Wtorek , dzień czwartyJak wcześniej wspominałam, wtorek był przeznaczony na wędrówkę po Retezacie. Z Poiana Pelegii mieliśmy dotrzeć nad jezioro Bucura, skąd zapewnie podeszlibyśmy co najmniej na przełęcz Poarta Bucurei, a być może obskoczylibyśmy również oba szczyty Bucury.
Retezat mieliśmy opuścić dopiero w środę rano. Rozważałam
dwie opcje trasy na kolejne dwa dni. Początkowo myślałam o przejeździe do Petroszan, następnie drogą 7A na wschód do jeziora Vidra i dalej aż do Călimăneşti. Kolejnego dnia pociągnęlibyśmy Transfogaraską z południa na północ... Tyle, że przy tym wariancie
trudno mi było wcisnąć do trasy Sybin...
Ostatecznie (już na etapie planowania) zwyciężyła
trasa drogami głównymi przez Oraştie i Sebeş do Sibiu, z tym że dłuższy postój i zwiedzanie miało nastąpić jedynie w tym ostatnim. Gdyby wystarczyło czasu, mogłoby wskoczyć coś jeszcze
, z czego preferencyjny był dla mnie Câlnic lub Cristian. Szanse na te dodatki były jednak niewielkie, więc zanadto się nie angażowałam w rozbudowę planu...
Po oglądnięciu Sybina, po południu planowałam przemieszczenie się do Cârty i rozbicie namiotów na tamtejszym kempingu. Czasem trzeba przecież wykąpać się w ciepłej wodzie
. Cârta byłaby świetnym punktem na poranny wjazd na Transfofaraską, po przejechaniu której ruszylibyśmy w stronę Branu...
Ze względu na odrzucenie przez Retezat, plany trzeba było nieco zmodyfikować
, w zamian przeznaczając jeden dzień na wędrówkę po innych górkach
. Po drodze, bez odwracania wszystkiego do góry nogami, były Fogarasze, decyzja była oczywista
. Tylko spanie na kempingu u podnóży gór, zupełnie
nie pasowało... Trzeba znaleźć bardziej odpowiednie miejsce!
Póki co, przystępujemy do realizacji pierwszej części planu, która przemyśleń nie wymaga
.
Z łączki odjeżdżamy niewiele po 9-tej, co w historii całej wyprawy, jest nie byle jakim osiągnięciem
. Z auta mamy ostatnie widoki, mocno
przymglone, na Retezat. W tym roku nawet z daleka
góry dla nas nieprzychylne...
Pomiędzy Haţeg a dojazdem do drogi Deva - Sibiu, na trasie 68, co rusz mamy
drum in lucru. Dwa bodajże wahadełka ze światłami, a kilka takich wahadełek, gdzie za światło robi
pan z lizakiem. Ale wszystko jest pod kontrolą
, odwracanie lizaka ze strony czerwonej na zieloną lub odwrotnie, następuje po otrzymaniu sygnału na komórkę od pana z takim samym lizakiem po drugie stronie drum in lucru
.
Droga staje się taka jak być powinna
, gdy dojeżdżamy do wyremontowanej trasy nr 7. Ruch tu spory, ale jedzie się płynnie. Szybko i tak nie można
, patrole czuwają!
W Sybinie jesteśmy około południa.