Dzień szósty, czwartekZimna noc
zimny poranek. Słońce jednak już się ku nam uśmiecha, więc będzie dobrze.
Obozowisko opuszczamy około 9:20, chcemy bowiem uciec stąd, zanim przy budach zaczną
męczyć głośną muzyką...
Szybki przejazd przez tunel, .a potem mkniemy południową częścią Transfogaraskiej. Znów
pod słońce. Trzeba było jechać albo w przeciwnym kierunku
, albo wybrać na przejazd inne godziny! No bo jak w takich warunkach zrobić fajne zdjęcie?
Serpentyny co prawda po tej stronie wyglądają mniej malowniczo, ale jakaś pamiątkowa fotka by się przydała
. Trzeba więc znaleźć taką zatoczkę, żeby popatrzeć w kierunku w przeciwnym do tego, w którym jedziemy.
Zatrzymujemy się na chwilkę przy wodospadzie Capra (czasem zwanym też Cascada Iezerului), mającym wysokość około 35-40 metrów. Pamiętacie Kozie Jezioro z naszej wczorajszej wycieczki? Stamtąd właśnie wypływa Kozi Potok, na którym znajduje się oglądany wodospad. Wiosną pewnie wygląda wspaniale, dziś nie niesie zbyt wiele wody...
Zdjęcia od wodospadu w kierunku cabany Capra (1585 m), stojącej już przy granicy lasów, w jakie za chwilę wjedziemy. Trzeba się będzie pożegnać z panoramicznymi widokami
.
A to fotka zrobiona z dołu
wodospad co prawda widać, ale słabiutko... W potoku też wiecej kamieni, niż wody.
Dalsza część trasy biegnie zalesioną doliną, więc fotek nie robię i oszczędzam resztki prądu w akumulatorku.
Droga jest jeszcze niezła, ale już co chwilę pojawiają się tablice o jej pogorszeniu. Nie ma w tym przesady, gdyż wkrótce
pojawiają się dziury na dziurach. Tak będzie aż do zapory, tempo jazdy zwalnia się więc drastycznie, zwłaszcza że złej nawierzchni towarzyszą liczne zakręty, droga bowiem wije się wzdłuż zaporowego jeziora Vidraru.