W restauracji zapada ostateczna decyzja o skróceniu naszej dzisiejszej trasy o jakieś 30 kilometrów. Wszyscy, nie tylko kierowcy
, są mocno zmęczeni dzisiejszym dniem, byłoby więc szczytem głupoty
pakować się po nocy w leśną górską drogę, o istnieniu której wspomniał na cropli Franz. To będzie
wyzwanie na jutro, dziś postaramy się dojechać asfaltem
do Gura Zlata, aby jutro było rzut beretem do celu wyznaczonego na kolejne dwa dni pieszych wycieczek...
Ruszamy więc, już prawie o szarówce, żółtą drogą 687A w kierunku
Haţeg. Jak wspomniała Aglaia, drogi żółte zaskakują gładkością w porównaniu z czerwonymi
. Wybrana trasa należy do takich właśnie
, jedzie się bajkowo, z widokiem na góry zapadające w sen... Na pastwiskach widać jeszcze nie zagnane owieczki, a księżyc w pełni oświetla drogę... Niestety, nie zatrzymujemy się
żeby to uwiecznić na jakiejś fotce, a próby z samochodu są g.... warte, zdjęcia od razu podlegają skasowaniu.
Przy miłej dla uszu muzyczce nadawanej przez radio Haţeg (ze względu na ogonek przy "t" wymawia się to jako "Haceg"), docieramy do oświetlonego lampami centrum miasteczka. I tu
zaczyna się klops z kierunkami proponowanymi przez ovi
Grześkowi każe jechać w lewo, u mnie pojawia się żądanie skrętu
w prawo... Niestety, kurza ślepota rzuciła się na oczy
i nie dostrzegliśmy drogowskazów z numerem drogi 68, jaką powinniśmy wyjechać z miasta. Moja komórka często gubi GPS-a , toteż uznajemy, że lepiej ufać temu, co dostaje w propozycji Grzesiek. Tyle, że wkrótce lądujemy nie na czerwonej drodze DN68, lecz
na tamie, a potem na szutrze
... Tym razem powinniśmy skorzystać z rad udzielanych przez moje urządzenie
! Wracamy do centrum Haţeg, pozostałe dwa auta alarmują przez CB - co się dzieje? Spoko........ Zaraz będzie OK
.
No i jest
, nie licząc tego, że wkrótce trafiamy na
zator w związku z wypadkiem, który się komuś tyle co przydarzył
....Może to i dobrze, że poniosło nas na tę tamę
, bo kto wie, czy zamiast w korku, nie bylibyśmy teraz w rowie?
Dzielni rumuńscy policjanci błyskawicznie robią porządek i wahadełko, a przy wieczornym słabym ruchu korek nie okazuję się zbyt paraliżujący....
Przy zjeździe z głównej drogi w kierunku Retezatu nawigacje znów szaleją
, robimy kolejne bezsensowne, ale na szczęście niewielkie
kółeczko, po czym na czuja ruszamy we właściwą stronę i odpowiednią dla nas drogę nr 685. Przy okazji wychodzi na to, że ovi ma w tym rejonie mapę całkowicie do d..., a na papierowych mapach 1 :800 000 większości dróg ( a ich sieć jest tu
zadziwiająco gęsta) nie ma
wcale... Na dokładkę pojawia się
pierwszy oddech Drakuli - pełnia księżyca, krzaczory przy drodze
kłaniają nam się w pas.... Brrrrrrrrr!
Chyba trzeba sobie dziś odpuścić spanie na dziko
. Komu by się chciało po ciemku rozbijać namiot? Nie widać żadnej łączki z boku, aby zmieściły się trzy autka... Spanie w autach też dziś odpada, bo niezły w nich bałagan
.
Kiedy więc widzimy oświetlony
pensjonat Dumbraviţa, dość szybko zapada decyzja, że jeśli tylko są tam wolne miejsca, to
zostajemy i kończymy dzisiejszą trasę jeszcze przed Gura Zlata!
Większą ilość fotek Dumbraviţy można zobaczyć na
TEJ netowej stronce obiektu...
Ten nasz pierwszy rumuński nocleg jest zarazem
najdroższym (60 lei od osoby) na całej trasie, no może za wyjątkiem Tokaju
. Trzeba jednak przyznać, że standard jest jak trzeba. Do wyłącznej dyspozycji mamy cały domek, gdyż nikogo oprócz nas tam nie zakwaterowano. Czyżby sezon się skończył?
Na dole są dwa spore pokoje z łazienkami i salonik z wyjściem na obszerny taras. Z saloniku schodki wiodą na pięterko, gdzie z wypoczynkowego hollu wchodzi się do kolejnych pokoi. Nasza dwójka z łazienką nie jest zbyt obszerna, ale komu miałoby to przeszkadzać przez jedną noc? Kolejne dwie "górne" dwójki są ze sobą połączone, mają wspólną łazienkę - one właśnie są tej nocy niezasiedlone... Z hollu na piętrze wychodzi się na spory balkon.
Minusem domku, zwłaszcza przy dłuższym pobycie, jest brak własnej kuchni, goście zdani są na mieszczącą się w kompleksie restauracyjkę. My jednakże z niej nie skorzystamy, gdyż kawkę i herbatkę przygotujemy sobie na tarasie na własnych kuchenkach, zabranych jako część podstawowego wyposażenia wyprawy...
Trasa (dzień II) przebiegła tak: Tokaj - Oradea – Hunedoara – Haţeg - Dumbraviţa