.
Zbliżamy się do
Tokaju...
Na miejscu jesteśmy około 17:30.
Sobotnia trasa
A. Wrocław
B. Koniaków
C. Oravský Podzámok
D. Lewocza
E. Koszyce
F. Garadna
G. Abaújkér
H. Erdőbénye
I. Tokaj